Eric Clapton

Unplugged (Deluxe Edition)

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Eric Clapton
Recenzje
2013-10-31
Eric Clapton - Unplugged (Deluxe Edition) Eric Clapton - Unplugged (Deluxe Edition)
Nasza ocena:
10 /10

Niezwykłe, że wśród dziesiątek płyt, które wydał pod swoim nazwiskiem Eric Clapton, to właśnie "Unplugged" stała się chyba najsłynniejszą. I na dodatek zdobyła uznanie jednocześnie fanów, jak i krytyków.

Od ukazania się albumu minęło dwadzieścia jeden lat i tyle samo czasu upłynęło prawdopodobnie od momentu, gdy miłośnicy artysty dowiedzieli się o odrzuconych nagraniach, które nie znalazły się na krążku. By zaspokoić tych wyjątkowo ciekawskich fanów Claptona i przy okazji przypomnieć to legendarne wydawnictwo, zdecydowano się je ponownie wydać w wersji tzw. "Deluxe Edition".

"Unplugged (Deluxe Edition)" to tak naprawdę zremasterowany krążek z wydania pierwotnego, wzbogacony o dodatkową płytę z sześcioma wcześniej niepublikowanymi nagraniami oraz (w zależności od wydania) płytą DVD z koncertu. Ja akurat na potrzeby recenzji otrzymałem wersję pozbawioną płyty DVD, która ponoć również zawiera zremasterowany materiał pod względem wizualnym i dźwiękowym.


Skupmy się jednak na muzyce. Ta oczywiście nawet po chyba setnym wysłuchaniu jest nadal wciągająca, porażająca dbałością o detale i zaskakująca wciąż jakimiś wcześniej nieodkrytymi dźwiękami. Jednak w kontekście wydania "Deluxe Edition" najbardziej elektryzujące jest sześć utworów zawartych na drugiej płycie. Rozpoczyna ją melancholijny "Circus", lekka i ciepła kompozycja, która potem znalazła się na albumie "Pilgrim". W dalszej kolejności możemy wysłuchać "My Father's Eyes", przejmujący utwór, również znajdujący się na "Pilgrim". Trzy następne kompozycje to alternatywne nagrania "Running On Faith", "Walkin' Blues" (których oficjalne wersje znalazły się na pierwotnym wydaniu) oraz "My Father's Eyes". Całość wieńczy standard Big Maceo Merriweathera "Worried Life Blues" - klasyczny blues z pięknymi klawiszowymi wstawkami genialnego Chucka Leavella.

O ile najczęściej dość sceptycznie podchodzę do sensu wydawania po raz kolejny tego samego materiału, to w przypadku "Unplugged" chyba daruję sobie narzekania. Tym razem mamy do czynienia z reedycją jednej z najważniejszych płyt lat '90,  na dodatek wzbogaconą o niepublikowane wcześniej nagrania. Bonusowe sześć utworów nie burzy jednak w żaden sposób spójności tego albumu. Nadal pozostaje on dziełem totalnym artysty wszech czasów, symbolem ideału, do którego muzycy przez całe dekady będą dążyć i pewnie nigdy go nie osiągną.

Kuba Chmiel