Tim Langford

Broken Halo

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Tim Langford
Recenzje
2012-08-23
Tim Langford - Broken Halo Tim Langford - Broken Halo
Nasza ocena:
7 /10

Jeśli nazwisko Tim 'Too Slim' Langford wydaje się jakiemuś fanowi bluesa mało znane, to znaczy, że pominął on w swojej płytotece artystę, który wraz z zespołem The Taildraggers wydał jedenaście albumów studyjnych, sprzedanych w ponad stu tysiącach egzemplarzy.

Za sprawą krążka "Broken Halo" można tę stratę nadrobić, ale jedynie częściowo. Bo nie jest to płyta zespołowa, ale solowa i na dodatek w zupełnie innym gatunku - akustycznym bluesie.

Jeżeli chodzi o akustycznego bluesa, to biali muzycy zawsze pozostawali w tyle za czarnoskórymi. Trudno więc wymagać od Tima Langforda, by zabrzmiał równie naturalnie, co mistrzowie bluesa z  Missisipi. Muzyk jednak na albumie "Broken Halo" dał z siebie wszystko, by słuchacze mieli choć namiastkę klasycznych, akustycznych brzmień. W jedenastu utworach sprawnie posługuje się banjo, harmonijką, gitarą i rzecz jasna swoich głosem. Podobnie, jak wielu białych bluesmanów wykazuje większe pokłady talentu w grze na gitarze, niż w śpiewie. Nie znaczy to jednak, że śpiewa źle, bowiem jego partie są czyste, a głos jest ciepły i przyjemny, Tim Langford posługuje się nim rozważnie, starając się omijać trudniejsze i mniej dostępne dla siebie rejestry.


Wiele rzeczy na "Broken Halo" urzeka i aż dziwne, bowiem Tim Langford nie należy do czołówki światowego bluesa. Bardzo ważna do odnotowania jest różnorodność kompozycji, na którą składają się kawałki utrzymane w tradycji akustycznego bluesa oraz country. Operując w takich gatunkach trudno zainteresować słuchaczy całą zawartością albumu, a Langfordowi ta sztuka niemal się udała. Może też dlatego, że w wielu utworach artystę wspomaga całkiem przyzwoity zespół. Jednym z istotniejszych aspektów płyty jest dobra jakość nagrań.

Tim 'Too Slim' Langford prawdopodobnie nigdy nie zostanie gwiazdą akustycznego bluesa, jednak swoich jedenastu, wyłącznie autorskich utworów  nie powinien się wstydzić. Bez kompleksów i silenia się na oryginalność poradził sobie z klasyką gatunku, wypadając przy tym naturalnie i autentycznie. Śmiało można więc polecić ten album umiarkowanie wymagającym słuchaczom, a i niejeden fan tego typu brzmień znajdzie tu coś dla siebie.

Kuba Chmiel