Jana Chojnackiego "Blues z kapustą" jest przede wszystkim opowieścią o Janie Chojnackim, co może uchodzić zarówno za największą zaletę publikacji, jak i jej najistotniejszą wadę.
Bo Chojnacki chyba od początku uderza do swoich słuchaczy, w końcu "Bielszy odcień bluesa", kultowa, ponad 40 letnia audycja przez niego prowadzona, dorobił się już kilku pokoleń miłośników. To wystarczająca grupa docelowa, która na dodatek z Chojnackim jest związana emocjonalnie, bądź poprzez sentyment, i z miłą chęcią posłucha jak w najlepsze opowiada z pomocą pióra. A opowiadaczem Chojnacki jest niezgorszym, jak jego serdeczny przyjaciel, Wojtek Mann albo Marek Niedźwiedzki - koledzy nie tylko z radiowej Trójki, ale również po piórze. Chojnacki postanowił dołączyć do grona radiowców-pisarzy i nie ma co tu kręcić nosem, bo kilka ciekawych anegdotek ma do sprzedania.
Kilka to rzecz jasna eufemizm. Chojnacki jak z rękawa sypie historyjkami, a ich bohaterami są postacie przynajmniej wagi ciężkiej. Eric Clapton, B.B. King, Carlos Santana, Boney M., a z naszych to choćby Tadeuszowie: Kantor i Nalepa. O każdym z nich pada kilka ciepłych bądź cierpkich słówek, zawsze w duchu porządnej zgrywy i ironicznego spojrzenia. Historyjki te nie są może jakieś najprzedniejsze, takie że boki zrywać, albo żeby zapamiętać na długie lata i opowiadać znajomym, ale też i nie najgorsze. Chojnacki spotkał się z całą plejadą osobistości bluesowego półświatka, więc ma z czego czerpać inspiracje. Po drodze opowiada też jak to było pracować w Pagarcie, jak został zaaresztowany za przemyt alkoholu, jak tworzył "Bielszy odcień bluesa", jak James Brown pochwalił jego krawat. Mówi o wielkiej miłości do muzyki Erica Claptona i jak spędzał młodość w Ustce. Słowem: Chojnacki plecie co mu na język przyniesie i trochę szkoda, że ta opowieść o bluesie, tak po prawdzie o bluesie mówi niewiele.
No właśnie, to raczej zapis wspomnień z zawodowego życia Jana Chojnackiego. Zbyt hermetyczny by spodobać się osobom, które chciałyby posłuchać bądź nauczyć się czegoś o bluesie, ale wystarczająco atrakcyjny dla słuchaczy audycji. Oczywiście to nie tak, że z książki można dowiedzieć się niewiele - Chojnacki pod koniec swoich wywodów, na zasadzie post scriptum, podaje kilka ważniejszych dla niego płyt, również utworów i całkiem nieźle omawia twórczość Claptona. Jakieś walory edukacyjne więc są, ale autor nawet na chwilę nie zbliża się do czegoś w rodzaju monografii bluesa. Jest to raczej autobiografia upstrzona wielkimi nazwiskami i kalejdoskopem bardziej lub mniej ciekawych anegdotek. Sam nie wiem, czy robi się ciekawiej, gdy Chojnacki opowiada o innych, czy o sobie. Czy dużo barwniejsze są przygody związane z absurdalnymi czasami PRLu, czy spotkania z gwiazdami. Wszystko to balansuje na pograniczu, ale chyba nie dotyka sedna.
Nie można jednak odebrać Chojnackiemu, że blues to kawał jego życia, ciężko więc byłoby mu pisać o życiu bez bluesa i o bluesie bez wspominania o życiu. Sama treść zasługuje więc na uwagę, ale nie tak, że to lektura obowiązkowa. Szczególnie fani bluesa nie muszą się do publikacji spieszyć, bo może ona poczekać na swoją kolej, aż tak ważna nie jest, by ustępować jej miejsca w kolejce, choć przyznajmy, że wydana jest przednio, przede wszystkim bogato ilustrowana. Ta książka jest taka jak w tytule - groch z kapustą. Pomieszanie z poplątaniem. To znaczy... blues z kapustą.
Grzegorz Bryk