Chciałbym podkreślić znaczenie słowa "wolny". Tym razem postaram się dowieść, iż ćwiczenie w sumie banalnych riffów w wolnym tempie, może być doświadczeniem nad wyraz interesującym albo frustrującym (ale o tym dalej). Przede wszystkim powinniśmy zdać sobie sprawę z faktu, iż niewiele zwojujemy szaleńczymi riffami, granymi z prędkością światła, jeśli wcześniej nie rozpracujemy ich z pełną pokorą nuta po nucie. To jest bardzo ważne. Zważywszy na silną pokusę zmierzenia się z materiałem w coraz większym tempie i udowodnienia sobie (a także otoczeniu), że potrafimy grać szybko i głośno - za miesiąc cofniemy się w czasie i z łezką w oku przypomnimy sobie zabójcze i naprawdę szybkie riffy takich kapel, jak: Angel Dust, Paradox, Vendetta czy Blind Guardian. Będzie więc w czym wybierać. Jednak by móc rozpracowywać zagrywki mistrzów, musimy nieco spuścić z... tempa. Wszystkie prezentowane w tym miesiącu zagrywki powinniśmy kostkować naprzemiennie. I nie ma od tego odwrotu! Powód jest prozaiczny: podczas gry w zwolnionym tempie kostkowanie naprzemienne jest dla gitarzysty znacznie bardziej surowym sędzią jego umiejętności, eksponując nieubłaganie wszelkie niedociągnięcia w wykonywaniu ćwiczenia. W końcu ruch wahadłowy dłoni powoduje, że struny są atakowane nierównomiernie. Choć w przypadku wolnych zagrywek chcielibyśmy zastosować kostkowanie z góry na dół, to zmuśmy się do konsekwentnego kostkowania naprzemiennego. Po pewnym czasie ćwiczenie tego typu zrekompensują nasz wysiłek z nawiązką.
Przykład 1 będzie punktem wyjścia dla kolejnych dwóch ćwiczeń. Znajdują się w nim zgrupowane szesnastki, które powinny być grane dynamicznie, za szczególnym zwróceniem uwagi na to, aby nuty nie zlewały się ze sobą. Choć posiadanie militariów jest w naszym kraju prawnie zabronione, to tym razem zróbmy wyjątek i wyobraźmy sobie, że za pomocą gitary chcemy uzyskać odgłosy karabinu maszynowego. A więc umówmy się, że w tym momencie - na potrzebny naszego warsztatu - odrzucimy na bok wszelkie wyobrażenia o grze z polotem, feelingiem, o swobodnym traktowaniu kwestii synchronizacji z sekcją itp. Póki co, zamieńmy się w automaty grające przesadnie równo, a na eksperymenty z grą bardziej "ludzką" i luźniej związaną z sekcją rytmiczną - zostawimy sobie nieco czasu. Dla ułatwienia na tle sekwencji perkusyjnej znajduję się klik zsynchronizowany z partią gitary.
Jeśli już opanowaliśmy to ćwiczenie, to pójdźmy dalej... Zagęścimy nieco fakturę, wprowadzając ósemkowe triole. Przykład 2 jest po prostu nieco bardziej zakręconą wersją swojego poprzednika. Teraz spróbujmy wprowadzić pewne utrudnienie, polegające na włączeniu do zagrywki dźwięków na strunie D4 (Przykład 3). Technika ta jest przez wielu gitarzystów nazywana "string skipping". Przystępując do gry, radziłbym rozpocząć od ćwiczeń z metronomem, ustawionym na bardzo wolne tempo. Znakiem informującym o tym, że możemy przyśpieszyć, będzie moment, kiedy gra zagrywek składających się z różnych podziałów rytmicznych, do tego z użyciem kilku strun, będzie nam przychodzić z taką samą łatwością, jak wprawki ćwiczone na jednej strunie (Przykład 1).
Nic tak nie utrudnia życia, jak granie szybkich riffów na kilku strunach. Spróbujmy zmierzyć się z problemem przedstawionym w kolejnym ćwiczeniu (Przykład 4). Zagrywka ta rozwija umiejętność synchronizacji obu rąk oraz poprawia zdolność kostkowania naprzemiennego (ponieważ przechodząc przez strunę A5, gramy na niej tylko jeden dźwięk, co sprawia, że kolejna struna musi być zaatakowana w przeciwnym kierunku). Dodatkowo, w ćwiczeniu tym porozciągamy sobie troszkę palce (dźwięk na 5 progu struny E6 gramy małym palcem). Niezmiennie staramy się maksymalnie eksponować każdą nutę w taki sposób, aby nie zamulić całości. Przedstawione powyżej ćwiczenia nie są próbą umieszczenia w jednym miejscu możliwie jak największej ilości podziałów rytmicznych, lecz zwrócenia uwagi na rzadko dostrzegany fakt, że zagranie prostej figury rytmicznej jest znacznie trudniejsze po zmianie podziału rytmicznego. Ćwicząc, dajmy na to, triole - przyzwyczajamy się do konstrukcji rytmicznej i nie spodziewamy się "zakrętu" w postaci innej figury. Stwórzmy sobie na własny użytek kilka, nieco zakręconych, riffów, w których umieścimy parę zróżnicowanych pod względem rytmicznym figur. Dla wytrwałych polecam następującą wprawkę: grajcie np. trójki przez możliwie długi czas w ten sposób, aby robić to już automatycznie. Po osiągnięciu takiego poziomu ponownie wprowadźcie do gry zmianę, nie zmieniając tempa.
Choć zwiększanie prędkości gry to swego rodzaju podnoszenie poprzeczki, to może się zdarzyć, iż wolniejsze riffy są trudniejsze do zagrania dla gitarzystów przyzwyczajonych do większych prędkości. Czyż nie spotkaliśmy się już z takimi zagrywkami, które wręcz doskonale leżą nam w dłoni i gramy je niejako automatycznie, ale gdy przyjdzie je nam powtórzyć w wolnym tempie (np. aby nauczyć kogoś ich grania), to nie potrafimy sobie z nimi poradzić? Zmniejszanie tempa zagrywek (szczególnie granych naprzemiennie) bezlitośnie odsłania wszelkie niedociągnięcia wykonawcze. Nie bójmy się tego (w końcu nikt nie jest doskonały...) i z pełną świadomością ćwiczmy powoli. Grając niejako z rozpędu jesteśmy w stanie zagrać dobrze, równo. Jednak cała prawda na temat stopnia opanowania techniki gry wychodzi na jaw dopiero po zmniejszeniu tempa. Warto więc czasem przećwiczyć riffy o zróżnicowanej strukturze rytmicznej w taki sposób, jak widzimy to w ostatnim ćwiczeniu (Przykład 5), czyli - powoli...