Z kim kojarzy Wam się współczesna scena muzyki rozrywkowej Nowego Jorku? Z grzecznymi chłopaczkami z Vamipre Weekend? A może z podszytym elektroniką indie spod znaku Yeah Yeah Yeahs? Jeśli tęskno Wam do klasycznego oblicza rocka (Beatlesi, te sprawy), pora zapoznać się z Two Cent Sam, którzy zdobywają coraz to nowych fanów w Wielkim Jabłku.
Powstały dwa lata temu band zwrócił na siebie uwagę wydaną w grudniu 2009 roku "Give & Take World" - gorące przyjęcie wśród słuchaczy zaowocowało licznymi koncertami w mieście. Nic dziwnego, że pracować nad pierwszym albumem długogrającym grupy zgodzili się Mic Angelo (mix) i Fred Kevorkian (mastering), mający za sobą współpracę m.n. z Public Enemy i The White Stripes. Jak się pewnie - słusznie - domyślacie, panowie odwalili kawał dobrej roboty - "Songs from the Sandbox" brzmieniowo prezentuje się rewelacyjnie!
A co z samą muzyką? Kwintet lubuje się w rejonach kojarzonych raczej z muzyką z Wysp. Proste, melodyjne, bogate aranżacyjnie piosenki. To nie jest granie, które powoduje automatyczny opad szczęki na podłogę; zdecydowanie lepiej nadaje się do zapodania sobie podczas przerwy na lunch, albo na zmywanie naczyń po obiedzie. Na przykład takie "Killers Now", utrzymane raczej w średnim tempie z dużą rolą gitary akustycznej i Hammondo-podobnymi klawiszami. Dochodzi do tego przyjemny wokal lidera grupy Michaela Logiudice, raczej - ze względu na barwę i chwytanie wyższych rejonów skali - bliższy britpopowi niż, powiedzmy, pierwotnemu indie. Gdy posłuchacie "Scared" nie będziecie mieli wątpliwości, że twórczość braci Gallagherów często gościła w głośnikach muzyków Two Cent Sam.
Panowie nie wahają się także korzystać z wpływów szwedzkich - "Cowboy Rock N Roll Awesome Song", dzięki charakterystycznemu biciu perkusyjnemu we wstępie oraz solidnej porcji akustyka, może kojarzyć się z twórczością Petera Bjorna & Johna. Na szczęście nie dochodzi tu do zrzynki - knajpiana partia klawiszy i trąbka w tle to fajne dołożenie pierwiastka autorskiego i przypomnienie, że mamy do czynienia z Amerykanami. W stylu The Killers osadzone jest "Memo 32", głównie ze względu na przesterowaną partię klawiszy, ale dzięki funkującej gitarce Two Cent Sam miło podkreślają, że potrafią być oryginalni. Najlepiej wychodzi im to w przestrzennym, ciepłym "Cutting Down Christmas Trees", które prowadzone jest przez piękną partię klawiszy i cięty riff sześciu strun, do tego dochodzą zespołowe zaśpiewy, w sam raz na klubowe koncerty.
Materiał z "Songs from the Sandbox" nie poruszy stadionów, ale w bardziej kameralnych miejscach sprawdzi się świetnie. Jeśli lubicie Nowy Jork bliższy wesołej tradycji lat sześćdziesiątych, niż muzyce okraszonej gęstą elektroniką, musicie zapoznać się z tym materiałem!
Jurek Gibadło