"Brudna Miłość" zespołu Jerry’s Hole Band to jedna z ostatnich płyt wydanych przez Flower Records. Jest to debiutancki album nagrany w składzie Radek Zawiliński - bas i wokal, Waldek Zieliński - gitara, Jacek Cichocki - harmonijki, Marek Siwka - perkusja. Okazjonalnie na płycie pojawiają się także goście.
Przyznać trzeba, że jest to stricte bluesowy album. Wręcz trudno doszukać się niebluesowych nutek. Większość utworów opartych jest na dwunastotaktowym schemacie. Brzmienie płyty także nawiązuje do klasycznego, elektrycznego bluesa. Fani różnorodności zapewne nie będą z tej płyty zadowoleni, aczkolwiek - odnosząc ją do czystej kategorii "blues" - płyta wydaję się być udana. Już w pierwszym kawałku "Jump o Pani co jej Jola było na imię", zagranym w rytmie schuffle, mile zaskakuje dynamika oraz motoryka utworu. W drugim, wolnym bluesie, zatytułowanym "Wesoły Świat" słyszymy bardzo ciekawe solo, zagrane przez Waldka Zielińskiego. W tych dźwiękach naprawdę można wyczuć emocje, które towarzyszą muzykowi. Na uwagę zasługuje także zachowanie sekcji rytmicznej podczas wygrywanych solowych dźwięków gitarzysty.
Na płycie często i gęsto pojawia się harmonijka, chyba najważniejszy instrument w bluesie. Otwarcie jednak muszę przyznać, że nadmiaru harmonijkowych dźwięków wręcz nie lubię. I choć tutaj także wydaje się, że jest ich zbyt wiele, paradoksalnie nie przeszkadza mi to. Doskonale wypełniają wolną przestrzeń, pozostawioną przez sekcję rytmiczną. Bardzo ciekawie brzmią również wygrywane przez gitarę i harmonijkę tematy, co uderza już przy pierwszym kontakcie z albumem. Taki właśnie, wspólnie grany, temat znalazł się między innymi w utworze "Pewnej damie jeszcze wczoraj…".
Kolejną mocną stroną płyty jest głos Radka Zawilińskiego oraz jego niepospolity styl. Słuchając, trzeba koniecznie zwrócić uwagę na słowa. Nie są to ambitne teksty, dotyczące problemów czy życiowych rozterek. Wręcz przeciwnie, proste, momentami radosne i lekkie teksty o sprawach zwyczajnych i codziennych. Najbardziej spodobał mi się tekst piosenki "Agent Ubezpieczeniowy", który opowiada, jaką to udręką jest jego wizyta.
Prawdę mówiąc, nie ma w tym graniu niczego nadzwyczajnego. Jak wiadomo, blues to przewidywalny gatunek muzyki. Trudno stworzyć w jego granicach coś innowacyjnego, zabrzmieć niepowtarzalnie. Ta sztuka udaje się naprawdę niewielu. Poza tym nie zawsze o to nam, fanom, chodzi. Przypomina mi to - jak i cała płyta - album nagrany przez grupę Dżem wraz ze Sławkiem Wierzcholskim ("Ciśnienie"). Co prawda, wydawnictwo to nie jest tak udane jak wyżej wymieniony klasyk, ale można zaryzykować twierdzenie, że zespół jest na dobrej drodze, by taki właśnie poziom osiągnąć.
Jakub Kleinschmidt