The Nightingales

No Love Lost

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy The Nightingales
Recenzje
2012-06-21
The Nightingales - No Love Lost The Nightingales - No Love Lost
Nasza ocena:
7 /10

Słowiki - ta nazwa nie kojarzy się w naszym kraju zbyt szczęśliwie. Ba, nawet i w ojczyźnie zespołu The Nightingales, Wielkiej Brytanii nie jest ona specjalnie rozpoznawalna.

A szkoda - nowy album alternatywnych punkowców, "No Love Lost", potwierdza, że mamy do czynienia z pomysłowym zespołem.

Band Roberta Lloyda powstał w teoretycznie najlepszym z możliwych czasów dla inteligentnego, artystycznego punk rocka, czyli na przełomie lat 70. i 80. Niestety The Nightingales na swojej drodze do wielkiej kariery trafili na takie nazwy, jak The Clash i The Stranglers - takim zespołom raczej nie podskoczysz. Tak więc po nagraniu trzech krążków, dodajmy - nieźle przyjętych przez recenzentów - skład z Birmingham wyzionął ducha (skądinąd w tym samym roku, co wspomniani The Clash).

Powrócili w odświeżonym zestawie personalnym w 2004 roku, a teraz do naszych łap trafia ich siódma długogrająca płyta. Jaka jest "No Love Lost"? Powtórzę się - inteligentna. Kipiąca pomysłami, teoretycznie dobrze znanymi fanom gatunku, ale gdy weźmie się poprawkę na to, iż lider The Nightingales kończy w tym roku 53 lata, wprost ciężko uwierzyć, że koleś ma w sobie takie pokłady energii i tyle idei na aranżowanie swoich kawałków.

Lloyd czerpie nie tylko z tradycji punkowej, ale też z rockabilly i rock’n’rolla. Weźmy takie "Ace of Hearts", które przyprawione odpowiednim brzmieniem jawi się jako utwór nagrany w latach 50. Na drugim biegunie leży choćby mój ulubiony numer na płycie, "The Dishwater Kid", prowadzony przez świetny riff i upstrzony licznymi, nieprzyjemnymi (w dobrym tego słowa znaczeniu) sprzężeniami. Cieszy energią czystko punkowe "Mutton to Lamb", które zostaje pięknie wyciszone leżącym obok (na trackliście) akustycznym "The World of Nothing Really".

Jest tu kilka kawałków, które specjalnie nie porywają, jak "Born Yesterday" czy "The Buster", ale całość prezentuje się naprawdę smakowicie. Wypada mieć nadzieję, że przy okazji premiery kolejnej płyty Stranglersów, młodzieży odkrywającej muzykę z przełomu lat 70. i 80., ale też starym muzycznym wygom zechce się sięgnąć po "No Love Lost".

Jurek Gibadło