Dr Blues & Soul Re Vision

In The Midnight Hour...

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Dr Blues & Soul Re Vision
Recenzje
2012-12-05
Dr Blues & Soul Re Vision - In The Midnight Hour... Dr Blues & Soul Re Vision - In The Midnight Hour...
Nasza ocena:
8 /10

Jeśli za promocję bluesa w Polsce stawiano by pomniki, Krzysztof Rybarczyk, czyli Dr Blues powinien mieć ich przynajmniej kilka.

A na pewno co najmniej dwa - za każdy zespół, w którym pełnił rolę lidera. Bo choć nie organizuje on żadnego festiwalu, nie pisze książek o bluesie ani nie prowadzi audycji radiowej, to miał szansę jak mało kto uświadomić ludzi w temacie muzyki bluesowej. Wszystko dzięki dwóm wspaniałym, założonym przez niego zespołom. Pierwszy z nich, Wielka Łódź, istnieje już prawie trzydzieści lat. Drugi, Soul Re Vision, został powołany do życia całkiem niedawno, bo w 2011 r. Oba łączy osoba lidera i repertuar - na wskroś bluesowy.

Wielka Łódź świętowała ostatnio wydanie podwójnego albumu. Dla Krzysztofa Rybarczyka było to jednak za mało, by uznać rok 2012 zamknięty pod względem wydawnictw. Płyta "In The Midnight Hour..." jego kolejne dzieło to zapis dwóch koncertów, które muzyk zagrał w towarzystwie zespołu Soule Re Vision. Pierwszy z nich odbył się 12 maja w klubie Crime Story, a drugi 20 maja w Lizard King.


To, co od razu uderza podczas przesłuchiwania albumu, to wyraźna lekkość brzmienia. Czuć, że muzycy są znakomicie osłuchani w gatunku i potrafią go w niezwykle autentyczny sposób zinterpretować. Większość rodzimych kapel brzmi w tej stylistyce dość topornie, a tymczasem Dr Blues & Soul Re Vision sprawia momentami wrażenie, jakby wychowali się w rejonach, gdzie ta muzyka powstawała. Dużym urozmaiceniem całości jest obecność sekcji dętej. W takim towarzystwie nie rażą niedostatki wokalne Krzysztofa Rybarczyka, do którego głosu można się jednak szybko przyzwyczaić, bo nie drażni swoją barwą ani manierą.

Mam wrażenie, że "In The Midnight Hour..." to jedna z najciekawszych polskich płyt ostatnich lat, utrzymanych w klimacie tradycyjnego bluesa. Nie było ich dużo, to fakt, ale faktem też jest, że wielu próbowało zbliżyć się do ideału. Najbliżej znalazł się Dr Blues, świetnie zresztą naśladujący na gitarze kultowe frazy B.B. Kinga. I jestem mu w stanie nawet wybaczyć, że nie śpiewa jak B.B. King, a wśród utworów nie znalazł się żaden autorski. Z uwagi na autentyczność wykonania, "In The Midnight Hour..." należy się bezsprzecznie wyróżnienie.   

Kuba Chmiel