Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś fenomenu polskiego jazzu, z tą płytą powinno ci się udać.
Jeszcze kilka lat temu uważałem jazz (i wszelkie wariacje na temat) za gatunek dla snobów, szczególnie dziennikarskich (a byłem wtedy pismakiem zarabiającym w ten sposób na życie). Oto gros koleżanek i kolegów po piórze, którzy na co dzień rzeźbili w metalu, elektronice i hop-hopie, jak jeden mąż zajarało się nową falą rodzimego jazzu. Nie tego w smokingu i muszce, a raczej nawiązującego do muzyki rozrywkowej, pachnącego funkiem, rockiem i inną alternatywą.
Pamiętam, kiedy przestałem gadać farmazony. Poszedłem na koncert Pink Freud do krakowskiej Alchemii i zgubiłem buty z wrażenia. Ci kolesie to rock'n'rollowcy, co się zowią, tyle że szarpią/dmuchają w inne instrumenty. Moc, czad, energia - wiele kapel rockowych mogłoby się od nich uczyć scenicznego szaleństwa, o wykonawczym kunszcie nawet nie ma co pisać.
Ucieszyłem się więc, gdy wspomniani Freudzi skumali się z Lao Che, by wspólnie - jako Jazzombie - nagrać płytę inspirowaną tekstami Juliana Tuwima, Jana Brzechwy czy Bolesława Leśmiana. Jak się domyślacie po tytule albumu - "Erotyki" - nie o lokomotywie będzie tu mowa, a o pociągu do płci przeciwnej.
Połączone siły obu kapel pochwalić trzeba przede wszystkim za bogactwo aranżacyjne, ale gdy ma się do dyspozycji 10 muzyków, którzy dzierżą w rękach całą paletę instrumentów dętych, strunowych, perkusyjnych i klawiszowych, tedy nie trudno o brzmieniowe czary.
Jednak to bogactwo nie przekłada się na rozbudowane utwory - i nie traktuję tej uwagi jako zarzutu. "Erotyki" wypełnione są sunącymi wolno niczym obiecane zombie kompozycjami. Odnoszę wrażenie, że Lao Che i Pink Floyd za pomocą tego krążka mają ideę pokazać nam, jak blisko hip-hopowi do jazzu. Przygotowane podkłady (nad którymi góruje wokal Spiętego), brzmią jak sample, a i sam wokalista chętnie sięga po melorecytację, vide zjawiskowa wersja "Dziewiątej".
Chwalę więc tę inicjatywę zarówno ze względów muzycznych, jak i przełamujących bariery. Mam nadzieję, że Państwo to kupią.
Jurek Gibadło