Dangerous Speed Shuffle
Odskoczymy troszkę od tematu z poprzednich dwóch warsztatów i zajmiemy się bardziej poważnym "ruszaniem" palcami, czyli frazą z płyty wydanej wraz z Gitarzystą prawie 10 lat temu.
Coraz częściej zdarza mi się wracać pamięcią do wydarzeń sprzed wielu lat. Siadam czasami z kawą i resetuję się, wspominając młodzieńcze lata. Zastanawiam się, czy już się starzeję? A może po prostu jestem sentymentalny? Wszystko, co działo się w moim życiu aż do dnia dzisiejszego, kręciło się mniej lub bardziej w rejonach około muzycznych. Pamiętam moje początki, kiedy na plastikowej, guzikowej zabawce wygrywałem jednogłosowe melodyjki ze słuchu, kiedy uczęszczałem na lekcje fortepianu, których nota bene nie cierpiałem. Pamiętam bardzo dobrze jak krew tryskała mi z palców kiedy próbowałem docisnąć stare struny na gitaropodobnym "czymś", gdzie progi wychodziły na wysokość trzech milimetrów nad krawędzie gryfu, a akcja strun miała pewnie z centymetr wysokości nad podstrunnicą.
Spoglądając wstecz często uśmiecham się do siebie, bo wiem ile radości sprawiało mi wówczas obcowanie z instrumentami. Pamiętam, jak uczyłem się na własnych błędach w jaki sposób wyprostować zwichrowaną podstrunnicę i te góry pyłu w pokoju, w małym mieszkaniu podczas nieobecności moich rodziców, gdy wycinałem piłką do metalu jakiś korpus do gitary z klejonej deski, kupionej w sklepie stolarskim, która pierwotnie miała służyć jako stopień. Pamiętam lakierowanie gitar w piwnicy, z której "cudowny" zapach unosił się potem na całej klatce schodowej bloku, w którym mieszkałem. Może ktoś z Was stwierdzi, że to stracony czas ,skoro i tak wybrałem granie, ale nie ja. Fakt, że sam mogłem dochodzić do pewnych wniosków i odnajdywać pewne rozwiązania spowodował, że nie poddawałem się przy muzycznych niepowodzeniach na początku mojej drogi. Nie było dla mnie problemem, że gitary były bardzo drogie, a te o których marzyłem były poza moim zasięgiem. Pamiętam starego Mensfelda, który leżał z zepsutym mostem. Byłem zakochany wtedy w pewnej sygnaturze z wyciętą rączką. Poszedłem do stolarskiego, kupiłem olchową deskę na "schodek" wyciąłem kształt, a rączkę wyfrezowałem wiertarką. Polakierowałem to z bratem na niebieski metalic, zamontowałem własnej konstrukcji stały most, poskręcałem do kupy (ze zmodyfikowanym gryfem Mensfelda) i cieszyłem się nową gitarą. Nikt mi nie pokazał jak to zrobić, samemu metodą prób i błędów spełniałem swoje marzenie. Tak, dokładnie, spełniałem marzenie!
Potrafię szyć, robić na drutach (nie tylko tych gitarowych) i szalik z wełny też bym ogarnął. Potrafię zbudować z dzieckiem karmnik dla ptaków, nie posługując się instrukcją z Internetu. Nieobcy jest mi młotek, dłuto, śrubokręt. Nie wołam specjalistów do większości domowych prac. Myślę, że miało na to wpływ kilka czynników. Inna edukacja w szkole, która pomimo źle skonstruowanych schematów nauczania była jednak nastawiona na kreatywne myślenie. Choć jeden czynnik w byciu kreatywnym i osiąganiu sukcesów nie zmienił się i nie zmieni nigdy. Ten czynnik to: DETERMINACJA. Wierzę, że nie liczy się to ile nad czymś pracujemy, a to jak skuteczne jest nasze PODEJŚCIE do danego tematu. Może okazać się, że połowa naszego czasu jest marnowana. Tak, wielu z nas niestety marnuje swój czas podczas ćwiczeń. Najważniejsze też, by MIEĆ RADOŚĆ z tego co się robi. Zazwyczaj słyszę głosy z zewnątrz, że cieszyć możemy się dopiero kiedy coś zaczyna poprawnie działać. To nie jest prawda. W takim przypadku prawdopodobnie zniechęcimy się lub tendencja naszego zaangażowania będzie spadkowa.
Najcudowniejszy moment to taki w którym zaczynasz się cieszyć już samym obcowaniem z instrumentem. Kiedy potrafisz usiąść i żmudne ćwiczenie obrócić w pasję przebywania w świecie dźwięku. Wtedy dopiero będziesz zwycięzcą! Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ponieważ nie można być w czymś dobrym, jeżeli nie stanie się to Twoją pasją, nie poświęcisz się temu bezgranicznie, a wręcz nie stanie się to częścią Ciebie samego! Ale zanim to się stanie warto spróbować różnych tematów i nie użalać się nad problemami lecz szukać ich rozwiązania. Brak upragnionej gitary nie był dla mnie problemem, znalazłem na niego rozwiązanie by podążać dalej i się nie zniechęcać. Muzyka jest lekarstwem trzeba tylko wyciągnąć do niej rękę. Aby pomóc Wam w zostaniu ZWYCIĘZCAMI, odskoczymy troszkę od tematu z poprzednich dwóch warsztatów i zajmiemy się bardziej poważnym "ruszaniem" palcami.
Fragment "Dangerous Speed Shuffle" z mojej płyty wydanej wraz z naszym magazynem Gitarzysta prawie 10 lat temu. Ważne, by maksymalnie skutecznie podejść do sprawy. Nie możemy pozwolić sobie na stratę czasu więc paradoksalnie pośpiech jest tu naszym wrogiem. Jak to mówił mój instruktor nauki jazdy: "Im wolniej jedziesz, tym dalej dojedziesz." Jak widać rada się opłaciła i mam nadzieję, że moje wskazówki będą równie skuteczne.
Zaczynamy. Polecam skupić się na kilku zasadach. Pierwsza z nich to stosowanie konkretnych palców do konkretnych dźwięków. Ważne, by w niskich rejestrach wypchnąć trochę nadgarstek lewej dłoni do przodu, będzie nam wygodniej rozszerzyć palce co przyda się szczególnie przy technice legato, której jest tam sporo, a właściwie to prawie w każdym z ośmiu taktów. Następny zabieg dotyczy kostkowania. Ważne jest, by dźwięki w schemacie "dwie lub trzy nuty na jednej strunie" kostkować naprzemiennie, a przy przechodzeniu na strunę, na której znajduje się jeden dźwięk, kostkować sweepem z góry lub z dołu w zależności od zapisu przykładu. Gdy do zagrania mamy odległość tercji wielkiej bądź kwarty (na jednej strunie), użyjemy palców wskazującego oraz małego lewej dłoni. Polecam zobaczyć jakie akordy znajdują się pod spodem w podkładzie i jako zadanie domowe sprawdzić jaką skalą posługujemy się w danym takcie.
Oczywiście mamy dziś Internet, ale wystarczy troszkę samemu się zastanowić, a wiedza zdobyta w ten sposób jest dużo cenniejsza niż wyuczenie się czegoś na pamięć. Przykład, który podałem z własnego życia, jest dokładnym tego odzwierciedleniem. Podam teraz opalcowanie dwóch pierwszych taktów, by wyznaczyć Wam kierunek układania palców. Pierwszy zaczynamy od palca środkowego, a następnie wskazujący, mały, środkowy, mały, wskazujący, środkowy, serdeczny, mały, środkowy, wskazujący oraz mały. Takt drugi zaczynamy od palca środkowego a następnie palec mały, palec środkowy gra strunę G oraz B, palec wskazujący, mały, slide małym, wskazujący i znowu podejście środkowym przez strunę B oraz G, palec wskazujący i środkowy. Próbujcie na bazie tych przykładów rozegrać cały fragment. Macie 30 dni więc nie powinniście mieć problemu, a sam temat może dać wam wiele praktycznych rozwiązań w optymalizowaniu techniki gry. Pozdrawiam i ogień z gryfu!