Florence + The Machine. Głos Wszechmogący
Gatunek: Alternatywa
Florence Welch w ciągu ostatnich czterech lat odniosła jeden z największych sukcesów komercyjnych i artystycznych w szeroko rozumianej muzyce pop. Wydanie biografii artystki było więc tylko kwestią czasu…
Nie ukrywam, że pisanie biografii tak młodej wokalistki jak Florence wydało mi się początkowo zbyt wczesne. W końcu ruda ma dziś na koncie dopiero tylko dwa albumy studyjne, aż dwie płyty koncertowe oraz masę EP-ek i singli (jeśli dział marketingu wytwórni utrzyma tempo wyprzedzi w kategorii "wypełniaczy dyskografii" management Iron Maiden). Z drugiej strony kariery na taką skalę (zapisujące się w historii muzyką a nie skandalami) nie zdarzają się dziś często, stąd autorka "Głos wszechmogący" znajduje sens dla swojej książki na rynku. Życie jej idolki (przynajmniej takie można odnieść wrażenie czytając "Głos…") jest zaś na tyle obfite w wydarzenia, że bez wodolejstwa udało się opisać je na blisko trzystu stronach.
"Głos wszechmogący" jest napisany barwnym językiem przez co historię Florence + The Machine czyta się prawie jak powieść. Zoe Howe dość wnikliwie opisała dzieciństwo wokalistki a także jej korzenie muzyczne. Wczesne inspiracje (nie będę zdradzał jakie) ówczesnej panny Welch mogą nawet wydać się zaskakujące dla kogoś, kto osłuchany jest tylko w hitach pokroju "You Got The Love" czy "Shake It Out".
Na kartach biografii poznajemy jednak nie tylko wpływy muzyczne młodej Florence, ale także informacje z rubryki o plotkach a dotyczące jej związków, imprez oraz upodobań modowych (ciekawostek o tym, co artystka lubi jeść albo nie ma albo je przeoczyłem). Bardziej intrygujące są jednak historie genezy poszczególnych tekstów czy piosenek (matki fanek zadowolone, że ich córki słuchają grzecznej Florence powinny przeczytać zwłaszcza te akapity!). Całą opowieść ubarwiają liczne cytaty głównej bohaterki i jej współpracowników przynoszące także sporo interesujących informacji.
Całokształt psuje jednak dość lukrowany charakter biografii i za małe skoncentrowanie się autorki na muzyce (!). Tak jakby to, w co ubiera się Florence na scenie było ważniejsze niż jej faktyczny talent. Książka kończy się praktycznie na wydaniu "Ceremonials", drugiego (i lepszego niż debiut) albumu zespołu. Dziwne o tyle, że w wymienionej na końcu dyskografii wymieniony mamy także "MTV Unplugged".
Wydany przez In Rock "Głos wszechmogący" mimo swoich wad to bardzo dobra biografia Florence i jej grupy, choć trudno nie odnieść wrażenia, że powstała za szybko. Kolorytu i wiarygodności dodał by jej rozdział o promocji drugiej płyty, a także o wspomnianej płycie akustycznej oraz utworze "Breath of Life" promującym film "Śnieżka i łowca", który wniósł do stylu zespołu novum w postaci współpracy z orkiestrą. Mimo wszystko polecam nie tylko fanom rudowłosej piosenkarki.
Jacek Walewski