Ja wiem - nie należy oceniać ludzi, a tym bardziej płyt, po wyglądzie. Ale gdy patrzę na przefarbowaną na blond Ulę Rembalską, gdy widzę brodę Bartka Mieszkuńca a la redaktor Szymon, to nabieram przekonania, że album "Grawitacja" The Boogie Town będzie lepszy od debiutu. Jak jest naprawdę?
Na pierwszy rzut oka dostrzegamy inne, niż tylko wizualne zmiany. Po pierwsze warszawianie oficjalnie stali się duetem, który jest wspomagany przez muzyków sesyjnych. Po drugie utwory wykonywane po polsku stanowią już 30% materiału.
Natomiast w piosenkach, sposobie ich prowadzenia, aranżacji, The Boogie Town jest tam, gdzie było rok temu. Czy to źle? Uważam, że nie. Wydaje mi się, że szybkie (jak na dzisiejsze czasy) skomponowanie nowych kawałków musiało oznaczać, że grupa będzie czerpała z dotychczasowych doświadczeń i przyzwyczajeń, ale bogatsza o debiut i odświeżona przez roszady personalne. I faktycznie tak jest - "Grawitacja" staje się, rzekłbym, "albumem przejścia", będącym trochę takim debiutem w wersji 2.0, wzbogaconym o lepsze brzmienie.
Ula Rembalska nadal jest tu rewelacyjna, z tym swoim "afro-amerykańskim", mocnym głosem, nie boi się jednak szukać trochę innych rejestrów niż na "1" - posłuchajcie ich "przestrzennych" wokali w tytułowej "Grawitacji" - dla mnie bomba! A propos owego kawałka - główny motyw toż to przeca wyraźne zapożyczenie od coldplayowego "Clocks"! Uwaga na ego Chrisa M.
Piosenek wartych wyróżnienia jest tu co najmniej kilka. Pięknie prezentuje się druga część "Gave You Everything", tu pod tytułem "God Bless My Heart" z rewelacyjną, charakterystycznie łamiącą się melodią w refrenie. Świetne jest ciepłe "Off The Radar" z dużą rolą gitary akustycznej i delikatnie śmigającym w tle basem. Broni się "Don’t Cut Yourself", dzięki pulsującemu basowi, partiom kwartetu smyczkowego i oryginalnej, minimalistycznej solówce gitarowej.
Tak więc mimo, iż "Grawitacja" nie jest jakimś ogromnym krokiem naprzód, to jednak należy ją uznać za album wciągający, wart eksploracji, po prostu dobry. I to nie tylko ze względu na blond włosy Uli i brodę Bartka.
Jurek Gibadło