New Order dołącza do grona zespołów, które nie mogą się skończyć.
A kończyli już dwa razy: w 1993 roku członkowie zespołu wyrosłego na gruzach Joy Division postanowili zająć się solowymi projektami, dochodząc do wniosku, że wspólnie nic nowego już nie wymyślą. Ich powrót w 1998 roku potwierdził tę tezę - skuszeni propozycjami zagrania na dużych (i dobrze płatnych) festiwalach New Order zostali na polu bitwy na dłużej, nagrywając dwa krążki: "Get Ready" i "Waiting for the Sirens' Call". Dobre, wciągające i przebojowe na ich manchesterski sposób, ale w żadnym wypadku nie odkrywcze. A przecież na prekursorstwie takich krążków, jak "Power, Corruption & Lies" (początki techno łączonego z rockiem) ten skład dorobił się miana kultowego.
Po kolejnym odejściu na emeryturę (2007) New Order wracają - już bez Petera Hooka. Widocznie jeden z liderów formacji doszedł, słusznie, do wniosku, że nie wchodzi się trzy razy do tej samej rzeki. Jego koledzy nie mieli oporów - koncertują i właśnie wydają nowy krążek "Lost Sirens".
OK, słowo "nowy" jest tu nie na miejscu. Jak przyznają muzycy grupy, osiem piosenek zgromadzonych na tym albumie to odrzuty - przepraszam: piosenki, które nie zmieściły się na płycie "Waiting For The Sirens Call" oraz jedna, "Hellbent" pochodząca ze składanki największych przebojów Joy Division i New Order.
Abstrahując od okoliczności wydania (wolałbym, by te kawałki ujrzały światło dzienne bez kolejnego powrotu zasłużonego składu) mamy do czynienia z wartościowymi kompozycjami, obarczonymi znajomym smutkiem, angielską flegmą, osadzone w gitarowym stylu, charakterystycznym dla drugiego wcielenia zespołu spod Manchesteru. Mamy więc mroczne, rozjaśniające się tylko miejscami "Californian Grass" ze zgrzytliwymi partiami gitary Bernarda Sumnera. Frontman odpala świetny riff w znanym już "Hellbent" (tu w innym miksie) i wyśpiewuje chwytliwy refren, rozwiewający wątpliwości kim inspirowali się Oasis…
Nie brakuje tu rzecz jasna elektroniki, ale raczej tej minimalistycznej, niż agresywnej - wstęp do "Shake It Up" to cudowne syntezatorowe pejzaże, pozbawione industrialnej bezduszności techno. Zręczną ornamentykę wychodzącą spod palców Hooka i Phila Cunninghama usłyszymy też w "Sugarcane" i "I Told You So". Jest nieźle.
To krótkie, konkretne wydawnictwo, zastanawiam się, czy przypadkiem nie jedyne w trzecim życiu New Order. Opinię o sensie ostatnich działań zespołu pozostawiam każdemu pod rozwagę, natomiast "Lost Sirens" polecam w pełni podpisując się pod ładną notą.
Jurek Gibadło