Walijska grupa pod dowództwem blondwłosej Ritzy Bryan osiągnęła już całkiem sporo, mimo że "Wolf's Law" to dopiero drugi w dorobku tria krążek studyjny.
The Joy Formidable supportowali Paula McCartney'a i chociażby Muse na trasie promującej "The 2nd Law". Mniej zachęcający dla poważniejszych słuchaczy może być fakt umieszczenia utworu "Endtapes" na soundtracku do filmu "Zmierzch: Przed Świtem".
Niemniej świta Ritzy wyrasta powoli na znaczący w alternatywnym półświatku zespół, a i sama wokalistka i gitarzystka staje się powoli poskromicielką dominacji Karen O z Yeah Yeah Yeahs. The Joy Formidable zdają się być tego w pełni świadomi i szykując następcę "The Big Roar" (2011) nie uniknęli pewnych elementów epickości. Nowy krążek rozpoczyna bowiem "This Ladder Is Ours" z filmowym, symfonicznym wstępem, a i w dalszej części utworu orkiestra wspiera rockowe poczynania zespołu. Smyczki jednak największe wrażenie robią w wieńczącym album "The Turnaround" (później jest jeszcze bonusowy "Wolf's Law"), w którym podniosły nastrój aż prosi się o smoking i muchę pod szyją. Pozostała część materiału oscyluje w klimatach alternatywnego rocka, pop-rocka i shoegaze z miłymi urozmaiceniami w postaci akustycznego "Silent Treatment" i soczyście hard rockowego "Maw Maw Song" z masywną sekcją i riffem na wstępie oraz refrenie. Później robi się nieco dream-popowo, ale to wciąż jasny punkt "Wolf's Law".
Od wielu podobnych kapel w gatunku alternatywnego rocka różni The Joy Formidable przede wszystkim solidny warsztat instrumentalistów. Doskonałe wrażenie robi Matt Thomas na perkusji, który spokojnie mógłby odnaleźć się w klimatach znacznie cięższych. Nie gorzej radzi sobie sama Ritzy na gitarze o brzmieniu brudnawym, charczącym - parokrotnie popisując się nawet interesującymi, post-rockowymi solówkami ("Maw Maw Song"). Śpiewa zresztą równie udanie, bo daje radę zarówno przy spokojniejszych utworach, potrafi wtopić się w podniosły klimat i wokalnie radzić sobie na tle orkiestry symfonicznej, a i w swoim naturalnym środowisku alternatywnych piosenek krzesze z głosu porządne frazy. Numery, szczególnie te mniej rzucające się w uszy, są wprawdzie oparte na podobnym schemacie kompozycyjnym i momentami brzmią bliźniaczo, ale jakoś nie przeszkadza to "Wolf's Law" w zaskarbieniu sobie sympatii słuchacza - tym bardziej, że nawet w natłoku podobnych piosenek wokale potrafią zaskoczyć dobrą melodią, a instrumentaliści niebanalnymi rozwiązaniami.
Najbardziej na "Wolf's Law" podobają się właśnie tętniące życiem instrumenty: miłe zagrywki gitarowe, świetne przejścia na perkusji i ogólnie dobra sekcja rytmiczna. To sprawia, że nowy album The Joy Formidable na tle innych alternatywnych płyt brzmiących zdecydowanie zbyt studyjnie, wręcz hermetycznie, wyróżnia się rockowym pazurem i muzyczną werwą. Warto się więc z krążkiem walijskiego tria zapoznać, choć na koncertach na pewno brzmią jeszcze lepiej.
Grzegorz Bryk