Karmelki i gruz
Gatunek: Alternatywa
Zdarzyło się kiedyś tak, że mój wysłużony odtwarzacz mp3 odmówił posłuszeństwa i w trosce o spokój psychiczny podczas przemieszczania się komunikacją miejską - dobyłem słuchawki do radia, które to znajdowało się w mojej komórce.
Telefon nie posiadał ówcześnie miliona gigabajtów gotowych unieść całe dyskografie płyt kradzionych z Internetu, więc innego wyjścia za bardzo nie było. Mamy więc godziny popołudniowe, a głośno wyrażane niezadowolenie z życia współpasażerów zostaje skutecznie zagłuszone przez Trzeci Program Polskiego Radia, w skrócie zwanego Trójką. Tak mniej więcej wyglądał mój pierwszy kontakt z Kombajnem Do Zbierania Kur Po Wioskach i utworem Lewa Strona Literki M promującym płytę pod tym samym tytułem. No i proszę; jakże w moim przypadku bliski prawdy był Marcin Zagański mówiąc w którymś z wywiadów, że wiele zawdzięczają zapleczu Trójki w postaci Piotrów: Kaczkowskiego i Stelmacha.
Minęło pięć lat, sporo koncertów, poboczny projekt w postaci Materaca, przetasowania w składzie i oto mamy rok 2011 - nowa płyta. Już trzy lata temu dało się słyszeć w wywiadach zajawki o nowym materiale, który miał być bardziej minimalistyczny, elektroniczny i ogólnie inny w odniesieniu do dwóch poprzednich. Plany te chyba jednak uległy pewnym zmianom. Nowy materiał to 10 utworów zarejestrowanych w lutym tego roku na żywo, bez dogrywek, czyli zupełnie wbrew temu jak w dzisiejszych czasach przyjęło się produkować muzykę. Zapowiadanej elektroniki także jakoś specjalnie nie da się słyszeć, co uznać można akurat za pozytyw. Kombajn został przy brudnym gitarowym brzmieniu, pełnym szumu i sprzęgu, który da się słyszeć o wiele wyraźniej niż na poprzednich płytach. "Karmelki i Gruz" przez zabieg nagrania "na setkę", zawierają w sobie całą energię, magię i niepowtarzalność koncertów na żywo. Zastanawiam się jednak, czy nie lepszym pomysłem byłoby dopieszczenie nowych utworów w studiu i zrobieniu ich "na czysto", a dopiero później wydaniu "koncertówki" łączącej w sobie materiał z wszystkich trzech albumów.
Po pierwszym przesłuchaniu miałem wrażenie, że nowe utwory nie są tak chwytliwe jak 8 Piętro, jednak z każdym następnym odsłuchaniem dystans się zmniejszał. W pamięć szybko wgryzają się neurotyczne teksty Zagana. Kaskaderzy z charakterystycznym "bo lubię, gdy mówisz, że potrzebny jestem - jak NOWO-TWÓR", a później "miłość to horror (…), miłość to porno", czy publikowane już wcześniej Tornado, gdzie "rzygam tym milionem gwiazd", a "ryby piły". Kompozycyjnie kawałki utrzymane są w konwencji koncertowej. Wydłużone wstępy i zakończenia, szumy, sprzęgi, czy popisy na perkusji. Każda piosenka to pełne historie opisane, nie tylko tekstem ale i muzyką. Jeden z ciekawszych utworów na płycie - "Tulipan i ćma" przez prawie sześć minut rozwija się od spokojnego wokalu, przez ścianę dźwięku na połamanej perkusji kończąc. Jedynym utworem na płycie który trwa mniej niż 4 minuty są "Zegary", gdzie i tak sporo się dzieje.
"Karmelki i Gruz" to płyta wielorazowego użytku, którą tak naprawdę przy każdym odsłuchaniu można poczuć inaczej. Materiał sprawdzi się też na pewno znakomicie na koncertach. Muzyka Kombajnu w połączeniu z lirycznymi wytworami chorej głowy Marcina Zagańskiego to także dobry pomysł na gorsze jesienne dni. Szczególnie polecam w zatłoczonych miejskich tramwajach.
Bartłomiej Luzak