Trivium do studia w październiku

Newsy
Trivium do studia w październiku
Kapela z Florydy potwierdziła, że w październiku tego roku zamierza wejść do studia aby pod okiem Colina Richardsona i Martina Forda nagrać nowy materiał, który ma ukazać się na początku 2011 roku za sprawą Roadrunner Records.

Gitarzysta formacji, Corey Beaulieu potwierdził kilka faktów dotyczących planów kapeli na drugie półrocze: "Pod koniec marca tego roku skończyliśmy promocję naszego ostatniego krążka ("Shogun" - przyp.red.) i zakładaliśmy, że nowy album nie ukaże się wcześniej niż w lutym/marcu przyszłego roku, więc zostawiliśmy sobie trochę czasu na pisanie i doskonalenie materiału. I ten czas naprawdę zaprocentował - nikt nas nie popędzał, więc mieliśmy czas żeby wszystko brzmiało tak jak tego chcieliśmy".

Na pytanie o nowego perkusistę, który zastąpił dotychczasowego bębniarza, Travisa Smitha, muzyk odpowiedział: "Myślę, że pasuje on bardziej do naszego stylu pisania utworów. Gra dość agresywnie i jego styl nadaje dużo energii i intensywności muzyce. Ponadto jego kreatywność podnosi naszą muzykę o poziom wyżej. Nie mamy przestojów, wszystko idzie z nim szybko. Można powiedzieć, że jest jak gąbka, szybko chłonie utwory. Pisząc nowy utwór zaczynamy jammować i wszystko bardzo szybko idzie do przodu i zatrzymuje się dopiero w miejscu kiedy trzeba skupić się na detalach, zamiast skupiania się nad jednym z głównych motywów w kółko. Oszczędzamy przez to sporo czasu".

Z kolei na pytanie jakiego materiału można się spodziewać po nowym albumie: "Tym razem skupiliśmy się bardziej na pewnej klamrze i spójności danego kawałka. Postawiliśmy na bardziej chwytliwe numery bez zbędnego zbaczania z głównego szlaku. Wobec tego nie ma mowy tym razem o siedmio- czy ośmiominutowych kawałkach. Jest sporo fajnych riffów i, tradycyjnie, dużo solówek. Nie brzmi to jak "Shogun", ale nadal brzmi jak Trivium. Krążek będzie mieć zdecydowanie inny feeling w porównaniu do naszego ostatniego krążka. Numery są bardziej bezpośrednie, ciężkie i szybsze. Mimo wszystko jest w tym wszystkim jakiś balans. Na płycie znajdą się utwory wyłącznie z krzyczącym wokalem, ale także takie, które są wyłącznie śpiewane, jak również miks jednych i drugich. Podobnie jak na albumie "Ascendancy". Przez to każdy utwór ma swój styl, reprezentuje coś innego, ale jako całość jest to wszystko bardzo spójne, zbalansowane. Jeśli natomiast chodzi o same wokale to Matt Heafy (wokalista/gitarzysta - przyp.red.) jeszcze ich nie ukończył, ale tym razem cały proces przebiega znacznie szybciej niż to miało miejsce przy poprzednich albumach. Do koło sześciu, siedmiu utworów wokale są już prawie ukończone".

(KK)