Solowemu debiutowi Brody Dalle zdecydowanie bliżej do muzyki jej męża Josha Homme’a niż do punkowej tradycji The Distillers. Na "Diploid Love" nie ma jednak mowy o kopiowaniu czyjegoś stylu. Brody na nowo stworzyła swoje artystyczne "Ja."
Współproducentem solowego krążka Brody jest Alain Johannes, człowiek-orkiestra w dużej mierze odpowiedzialny za sukcesy QOTSA, Eleven, Eagles of Death Metal czy Them Crooked Vultures. Słuchając "Diploid Love" czuje się, że ten geniusz trzyma nad wszystkim pieczę, jednak to Brody jest zdecydowanie główną postacią albumu. Jak podkreśliła w wywiadzie dla Rolling Stone sama nagrała 80% muzyki, często na zupełnie nowych dla siebie instrumentach.
Na "Diploid Love" nie brakuje zaskakujących rozwiązań, całość brzmi jednak niezwykle spójnie. Słucha się tego znakomicie. Punkowy riff w otwierającym album "Rat Race" zostaje w refrenie zestawiony z energetyczną trąbką. Jeśli zastanawialiście się, czy da się połączyć stoner rocka z dźwiękiem waltorni to twierdzącą odpowiedź da wam "Underground". Kawałek kończy się przygrywką na ukulele i dęciakami rodem z ulic Hawany. Od bardziej elektronicznej strony, podszytej syntezatorami, klawiszami i automatem perkusyjnym Brody prezentuje się w "Carry On". Nie zabrakło także miejsca dla ballady - ubarwione skrzypcami i odgłosami gaworzących dzieci "I Don’t Need Your Love" to najbardziej intymny i emocjonalny moment albumu.
Diametralnie zmienił się także sposób śpiewania Brody. Na nowym albumie pokazuje pełnię skali swojego nieprzeciętnego wokalu. Gdy trzeba, nadal potrafi być zadziorna jak w czasach Distillers, jednak w większości utworów jest melodyjna, a momentami nawet liryczna. Najbardziej spektakularną próbką jej nowych możliwości głosowych jest zamykające płytę "Party for Prostitutes".
Pomysły na solowy album Brody miała już w 2010 roku, jednak wychowanie córki i druga ciąża spowodowały odpoczynek od muzyki. Albumowi wyszło to na dobre, jak podkreśla Brody, to najbardziej osobisty krążek w jej karierze. W większości oparty jest na doświadczeniach związanych z macierzyństwem. Opus magnum tej płyty jest singlowe "Meet The Foetus/Oh the Joy", które właściwie jest dwoma utworami w jednym. Część pierwsza to rodzicielska opowieść o wszystkich strachach związanych z przyjściem dziecka na ten niezbyt przyjazny świat. Obawy przechodzą jednak w końcówce utworu w euforię spowodowaną "wybraniem bycia matką" jak stwierdziła sama Brody w jednym z wywiadów.
"Diploid Love" to po prostu świetny, nowoczesny, dojrzały i pełen emocji gitarowy album. Brawo.
Maciej Pietrzak