Krew Sex Popyt Podaż
Gatunek: Alternatywa
"Krew Sex Popyt Podaż" - członkowie zespołu Braty z Rakemna wiedzą na czym świat stoi i nie boją się nam o tym mówić.
Kto na widok nazwy Braty z Rakemna reaguje "hej, skądś to znam" to ma rację. Kapela wydała osiem lat temu bardzo obiecujący debiut "Fusy precz !!!" i to pod auspicjami nie byle kogo, bo wytwórni Sony. Niestety potencjału zespołu z Gryfina nie wykorzystano i utalentowani twórcy muzyki łączącej w sobie rockową alternatywę, punkową werwę i psychodeliczne odjazdy zapadli się artystycznie pod ziemię.
Wracają - z nowym wydawcą, świeżym podejściem do własnej twórczości i jedenastoma gitarowymi kawałkami. Numery podane pod postacią płyty "Krew Sex Popyt Podaż" to jednak nie kaszka z mleczkiem, nie dostaniemy tu jednoznacznych hitów, riffów, które rzucą na kolana za pierwszym razem oraz tekstów, które będziemy śpiewać pod prysznicem. To nie wada - to rzeczywistość potwierdzająca, że Bratom z Rakemna chodzi o coś więcej, o alternatywny przekaz, ale nie jakiś tam pseudointeligencki, odstawiający hipsteriadę. Raczej będący celnym zobrazowaniem świata, w którym przyszło nam żyć i sposobu, w jaki muzycy formacji go odbierają.
Co znajdziemy na drugiej płycie kwartetu? Dobrze podaną indie rockową muzykę z elementami elektroniki (nazwisko Bors obecne w książeczce płyty nie pozostawia wątpliwości, co do kierunku brzmienia) - syntetyczne brzmienie klawiszy w "Piosenki z treścią w tytule" to nie tylko element charakterystyczny dla utworu, ale także jego siła.
Ale liczy jest tu przede wszystkim dobrze pracująca gitara - "Z twoich tłustych oczu" prowadzone jest przez przyjemne lekkie brzdąkanie, mięsny bas oraz oszczędną, ale adekwatną solówkę. Dostajemy tu też solidny, choć osadzony na potupankowym bicie, riff w "Graj piękny cyganie". Gdy do tak ciekawie pomyślanej muzyki dorzucimy świetne, zaangażowane w przystępny sposób, poetyckie teksty w rodzaju "Namiętność to tylko znamię" lub "Spośród wszystkich kłamstw najbardziej boli miłość", otrzymamy obraz kapeli świadomej, pomysłowej, niebanalnej.
Jest też coś, co mnie w tej płycie drażni - a co z pewnością wynika z przemyślanego zabiegu - to odloty wokalisty. Kiedy napotykam utwór "Czarny pasterz", rozpoczynam medytację na temat "Czy Jakub Stankiewicz śpiewać potrafi?". Rzecz jasna parę piosenek później otrzymuję jednoznaczną odpowiedź twierdzącą (w "Dylematach" śpiewa lekko, prezentuje wielogłosy), ale jako wokalny purysta subiektywnie nie cierpię fałszowania. Denerwuje mnie też coś, co nazywam "syndromem Kobranocki" - w niektórych piosenkach gardłowy brzmi jakby seplenił, co prawdą nie jest.
Niezależnie od tego "Krew Sex Popyt Podaż" to rzecz, którą powinni znać wszyscy chcący szczycić się mianem znawcy współczesnego polskiego rocka. To chyba wystarczająca rekomendacja dla Bratów.
Jurek Gibadło