Neck Of The Woods
Gatunek: Alternatywa
W muzyce już wszystko napisano i powiedziano - to przykry truizm, który znajduje potwierdzenie w otaczającej nas dźwiękowej rzeczywistości.
Dlatego moje muzyczne ja pragnie, jak ziemia deszczu przy plus 35-ciu stopniach, oryginalnych i pięknych melodii (oba warunki muszą być spełnione na raz). I właśnie to dostałem wraz z nową płytą Silversun Pickups.
SSPU to nie jest zespół znikąd - kwartet zadebiutował płytą "Caravans" pięć lat temu, kiedy granie alternatywnego rocka łączącego psychodelię lat '60 z energią pierwszej połowy lat '90 zaczęło zyskiwać na znaczeniu. Trzech panów i pani krok po kroku pukali do drzwi może nie wielkiej kariery, ale do ekstraklasy muzyki tyleż ambitnej, co bardzo melodyjnej. Na "Neck of the Woods" wreszcie im się udało. Pierwsze miejsce na amerykańskiej liście artystów niezależnych, szóste ogółem, pierwsza setka w Wielkiej Brytanii…
Potwierdzeniem ich klasy na szczęście nie są tylko listy sprzedaży. Trzeci album Silversun Pickups to bowiem kopalnia znakomitych atmosferycznych piosenek, z jednej strony wyraziście gitarowych (mimo obecności speca od elektroniki) gdzieś z rejonów dawnego The Smashing Pumpkins, ale z drugiej subtelnych, pełnych cudownego, niebanalnego uroku (mnie kojarzy się trochę z Death Cab for Cutie, ale i Tame Impala).
Tu właściwie każdy numer może być alternatywnym przebojem. Alternatywnym, bo nie ma tu żadnej zgranej melodii, a piosenki pewnie nie przypadną do gustu Waszym babciom, przyzwyczajonym do oklepanej sekwencji akordów. To jest ich błąd, bowiem ominie ich zachwyt nad tak cudownymi numerami, jak otwieracz "Skin Graph" - znakomita, utrzymana w średnim tempie kompozycja z fajnym wykorzystaniem elektronicznych wstawek, brudnym, gitarowym refrenem i charakterystycznym, nieco onirycznym śpiewem gitarzysty Briana Auberta (wspomaganego przez basistkę Nikki Monninger). Albo "Make Believe" - wyrazista, specyficzna partia perkusji, zapętlony motyw czystej gitary i mruczane zaśpiewy w refrenie, a wszystko ozdobione garażową solówką. Cudo! A to dopiero początek!
A później? Co piosenka, to temat przynajmniej na oddzielny akapit. Ale wspomnę tylko o najlepszych. Do tych z pewnością należy zaliczyć cukierkowy we wstępie "Bloody Mary" z beatlesowskimi wokalami i dream popowym klimatem. Wybijają się także "Here We Are (Chancer)" ze względu na minimalistyczną, opartą o grę perkusji aranżację i smutny, senny klimat, zalatujący noise rockiem "Mean Spirits" czy "The Pit", które mogłoby być przebojem Coldplay.
Co ciekawe - większość z kawałków na "Neck of the Woods" jest relatywnie długa - mało który trwa mniej niż 5 minut. Mimo to piosenki owe się nie nudzą, są zmyślnie poprowadzone, po prostu wciągają. Godzina romansu z płytą mija nawet nie wiadomo kiedy.
Nie wiem jak to się stało, że ominął mnie fenomen Silversun Pickups, ale wreszcie mam okazję, by się pokajać i nadrobić zaległości. Nieoczywiste kompozycje Amerykanów łyknąłem bez popity, za pierwszym razem. Te piosenki są po prostu świetnie przemyślane i podane. Niespodziewanie otrzymałem kolejnego kandydata do Topu 2012. Polecam!
Jurek Gibadło