Blues Don’t Change
Gatunek: Blues i soul
Nie przepadam specjalnie za płytami zawierającymi wyłącznie covery. Pół biedy, kiedy wykonawca sięga po mało znane utwory albo proponuje własne, ciekawe i oryginalne interpretacje.
Niestety, zwłaszcza w przypadku artystów bluesowych, często prezentuje się te same nieśmiertelne i do bólu ograne kawałki. Czasem wręcz odrzuca mnie od takich krążków już po zapoznaniu się z tracklistą. Po co ten wstęp? Ano dlatego, że "Blues Don’t Change" firmowana przez legendarnego Petera Greena i jego Splinter Group zawiera wyłącznie covery. Czyli nie jest dobrze i to już na samym początku. Wśród utworów umieszczony na płycie sporo tych "nieśmiertelnych" czyli kolejny powód do mojego niezadowolenia. Ale niech przemówi muzyka.
Otwierający album "I Believe My Time Ain’t Long" to raczej wariacja na temat "Dust My Broom" oczywiście z genialnym motywem przewodnim zagranym na gitarze slide. To zresztą historyczny numer, bowiem znalazł się na pierwszym singlu zespołu Fleetwood Mac z listopada 1967 roku. Moja dusza bluesfana jest wielce uradowana, bo brzmienie zespołu jest po prostu rewelacyjne - leciutkie, delikatne, przestrzenne i niezwykle stylowe. Uwielbiam takie granie, działa ono na mnie kojąco jak najlepsze lekarstwo. Już ten pierwszy utwór rozwiewa wszystkie uprzedzenia, o których pisałem na wstępie. Po latach niełatwego życia głos Petera Greena nie brzmi już z taką mocą i czystością, ale pogodziłem się z tym już dawno temu i nie mam zamiaru przytaczać tego jako argumentu przeciw. Powiem więcej, ma to swój specyficzny urok. Kolejny na płycie, czyli "Take Out Some Insurance" charakteryzuje się podobnym tempem i klimatem. Nie ma tu co prawda gitary slide, ale za to nieśmiało odzywa się akustycznym brzmieniem harmonijka.
Uroczo prezentuje się "When It All Comes Down", bo to po prostu bardzo melodyjny kawałek, a na dodatek Green ozdobił go zgrabną solówką. "Honey Bee" czyli slow blues mistrza Watersa podany został w przyjemnej, mocno akustycznej wersji. Pięknie współpracują ze sobą Green i Watson na gitarach a i reszta zespołu dzielnie dotrzymuje im kroku. Hicior Dixona "Little Red Rooster" dla odmiany zaśpiewał mocnym głosem Nigel Watson, a Green dorzucił solówkę zagraną slidem. "Don’t Start Me Talking" okazał się chyba zbyt wymagający jak na warunki głosowe Greena - ledwie, ledwie dał radę to wyśpiewać. Nie obraziłbym się gdyby utworu "Nobody Knows You When You’re Down And Out" zabrakło na tej płycie, bo zdecydowanie mam go już dość. Za często go słyszę a na dodatek interpretacja zaproponowana przez Splinter Group z pewnością nie należy do wybitnych. Za to zupełnie przyjemnie słucha się dość często coverowanego (John Mayall, Freddie King, Bernard Allison, a nawet Whitesnake) "Help Me Through The Day" autorstwa Leona Russella. Miłe dla ucha Hammond i gitara Greena oraz dodatkowe instrumenty perkusyjne dodają wykonaniu dużo uroku. Podobnie ciekawie wypada tytułowy "Blues Don’t Change". W zamykającym płytę kawałku "Crawlin’ King Snake" Peter Green stosuje wokalną manierę Johna Lee Hookera.
Album "Blues Don’t Change" nie jest zupełną nowością. Swoją premierę miał dawno, bo w 2001 roku, ale dotychczas rozprowadzany był wyłącznie podczas koncertów formacji lub poprzez ich stronę internetową. Dobrze się stało, że wytwórnia Eagle postanowiła skierować go do szerokiej dystrybucji bo miłośników gitarowej sztuki Petera Greena jest na całym świecie całkiem sporo (łącznie z niżej podpisanym).
Urocze i stylowe, chociaż dość tradycyjne, zachowawcze i bez ekstra pomysłów interpretacyjnych wykonanie coverów (no i poniekąd prawidłowo bo przecież "blues don’t change") - tak jednym zdaniem można scharakteryzować tę płytę. Z pewnością stanowić może ona cenne uzupełnienie kolekcji każdego miłośnika bluesa, a talentu Petera Greena w szczególności. Tak sobie myślę, że po ten album powinni sięgnąć zwłaszcza ci słuchacze, którzy dopiero poznają bluesa, bo to właśnie oni mogą znaleźć na nim całkiem sporo atutów - legendarnego gitarzystę ciągle pozostającego w dobrej dyspozycji, zestaw znanych i popularnych utworów i rewelacyjnie brzmiący zespół. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że krążek jest do kupienia za niezbyt wygórowaną cenę.
Robert Trusiak