Food For Life, Spirit For Fuck / If...
Gatunek: Alternatywa
Pamiętacie Kr’shna Brothers? Bo ja jak przez mgłę - kiedy zespół wyzionął ducha w 1995 roku, mnie od muzyki bardziej interesowały klocki Lego. Ale kawałki "We Know How to Kill" oraz "Tu i tam" kojarzy każdy szanujący się fan polskiego rocka.
Dzięki Metal Mindowi możemy wreszcie pochylić się nad twórczością grunge’owców z Poznania - do sklepów trafiły reedycje ich dwóch studyjnych albumów.
Kr’shna Brothers funkcjonował w latach 1993-1995, a więc w czasach szczytu popularności i wreszcie powolnego upadku grunge’u (któremu łeb roztrzaskał Kurt Cobain w 1994). W Polsce często doświadczamy nieudanych podróbek "amerykanckich" czy brytyjskich wynalazków muzycznych, niemniej w przypadku Braci Krisznowców sprawa wygląda inaczej. Albumy "Food For Life, Spirit For Fuck" (1993) oraz "If…" (1995) pokazują, że kwartet - mimo wyraźnego wzorowania się na kolegach ze Seattle - ma pomysł na siebie i może cieszyć ucho nadwiślańskich słuchaczy.
Posłuchajcie tego, co dzieje się na pierwszym z wymienionych krążków: brudne brzmienie nie zostało wykreowane tylko po to, by przykryć niedostatki umiejętności. To zestaw naprawdę fajnych, jadących do przodu ("Night Time Victims") i kopiących po zadkach ("We Know How To Kill") kompozycji. Dzięki często wykorzystywanym dwugłosom wokalnym styl Kr’shna Brothers często lokuje się blisko Alice In Chains ("Just Once"), ale i motywy gitarowe dzielnie eksplorują tereny odkryte przez Jerry’ego Cantrella (zarówno mocne "The Salvations Souls", jak i klasyczna grunge’owa ballada "Tu i tam"). Znajdziemy tu też nawiązania do Pearl Jam - "Just Once" bardzo przypomina "Even Flow"; zdarzy się Jackowi Adamczykowi pozaciągać swym zachrypniętym głosem w stylu Kurta ("I Beg You - Stay With Me"). Bardzo charakterystycznym momentem "Food For Life (…)" jest cover "Dni, których nie znamy" (z repertuaru Marka Grechuty i Anawy, rzecz jasna) - to zaskakująca, energetyczna wersja tej pięknej piosenki.
Druga ze wznowionych płyt, "If…", jest cenniejszym wydawnictwem, a to z tego względu na fakt, iż pierwotnie ukazała się w niewielkim nakładzie i to w momencie, gdy zespół już dogorywał. Nic dziwnego, że mało kto o niej słyszał; dla muzyków jednak jest ona jednakowo ważna, co podkreśla w wywiadach gitarzysta Jarek Szydłowski. "If…" brzmi cieplej, co ciekawie koresponduje z mroczniejszą atmosferą całego albumu, której świetnym przykładem są ciężki "Burning To The Inside" czy okraszony niemal metalowym riffem "Shout! Shout!". Wyróżniają się też zagrane tylko na gitarach i zaśpiewane po polsku "Jeżeli…" - kolejna udana balladka, oraz "Pole Zielone (Zakurzysz?)" - mantryczny, zakręcony numer, zgadnijcie o czym. Ciekawą metamorfozę na "If…" przeszedł Adamczyk - śpiewa zdecydowanie niżej, mniej używa chrypki; acz osobiście wolę go drącego się w stylu Cobaina.
Podsumowując - oba studyjne albumy Kr’shna Brothers stanowią bardzo udane nawiązanie do najpopularniejszej w tamtym okresie odmiany rocka. Warto więc sięgnąć po wznowienia "Food For Life, Spirit For Fuck" i "If...", by przekonać się, że Polak nawet w Poznaniu może stworzyć sobie namiastkę Seattle.
Jurek Gibadło