Beware of Darkness

Orthodox

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy Beware of Darkness
Recenzje
2013-09-10
Beware of Darkness - Orthodox Beware of Darkness - Orthodox
Nasza ocena:
9 /10

Ten, kto preferuje garażowe granie w stylu The White Stripes, czy The Black Keys, z pewnością nie zawiedzie się na debiucie formacji Beware of Darkness.

Mimo dość krótkiego stażu, Beware of Darkness istnieją bowiem od 2010 roku, zdążyli pokazać się na licznych koncertach i festiwalach, supportując występy takich gwiazd, jak Stone Temple Pilots, Bush, Deftones, czy Social Distortion. Ten rok zapowiada się całkiem pracowicie. W czerwcu odbyli trasę po USA, przez cały lipiec otwierają koncerty Smashing Pumpkins w ramach europejskiej trasy, a w Halloween wystąpią na festiwalu Rob Zombie's Great American Nightmare.

Beware of Darkness na debiucie zaprezentowali się z dość różnorodnej strony. Krążek "Orthodox" nie jest spójny brzmieniowo ponieważ podzielony jest na cztery sekcje - "Ignorance", "Loss", "Depression" oraz "Enlightenment". W każdej z nich znajdziemy po trzy utwory, pasujące do nazw każdej z części, odzwierciedlające emocje zawarte zarówno w muzyce, jak i w tekstach. Absolutnym przebojem formacji, z którym zdążyliśmy się osłuchać na rok przed wydaniem "Orthodox", jest "Howl". To riffowanie w stylu Led Zeppelin, sekcja rytmiczna pracuje, niczym band "Gigantów". Również frazy wokalu przypominają te śpiewane przez Roberta Planta.


Najbardziej klimatycznym numerem na płycie jest "All Who Remain", który został napisany przy współpracy z Johnem 5. Ich rock and rollowe oblicze miałem okazję poznać za sprawą EPki, natomiast "Orthodox" pozwala mi odkryć kapelę od strony balladowej, m.in w "Amen Amen", "All Who Remains", czy "Live On Earth". Nie zabrakło też psychodelicznej solówki z wykorzystaniem cofanej taśmy w "Salvation Is Here". Na zakończenie w "Hummingbird" jest minimalistycznie i nastrojowo za sprawą akustycznej partii gitarowej oraz charyzmatycznego śpiewu Kyle'a Nicolaidesa, który porównać można z manierą wokalną Matta Schultza z Cage The Elephant.

Brzmienie lat '70 ponownie wraca do łask i spotyka się pozytywną recepcją słuchaczy. Można by pomyśleć, że takowy styl grania jest już dawno wyeksploatowany i odgrzewanie riffów w stylu Led Zeppelin, beatlesowskich aranży, porywających, rock and rollowych numerów The Rolling Stones, czy grunge'u lat '90 mija się z celem i wszystkim się przejadło. Jednak taka mieszanka stylistyczna sprawia, że formacji chce się słuchać z wielką przyjemnością, ponieważ poza inspirowaniem się twórczością swoich idoli, Beware of Darkness dają dużo od siebie i nie mamy tu do czynienia z całkowitym "kserowaniem" patentów.

Wojciech Margula