Chris Cornell o grunge i współczesnym popie
Chris Cornell bardzo krytycznie wypowiada się zarówno o aktualnym obliczu popu, jak i o rocku z lat '80.
Frontman Soundgarden nie owija w bawełnę: "Współczesny pop nie może być już gorszy niż w tej chwili". Jednym z nielicznych pozytywnych zjawisk na tej scenie Cornell upatruje w Adele. "Ona ma prawdziwe piosenki i naprawdę je śpiewa. To pokazuje, że wciąż największa liczba nabywców reaguje na muzykę tworzoną przez żywą istotę."
Wbrew pozorom, zdaniem Cornella ta sytuacja może jednak wyjść muzyce na dobre:
"Zawsze uważałem, że muzyka rockowa zyskuje dzięki przeszkodom. Najgorszy rock powstaje wtedy, gdy jest najbardziej kochany - przykładem są późne lata '80. To jedyny okres, kiedy hard rock był najlepiej sprzedającym się gatunkiem, a przecież większość z tego co wówczas powstało to gówno. Scena w Seattle była tego całkowitym przeciwieństwem. Soundgarden odegrał znaczącą rolę w zmianie kierunku. Byliśmy jedną z pierwszych kapel, którą komercyjna rockowa machina wzięła na celownik stwierdzając: 'To jest przyszłość. Ten zespół, czy te zespoły będą sprzedawać w przyszłości miliony płyt'. Jedną z podstawowych przyczyn, dlaczego grunge tak szybko stał się popularny, było rozczarowanie ludzi muzyką, która ich otaczała. To samo dzieje się w tej chwili. Mamy doskonałą okazję przyczynić się do uzdrowienia rocka, ponieważ mamy przeciwko czemu się buntować."
Warto przypomnieć, że Chris Cornell ma za sobą romans z popem, którego owocem była wyprodukowana przez Timbalanda płyta "Scream". Album zebrał miażdżące recenzje zarówno wśród krytyków jak i fanów.