Za każdym razem, gdy widzę nazwę Placebo, zastanawiam się: czy ktoś jeszcze tego słucha? Prawie 15 tysięcy osób, które przy pomocy serwisu Last.fm w dwa tygodnie po premierze zapoznały się z nową epką grupy potwierdza, że tak.
Placebo to dość specyficzny twór - goście, delikatnie mówiąc, są kilka lat za muzycznymi modami, ale i tak pojawiają się na wielkich festiwalach. Ba, zawsze jest tam jedną z największych gwiazd (vide tegoroczny Coke Live)! Druga sprawa to jakość materiału, który proponują. Moim skromnym zdaniem nie nagrali ani jednej płyty, która byłaby w stanie powalić słuchacza w całości - to raczej kapela pojedynczych strzałów. I może właśnie dlatego ich najnowsze wydawnictwo jest składającą się z pięciu utworów epką, a nie albumem długogrającym.
W końcu lepiej wydać jedynie pięć dobrych kawałków, niż dwanaście, z czego ponad połowa będzie wypełniaczami, czyż nie? Tak też postanowili postąpić Brytyjczycy, którzy od ponad trzech lat nie przedstawili słuchaczom premierowego materiału. Jak widać, Brianowi Molko, Stefanowi i Steve'owi Forrestowi pisanie nie idzie już tak lekko, lepsza więc epka, niż nic.
Jak zasugerowałem wyżej "B3 EP", bo tak zowie się owo dzieło, składa się z pięciu piosenek - czterech nowych i jednego coveru - "I Know You Want To Stop" grupy Minxus. Nieznającym tego numeru powiem, że nie jest to kompozycja specjalnie nośna, ale w wersji Placebo zyskuje drapieżności. Premierowe utwory pozwolą nam zanurzyć się w klimatach dobrze znanych z poprzednich płyt formacji. Trio kontynuuje elektroniczne poszukiwania, które zaczęło kilka lat temu z zamiarem odświeżenia wizerunku. I faktycznie, delikatny powiew świeżości na "B3 EP" poczujemy, a najsympatyczniejszym jego objawem jest piosenka "The Extra". Utrzymana w wolnym tempie, prowadzona jest przez cięty motyw gitary akustycznej, ładnie podane pianino i syntetyczny bit. Tak sobie myślę, że mieszanie elektroniki z instrumentami akustycznymi to mógłby być dobry patent dla Placebo, ale jakoś w kościach czuję, że panowie raczej nie pójdą w tym kierunku.
Dlaczego? Bo nadal interesują ich transowe rockery ze skrzypiącymi, pseudo-agresywnymi gitarami. Tytułowy "B3" to w zasadzie dobry numer, tyle że nie ma w sobie ni krztyny oryginalności - takie rzeczy ci kolesie (konkretnie dwóch z nich) grało w okolicach "Without You I'm Nothing". Z kolei smętne "I.K.W.Y.L." ma coś w sobie z melancholii "Meds" - Molko ma swój ograny sposób na kreowanie melodii gitarowych i nie oczekiwałbym już żadnej zmiany.
Placebo przygotowali dla nas niezłą epkę, pięć piosenek na równym poziomie. "B3 EP" z pewnością nieco zaspokoi fanów, za to na pewno nikogo na twórczość tej kapeli nie nawróci.
Jurek Gibadło