ZZ Top

Live In Germany 1980

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy ZZ Top
Recenzje
2014-10-07
ZZ Top - Live In Germany 1980 ZZ Top - Live In Germany 1980
Nasza ocena:
8 /10

Jest rok 1980. ZZ Top ma na swoim koncie sześć albumów. Cieszy się sporą popularnością, ale jeszcze przed nimi premiera płyty "Eliminator", która zapewni im skok do mainstreamu i status mega gwiazdy. Na razie są małym, średnio znanym zespołem z Texasu.

DVD zawiera zapis koncertu, jaki odbył się w hali Grugahalle w Essen. Tego wieczora przed ZZ Top wystąpiło trzech innych wykonawców m.in. The Blues Band. Organizatorzy obawiali się, czy widzowie nie będą przysypiać, bowiem gwiazda imprezy pojawiła się na scenie około godziny 4 nad ranem 20 kwietnia 1980 roku. Cienki żarcik - przysypiać na koncercie ZZ Top? Nie da się.

Każdy, kto zna współczesne koncertowe oblicze zespołu może być mocno zdziwiony. Spora ale pusta scena, wzmacniacze pochowane gdzieś w mroku, żadnych groteskowo-odpustowych elementów scenograficznych, zwykłe gitary bez futerka, po prostu trzech muzyków, trochę niemrawych świateł za plecami i nic więcej. Występ ZZ Top mógłby wyglądać inaczej, gdyby zespół miał możliwość wystąpić na własnej, specjalnie dla nich zrobionej scenie. Niestety, ze względów techniczno-organizacyjnych nie było to możliwe. Jedynym elementem tej sceny, jaki pojawił się w Essen był panel z "płonącym" napisem z nazwą zespołu umieszczony na podeście perkusji.

W trakcie trwającego półtorej godziny koncertu (razem z dwoma z bisami) zespół zaprezentował aż 22 utwory. Zagrali prawie cały repertuar z będącego wówczas nowością, bo wydanego pod koniec 1979 roku, albumu "Degüello". Tempo występu jest niesamowite - bez zbędnego gadania, niepotrzebnych przerw, czasem wręcz jeden utwór płynnie przechodzi w kolejny. Zdecydowana większość programu to szybkie, dynamiczne, eksplodujące energią, pulsujące boogie i blues-rockiem kompozycje. W porównaniu z wersjami znanymi z płyt wiele zyskały - dostały przyjemnego, szorstkiego i "korzennego" sznytu. Nawet piękny southern rockowy "Cheap Sunglasses", pomimo znacznie uboższej instrumentacji (na płycie dograna była druga gitara i nieśmiałe akordy klawinetu), prezentuje się imponująco. Na 22 utwory w zasadzie tylko "Jesus Just Left Chicago" i "Fool For Your Stockings" można zaliczyć do tych spokojniejszych. Oba wolne, soczyste bluesy z przyjemnym stopniowaniem dynamiki.


Zwieńczeniem zasadniczej części koncertu jest ośmiominutowa nawałnica szalonego i dzikiego boogie czyli "La Grange". Słychać tu i Canned Heat i Johna Lee Hookera a przede wszystkim niesamowitą energię. Po długich owacjach kapela wychodzi na bis. Tym razem więcej śpiewa Dusty Hill. Tę część występu otwiera "She Loves My Automobile" i na ekranie wiszącym za plecami Franka Bearda wyświetlany jest film przedstawiający muzyków ZZ Top jako trio saksofonowe. Dalej "The Lone Wolf Horns" w stylizacji znanej z okładki "Degüello". Zamiast uspokoić tempo, tak aby ostudzić rozpalone głowy słuchaczy i pozwolić im spokojnie wrócić do domu, oni jeszcze bardziej podkręcają. Tym razem sporo rock’n’rolla z klasykiem "Jailhouse Rock" na czele i kolejny ich killer "Tush". Tego wieczora zespół wychodził jeszcze raz na krótki bis. Kiedy wybrzmiewa riff w kończącym koncert "Just Got Paid" nie mam wątpliwości, że Warren Haynes musiał słyszeć ten utwór wielokrotnie i przeniósł to brzmienie do Gov’t Mule.

Od strony muzycznej zespół prezentuje się wybornie. Fantastycznie zgrani, doskonale się rozumiejący. Przybrudzone brzmienie gitary Billy Gibbonsa, donośny bas Dusty Hilla, intensywne bębny Franka Bearda, wszystko to składa się na surowe, mocne, soczyste brzmienie. Tylko trzy instrumenty na scenie ale przestrzeń dźwiękowa wypełniona po same brzegi. Kiedy Billy Gibbons zajęty jest graniem solówki, bas Dusty Hilla tworzy na tyle bogate tło, że słuchacz nie ma wrażenia muzycznej "pustki", jak to czasem bywa w przypadku takich małych składów osobowych.

Jak wspomniałem wcześniej, zabrakło wyszukanej oprawy scenicznej ale widać, że "brodacze" lubią się bawić - nie stoją w miejscu, są ciągle w ruchu, co chwilę popisują się jakimiś choreograficznymi wygibasami, synchronicznym ruchem scenicznym i innymi "wygłupami". Czasem chwytają się oczywistych grepsów, choćby zakładając ciemne okulary podczas "Cheap Sunglasses" (może i tanie, kto wie?), ale przy "A Fool For Your Stockings" pończoch nie zauważyłem.


Realizacja obrazu jest niezwykle skromna, ale wszystko co trzeba widać i najważniejsze, że nie przeszkadza w odbiorze tego co najistotniejsze, czyli muzyki. "Live In Germany 1980" to niezwykle udany koncert prezentujący inne, wczesne oblicze ZZ Top. Nie wiem, jak ten materiał odbiorą ci słuchacze, którzy znajomość z kapelą zawarli przy okazji płyty "Eliminator", ja w każdym bądź razie bardzo miło spędziłem półtorej godziny w otoczeniu ognistej muzyki ZZ Top.

Robert Trusiak