Hedone

2020

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy Hedone
Recenzje
Grzegorz Bryk
2021-02-01
Hedone - 2020 Hedone - 2020
Nasza ocena:
8 /10

Już kompilacyjny „Rare 92 – 20” z połowy 2020 roku zwiastował, że uśpiony od całych wieków łódzki Hedone, może jeszcze się na dobre nie rozbudził, ale przynajmniej łypnął jednym okiem by ocenić czy ta nowa rzeczywistość potrzebuje go już teraz. I najwyraźniej wywnioskował, że tak, że to dobry moment by rozprostować kości.

Maciej Werk wydaje rzadko. Wystarczy wspomnieć, że poprzedni Hedone (z greckiego Rozkosz) pochodzi sprzed 15 lat, gdy ukazał się album „Playboy” (2005). I właściwie od tamtego czasu, poza solowym „Songs That Make Sense” (2012), nie mieliśmy nowej muzyki od Werka. Tymczasem zamykający kompilację „Rare 92 – 20” premierowy utwór „What Dickens Says About Loneliness” w nowej wersji okazał się zarazem rozpoczynającym czwarty i wyczekiwany długogrający krążek Hedone zatytułowany „2020”. No i tak się złożyło, że ten album z 31 grudnia 2020 roku jest zarazem jednym z lepszych polskich krążków ubiegłego roku.

Można odnieść wrażenie, że świat zimnych syntezatorów przynajmniej w pewnych kręgach mocno wraca do łask. W podobnie zamglonych, czarno-białych i bądź co bądź melancholijnych klimatach nagrywają Hidden By Ivy („Inner” z 2019 roku), ale przecież w tym samym kierunku powędrowali wieczni eksperymentatorzy z Ulver dając temu wyraz na ostatnim, prześwietnym „Flowers of Evil”. Jest tu post-industrial, synth-pop, cold wave, ciężkie gitary, mocne bity, iskrząca się elektronika i gęste syntezatory, jest Depeche Mode i kompozycje, które sprawiają wrażenie jakby pisane były z myślą o tanecznej imprezie chwilę przed końcem świata. Jest wreszcie mrok, zaduma, posępna atmosfera i jakieś przeczucie rozpadającej się na naszych oczach rzeczywistości.

Jako zamknięta całość „2020” sprawia wrażenie niezwykle dekadenckiego i eleganckiego muzycznego listu, ale to nie tak, że Werk tylko smęci pod nosem. „What Dickens Says About Loneliness” to hicior, przy którym można potańczyć. Taneczne tempo ma też choćby „Discommunicate „ czy „Corruption” zakończony typowo ogniskowym chórkiem w akompaniamencie gitary akustycznej. Rockowym sznytem naznaczony jest „Wstyd”, przecudnie rozkołysze ascetyczna, quasi-soulowa ballada „Jak?” zaśpiewana przez Joannę Pyrkowską a funkowy flow chwyci przy „Funky” z wybuchami dęciaków Piotra Janiaka (saksofon) i Witolda Haliniaka (trąbka).

Przy okazji wspominania o gościach warto zaznaczyć, że w nagraniach „2020” brali udział chociażby Wojtek Pilichowski, blues-soulowa wokalista Stevee Wellons, Tomasz „Mechu” Wojciechowski, Sebastian Binder (w tym na gitarze slide), Kuba Sokołowski, Łukasz Klaus czy Michał Jeziorski. Całość zwieńczy ten kapitalny krążek trochę apokaliptyczny numer tytułowy pięknie domknięty w finale dźwiękami osamotnionego pianina.

Świetny powrót Hedone z muzycznych zaświatów.