Kwinty
Jeśli mielibyśmy wytypować najczęściej stosowany interwał w ostrzejszych odmianach muzyki gitarowej, to z pewnością wybór padłby na kwintę.
Dlaczego akurat ten interwał stał się ulubionym narzędziem wielu gitarzystów rockowych, choć oczywiście nie tylko ich? Odpowiedzi należy szukać w silnym, zwartym współbrzmieniu dźwięków leżących od siebie w odległości kwinty i w stwarzającej poczucie bezpieczeństwa neutralności tego rodzaju połączenia. Kwinta jest łatwa w użyciu, nie sprawia trudności początkującym gitarzystom - tak pod względem wykonawczym, jak i znajomości harmonii. Strój gitary (większość par strun jest strojona w układzie kwartowym) również promuje kwinty za sprawą łatwości, z jaką przychodzi opalcować dwudźwięki z kwintą - najczęściej wystarczy bowiem złapać prymę palcem wskazującym, a do zagrania kwinty przeznaczyć palec serdeczny lub mały.
Z powodu owej prostoty dwudźwięków z kwintą nasz tytułowy interwał bywa traktowany jako element zdradzający małą tzw. dojrzałość... Pamiętajmy, że rozmawiamy tu jednak o muzyce intensywnie wykorzystującej silne przesterowania, w której - czy tego chcemy, czy nie - kwinta jest stałym elementem większości riffów, na dodatek doskonale sprawdzającym się w tym środowisku. Z tego względu nie ma sensu szukać powodów, dla których należałoby jej unikać. Z drugiej jednak strony nadużywanie tego interwału może być przyczyną zubożenia harmonicznego naszych zagrywek, stąd też warto nie popadać w przesadę. Tak jak w życiu, najlepiej zachować zdrowy umiar i kierować się wyczuciem muzycznym. Osobiście bardzo lubię korzystać z kwint, otaczając je szeregiem dźwięków przejściowych, z których najłatwiejszymi do wykorzystania są kwarty i seksty. Tematem tym zajmiemy się w jednym z kolejnych odcinków naszego warsztatu, a tymczasem przejdźmy do ćwiczeń.
PRZYKŁAD 1 składa się z dwóch części. Pierwsza z nich (takty 1-4) to seria powerchordów E5, Bb5, G5, A5 i ponownie G5, pomiędzy którymi z premedytacją umieszczamy pauzy nadające riffowi odpowiednią energię. Jak przekonamy się za chwilę, tylko w dwóch ćwiczeniach znajdują się zagrywki bazujące na powerchordach (przykład 1, takt 5 w przykładzie 2 oraz druga część przykładu 3). Tematem powerchordów zajmowaliśmy się już w naszych warsztatach ("Gitarzysta", 1/2007), dlatego nie będziemy go teraz rozwijać. Podczas gry riffu z taktu 1 należy zwrócić uwagę na staranne osadzenie dźwięków w rytmie, szczególnie na "4 i", gdzie dwudźwięk g-d przypada na słabszą miarę taktu. Druga część zagrywki (takty 5-8) bazuje na wcześniej poznanym motywie, wprowadzając dźwięki pustej struny E6, którą tłumimy prawą dłonią ułożoną na mostku (P.M.). Ta niewielka zmiana sprawiła, że nasz prosty kwintowy riff nabrał więcej życia, stał się płynny i jednolity. Warto wypróbować kilka innych sposobów na urozmaicenie zagrywki, np. poprzez rezygnację z tłumienia, dodanie kwint do każdego z dźwięków e (co może być dosyć trudne, zważywszy na odległości pomiędzy powstałym w ten sposób powerchordem E5 a Bb5) czy zastąpienie ósemek na pustej strunie E6 szesnastkami.
PRZYKŁAD 2 prezentuje zupełnie inne podejście do kwint. Tym razem zagramy pary dźwięków oddalonych od siebie o tytułowy interwał, przy czym pierwszy dźwięk drugiej pary znajdzie się w odległości kwinty zmniejszonej od nuty rozpoczynającej zagrywkę. Całość zagramy w pozycji V, rozpoczynając od palca wskazującego (dźwięk a na progu 5 struny E6) i serdecznego (dźwięk e na progu 7 struny A5). Kolejne dwie nuty możemy wydobyć na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy to wykorzystanie tych samych dwóch palców, co poprzednio (wskazującego i serdecznego), co wiąże się z koniecznością zmiany strun z jednoczesnym przesunięciem całej dłoni o jeden próg w górę do pozycji VI. Druga opcja jest ciekawsza, ponieważ niejako przy okazji umożliwia rozwój niezależności ruchowej wszystkich palców. Chodzi o to, aby kolejne dwa dźwięki (dis na progu 6 struny A5 i ais na progu 8 struny D4) zagrać odpowiednio palcami środkowym i małym bez zmiany układu palców wskazującego i serdecznego. Skoro mamy już omówiony takt 1, przejdźmy do kolejnego fragmentu, w którym schodzimy o pół tonu w dół (do pozycji IV). Tym razem zagęszczamy fakturę rytmiczną, wprowadzając szesnastki, które dodatkowo tłumimy prawą dłonią. Uwagi dotyczące opalcowania są tu takie same jak w takcie 1. W kolejnych dwóch taktach (3 i 4) powtarzamy poznane przed chwilą motywy, tyle że w pozycjach III i II. Takt 5 jest złożony tylko z dwóch półtonowych powerchordów F5 i B5, natomiast ostatni to poznana już w taktach 1 i 3 figura, tym razem w pozycji II.
PRZYKŁAD 3 ma za zadanie rozwinąć umiejętność szybkiej zmiany pozycji z jednoczesnym przejściem na inne struny. Zanim przejdziemy do istoty problemu, zajmijmy się pojedynczymi dźwiękami, które utworzyły motyw widoczny w taktach 1-2. Zwróćmy uwagę, że dźwięk cis na progu 4 struny A5 znajduje się w odległości kwinty od rozpoczynającego zagrywkę dźwięku fis na progu 2 struny E6, natomiast kolejny składnik układanki (gis na progu 6 struny D4) to również kwinta, tyle że w stosunku do cis. Na początku proponuję przećwiczyć ten motyw z najbardziej intuicyjnym opalcowaniem, czyli z wykorzystaniem palców: wskazującego (fis), środkowego (cis) oraz małego (gis), a następnie przejść do bardzo niewygodnego rozwiązania angażującego tylko palec wskazujący. Wprawdzie jest to podejście nieefektywne, ale jednak konieczne, o czym przekonamy się już za chwilę. Zmieniając struny, należy pamiętać o wytłumieniu tych nieużywanych, co wymaga praktyki i staranności. O ile dźwięki leżące na strunach (cieńszych) poniżej aktualnie granej nie powinny sprawiać problemów z uwagi na możliwość ułożenia na nich całego palca wskazującego, o tyle struny powyżej stanowią już większy problem. Można sobie jednak z nim poradzić, dotykając delikatnie czubkiem palca wskazującego struny leżącej wyżej i/lub tłumiąc struny prawą dłonią ułożoną w okolicach mostka. Po opanowaniu taktów 1-2 przejdźmy do drugiej części przykładu, w której znajdują się powerchordy bazujące na poznanym już motywie. Teraz jest już jasne, że musimy się nieźle nagimnastykować, aby szybko i precyzyjnie wykonać tę zagrywkę. Pojawiające się w tym przypadku odgłosy przesuwanych po strunach dłoni są z jednej strony niepożądane, a z drugiej mogą stanowić interesujący dodatek artykulacyjny, wnoszący do riffu nieco urozmaicenia i ożywienia. Mimo to lepiej jest, jeśli to my sami decydujemy o tym, ile tych niezamierzonych "dodatków" znajdzie się w naszej interpretacji, a nie posiadane braki warsztatowe. Z tego powodu warto przećwiczyć prezentowany riff w wolnym tempie w taki sposób, aby precyzyjnie zmieniać struny i pozycje.
PRZYKŁAD 4 to prosty motyw niewymagający większego omówienia. Najważniejszą kwestią jest tu oczywiście zastosowanie triol, które mogą być nieco kłopotliwe w kontekście kierunku kostkowania (kwinty często przypadają na uderzenie z dołu do góry).
Na koniec warto przypomnieć, że zbytnie poleganie na kwintach i stosowanie ich wszędzie, gdzie to tylko możliwe, nie jest najlepszym sposobem na stworzenie oryginalnego riffu. Pamiętajcie, że część zagrywek bazujących na powerchordach można bardzo łatwo przekształcić, rezygnując z kwinty (czyli grając pojedyncze dźwięki - prymy) lub stosując inny interwał. Brak polotu w zakresie stosowania kwint staje się szczególnie widoczny (słyszalny) w partiach gitar prowadzących, zaaranżowanych na dwa instrumenty, dlatego warto tu zachować odpowiedni umiar i wyczucie. Tymczasem życzę wszystkim powodzenia w pracy z kwintami!!