W sercach miłośników harmonijki James Cotton znalazł specjalne miejsce. Nie dość, że należy do boskiego panteonu mistrzów tego instrumentu, to jeszcze jest żywym symbolem elektrycznego bluesa z połowy ubiegłego wieku.
Nadal mimo podeszłego wieku i przebytego nowotworu krtani nagrywa płyty. Najnowszą, zatytułowaną "Cotton Mouth Man" wydała wytwórnia Alligator.
"Cotton Mouth Man" jest kolejnym albumem Cottona wydanym przez Alligatora i jednocześnie drugim, na którym mistrz nie dał rady zaśpiewać. Czynią to za niego zaproszeni goście: Darrel Nulisch, Gregg Allman, Keb Mo, Warren Haynes, Delbert McClinton, Ruthie Foster. Poza tym gościnnie gra tutaj na gitarze w jednym utworze Joe Bonamassa. Nie jestem do końca fanem "gościnnych" płyt, szczególnie z muzykami pochodzącymi z różnych środowisk muzycznych. Zwykle wyczuwalny jest wtedy delikatny rozgardiasz stylistyczny, a płyta traci moim zdaniem na spójności.
Na "Cotton Mouth Man" słychać, że różne partie instrumentów zostały doklejone do utworów. Nadal jest to jednak płyta James'a Cottona, utrzymana w chicagowskim stylu. Cotton, jak już wspomniałem, nie śpiewa (poza jednym akustycznym utworem, choć trudno to nazwać śpiewem, raczej melorecytacją), gra też znacznie mniej przekonywająco, choć oczywiście wielu mogłoby nadal pozazdrościć mu brzmienia i wyczucia frazy. Zespół jak zwykle ma na bardzo wysokim poziomie, a poza znakomitą sekcją rytmiczną na uwagę zasługuje geniusz biało - czarnych klawiszy, czyli Chuck Leavell. Jego wysmakowana gra dodała sporo uroku do nagrań. Kompozycje zawarte na albumie są autorskie, ale akurat autorem lub współautorem większości jest perkusista Tom Hambridge. Pod względem aranżacyjnym są przyzwoite, możemy się więc spodziewać wyłącznie klasycznej stylistyki chicagowskiego bluesa.
"Cotton Mouth Man" to album, którym James Cotton jedynie zaznacza swoją obecność. Kompozycje sprawiają wrażenie, jakby zostały zrobione dla niego, a nie przez niego. Trudno więc oczekiwać zachwytu tym wydawnictwem u fanów, dla których prawdziwy Cotton pochodzi z płyt "High Compression", "Live From Chicago", czy "Deep In The Blues". Ci jednak, którzy kochają mistrza bezkrytycznie z pewnością sięgną po ten krążek, zresztą nie należy ich do tego za bardzo zniechęcać - "Cotton Mouth Man" jest bowiem przyzwoitym reprezentantem chicagowskiego bluesa.
Kuba Chmiel