Niełatwo jednym zdaniem opisać Romka Puchowskiego. Jest to bowiem artysta wielowymiarowy i nie mieszczący się w żadnej stylistycznej szufladce.
Zaczynał w 1983 roku od grania punk rocka w formacji Reakcja. Potem zainteresował się bluesem i jest mu wierny do dzisiaj. Ten gatunek nie wyczerpuje jego muzycznych zainteresowań, bo w 2001 roku powołał do życia awangardowy projekt Von Zeit. Najbardziej znany jest Puchowski ze swoich solowych występów. Pomimo tego, że gra bluesa raczej w archaicznej formie, nie boi się sięgać po nowoczesne środki techniczne. Stosuje je bardzo umiejętnie i bez zbytniej przesady tworząc bogaty podkład. Jest mistrzem gry na gitarze rezofonicznej, wokalistą, kompozytorem, autorem tekstów i nauczycielem.
Wydana w 2006 roku płyta "Simply" była jego solowym debiutem fonograficznym. Nagrana na "setkę", bez żadnych dokrętek, wypełniona głównie standardami (tylko trzy kompozycje własne) prezentowała Puchowskiego jako bardzo dobrego gitarzystę i wokalistę, mocno siedzącego w bluesowej tradycji. Po długich siedmiu latach na rynku ukazuje się jego kolejny album zatytułowany "Free". Już sama lektura informacji wydrukowanych w booklecie pokazuje, jak bardzo różnią się oba wydawnictwa. Na czternaście pozycji aż dziesięć to kompozycje autorskie, w tym kilka z polskimi tekstami. Tym razem Puchowski zaprosił do współpracy liczne grono gości m.in. Martynę Jakubowicz, Keitha Dunna, Tymona Tymańskiego, Michała Kielaka i Adama Wendta.
O ile "Simply" można ściśle i jednoznacznie przypisać do bluesa, o tyle z "Free" nie jest już tak łatwo. Mieszają się tu bowiem gatunki i style, klimaty i nastroje, w konsekwencji czego dostajemy niezwykle przyjemny w słuchaniu muzyczny przekładaniec. Zaczyna się folkowo, bo obie otwierające płytę kompozycje Puchowskiego utrzymane są właśnie w takim charakterze. Zagrane w duecie z Wojciechem Garwolińskim, który na gitarze elektrycznej "podrzuca" mocne akordy, "Thoughts Like Fish" ma potencjał aby w nieco innej instrumentacji zabrzmieć jak regularny i soczysty rocker. Kolejny na trackliście to "Jurata", mająca - mogę to śmiało napisać - znamiona przeboju. Leniwie snująca się melodia utrzymana w swingującym, tanecznym charakterze, cudnie zinstrumentalizowana (perkusja zagrana miotełkami, gitara hawajska). Nawiasem mówiąc jest to jedyny utwór zagrany "po bożemu", czyli z basem i perkusją, ale o tym niżej.
"Big Bad Brother" to surowy i szorstki blues wykonany przez Puchowskiego tylko w towarzystwie Grzegorza Grzyba na perkusji. Przy czym nie mamy do czynienia z klasyczną grą na tym instrumencie. W zasadzie słychać jedynie mocną stopę i siarczysty werbel, czasami tylko pojawiają się uderzenia w blachy. Trochę przypomina to The White Stripes, ale jest jeszcze bardziej surowo i szorstko. Nieco inną wersję tej kompozycji (tylko wokal i gitara dobro) można znaleźć na singlu "Jurata" promującym "Free". Próbkę surrealistycznego poczucia humoru Puchowskiego dostajemy w kawałku "Fryzjer". To folk-blues, a może country-blues, zagrany na gitarach akustycznych i zaśpiewany w duecie z Tymonem Tymańskim i Piotrem Dunajskim dokładającym linię basową na ... tubie. Utwór opowiada o tczewskim fryzjerze "co klientki ciął przez wizjer" - takie dowcipne wspomnienie z dziecięcych lat Puchowskiego. Nie da się słuchać go bez uśmiechu na twarzy. A zaraz potem "Walc dla Edyty", urocza instrumentalna kompozycja dedykowana rodzicom. Na płycie jest jeszcze bardzo podobna w charakterze i nastroju kołysanka "Lena Lena". Oba te utwory to po prostu cacuszka kompozytorsko-wykowcze z uroczymi liniami melodycznymi, pięknie zagrane. Dorzucając do tego zestawu "Nowi ludzie" oraz "The Rainbow" i "Barba" znane z poprzedniego krążka, dostajemy jeszcze inną "twarz" Romka Puchowskiego, czyli lirycznego i wrażliwego artysty.
Jak wspomniałem, w programie płyty znalazły się tylko cztery covery, ale za to jakie! Największą radość wywołał u mnie utwór "Albo cacy albo lili" znany z repertuaru Martyny Jakubowicz, który na dodatek został zaśpiewany został przez nią samą. Hendrixowy "Voodoo Child" podany został w zaskakującej aranżacji. Puchowski zrobił z tego klasyka archaicznego, korzennego bluesa. Chociaż solo na tenorze w wykonaniu Adama Wendta, skądinąd urocze, troszkę burzy wspomniany wyżej klimat. "Just Your Fool" Little Waltera zaśpiewany został tylko do akompaniamentu banjo (Tomek Kruk) i ozdobiony zgrabną solówką na harmonijce (Michał Kielak). Michał wspiera Puchowskiego w kolejnym korzennym i surowym bluesie "Goin’ Away Baby" Jimmy Rodgersa.
Uważny czytelnik już na podstawie tego krótkiego opisu może się zorientować, że na "Free" znalazło się całkiem sporo mocno niekonwencjonalnych aranżacji. Tak jest w istocie, i to nie tylko ze względu na wykorzystanie nietypowych instrumentów (tuba, wiolonczela, banjo, gitara hawajska) ale głównie przez intrygujące połączenie ich w poszczególnych utworach. Na potwierdzenie tych słów, oprócz rzecz jasna przytoczonych już przykładów, warto przywołać choćby kawałek "Johnny", w którym mamy niewątpliwą przyjemność posłuchania wiolonczeli, perkusji i gitary rezofonicznej. Na pierwszy rzut oka taki niekonwencjonalny zestaw instrumentalny może się wydawać karkołomnym pomysłem, ale w rzeczywistości wypada to rewelacyjnie.
Kiedy pierwszy raz słuchałem "Free", cały czas kręciłem głową z zadowoleniem i mruczałem pod nosem "cały Romek, cały on". Nie da się ukryć, że muzyka zawarta na krążku doskonale pokazuje go dokładnie takiego, jakiego znamy z występów scenicznych, czyli artystę z otwartą głową, śmiało sięgającego po różne stylistyki, odważnego, czasem prowokującego, a na dodatek obdarzonego bardzo specyficznym poczuciem humoru. Uważam, że bardzo skutecznie udało się Puchowskiemu połączyć awangardę, jaką robi w Von Zeit i korzennego bluesa prezentowanego podczas solowych występów. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie niuanse, smaczki i subtelności, słyszalne na krążku można z pełną mocą docenić po koncertowym spotkaniu z Puchowskim. Do czego z całego serca zachęcam.
Robert Trusiak