Ślizg po metalu

Sławomir Sobczak
Ślizg po metalu

Chociaż pora roku nie sprzyja wycieczkom na lodowisko, to w każdej chwili możemy się poślizgać w domu... po strunach naszej gitary


Technika glissando, bo o niej oczywiście mowa, nie jest tylko i wyłącznie domeną gitarzystów solowych, a ciekawe przykłady zastosowania tego sposobu gry znajdziemy także w grze rytmicznej. Żeby nie szukać daleko, wystarczy wspomnieć kilka utworów grupy Metallica: "Metal Militia" (początek), "Master Of Puppets" (riff zwrotkowy) czy "Damage Inc.". Tym ostatnim kawałkiem zajmiemy się zresztą za chwilę. Gitarzyści z kręgu muzyki metalowej chętnie wykorzystują glissando w połączeniu z grą powerchordami, albowiem dzięki tej technice możliwe jest odpowiednie złagodzenie brzmienia pewnych fragmentów granego akurat riffu. Najczęściej użycie tej techniki jest dosyć subtelne i na tyle niezauważalne, że trudno sobie zdać sprawę z tego, że w danym momencie gitarzysta właśnie z niej korzysta.

Na wstępie wspominałem o możliwości złagodzenia brzmieniowego pewnych części riffu. Zobaczmy, jak przedstawia się różnica pomiędzy tradycyjnym kostkowaniem wszystkich powerchordów wchodzących w skład zagrywki (przykład 1), a grą z wykorzystaniem techniki glissando. Co ciekawe, dzięki temu zróżnicowaniu artykulacyjnemu zostaje bardziej wyeksponowany fragment grany z tłumieniem strun prawą ręką, a powerchordy połączone glissandem nie absorbują już tak naszej uwagi. W ostatnim takcie glissando powtarza się dwukrotnie, a zatem zarówno drugi, jak i trzeci powerchord zagrany jest bez użycia kostki. Warto bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu, ponieważ wielokrotnie powtarzane ślizganie się może doprowadzić do wyczerpania - co prawda nie nas, ale... strun. W grze solowej problem ten praktycznie nie istnieje, ponieważ w zasięgu instrumentalisty leży cały szereg technik podtrzymujących wybrzmiewanie dźwięku (przede wszystkim wibrato oraz pull-off bądź hammer-on). Natomiast przy powerchordach (i jakichkolwiek wielodźwiękach) jesteśmy zdani praktycznie tylko i wyłącznie na łaskę sprzętu, który posiadamy. Gdy przyjrzymy się nieco bliżej zjawisku zanikania dźwięku, to okaże się, że jest ono bardziej słyszalne przy przejściu z dźwięków wyższych na niższe - i odwrotnie (przy stopniowym wchodzeniu w górę struny wybrzmiewają dłużej). Warto więc przećwiczyć wielokrotne glissanda, układając proste pochody powerchordów w obu kierunkach, np. od pozycji 2 do 12 (F#5, G5, A5, B5, C5, D5, E5) i w przeciwną stronę. Choć w pewnym momencie dźwięki te zaczną gasnąć, to i tak warto kontynuować tę wprawkę, ponieważ uświadamia nam ona, jak ważne jest utrzymywanie odpowiedniego kontaktu palców lewej ręki ze strunami. Temat utrzymania stabilnego chwytu rozwinę za chwilę - przy okazji omawiania następnego ćwiczenia.

 



W przykładzie 2 znajdziemy jeden z najbardziej znanych riffów z gatunku określanego przez samych twórców jako Tanz Metal. Chodzi o partię gitary z utworu "Du hast" grupy Rammstein. Jedynym "szaleństwem" technicznym będzie tu właśnie glissando, które spotkamy już na samym początku zagrywki. W każdy przypadku przesuwamy ręce po trzech strunach, na których gramy powerchordy. Musimy to wykonać precyzyjnie, dbając o nieustanny kontakt ręki ze strunami i podstrunnicą. Jeśli w czasie gry słyszymy, że dźwięki gasną (lub choćby tylko jeden z nich), to popracujmy nad chwytem. Warto zwrócić uwagę na to, aby podczas zmiany pozycji kciuk lewej ręki znajdował się w jednym miejscu i nie przemieszczał się razem z dłonią. Jak zwykle w takiej sytuacji, zachęcam Was do wypróbowania obu tych sposobów gry i przekonania się na własnej skórze, który z nich przynosi dobre efekty, a który jest tylko niepotrzebnym utrudnieniem. Zagrajcie powerchord w pozycji 5 (577xxx), a następnie wykonajcie glissando do pozycji 3 (355xxx) w taki sposób, aby kciuk zawsze znajdował się mniej więcej na wysokości palca wskazującego, czyli - krótko mówiąc - niech przemieszcza się razem z dłonią. Następnie spróbujcie umieścić go w okolicy (orientacyjnie) 4 progu i zostawić w spokoju - glissando stanie się wtedy łatwiejsze do wykonania i pewniejsze.



Dźwięki tłumione można grać na dwa sposoby. Co prawda wydawać by się mogło, że pełniejsze brzmienie uzyskamy, wykorzystując dwie struny, to jednak skłaniałbym się ku grze tylko na strunie E6, z małym jednak zastrzeżeniem: pozostałe dwie struny (A5 i D4) powinny być nieustannie dociskane do odpowiednich progów. Przez to, że nie są one wytłumione, ich rezonans wzbogaca brzmienie struny E6. Co więcej, po realizacji glissanda np. z pozycji 3 do 5 (takt 3) możemy wykorzystać dźwięki nie do końca wytłumionych strun (A5 i D4) do wzmocnienia fragmentów granych na strunie tłumionej. Oczywiście nie powinniśmy sobie pozwalać na całkowity brak wytłumienia wspomnianych strun - chodzi tu jedynie o to, aby je efektywnie wykorzystać. Przy okazji warto zwrócić uwagę na drobną różnicę pomiędzy taktami 3 i 4. Są one do siebie bardzo podobne, a jedyna rozbieżność polega na długości dźwięku umieszczonego na "3 i" (najpierw jest to szesnastka, a następnie ósemka).

Zgodnie z obietnicą, pora na riffy z utworu "Damage Inc.". W kompozycji tej znajdziemy dwa fragmenty, w których dużą rolę odgrywa technika będąca tematem naszych warsztatów. Przykład 3 zawiera pierwszy z tych riffów. Jest on o tyle interesujący, że wymusza dosyć niewygodne opalcowanie, i to niezależnie od tego, którą wersję wybierzemy. Pierwszy sposób to użycie palca serdecznego jako mini-poprzeczki ułożonej na strunach A5 i D4. Inną możliwością jest zastosowanie dwóch palców: serdecznego na strunie A5 oraz małego na D4. Oba sposoby wymagają odpowiedniego, stabilnego chwytu. Łatwo tu zarówno o niedokładne dociśnięcie strun do progów, jak również zbyt silny i sztywny chwyt, który może doprowadzić do błędów w intonacji. Podczas realizacji techniki glissando nie możemy zapominać o strunie E6, która była przed chwilą używana (tłumiony dźwięk na 5 progu) i która również może domagać się prawa głosu. W tej sytuacji doskonale sprawdzi się dobry nawyk delikatnego przykładania palca wskazującego lewej dłoni do struny, ale bez dociskania jej do progów. Z początku może się to wydawać kłopotliwym i niepotrzebnym zabiegiem, jednak przy bardziej skomplikowanych i szybkich riffach okaże się to doskonałym ułatwieniem w grze. Jak zwykle w takiej sytuacji, jedynym sposobem na poradzenie sobie z ewentualnymi problemami jest staranna praca z metronomem, do tego w wolnym tempie.



Kolejny riff (przykład 4) należy uznać za najtrudniejszy z prezentowanych w tym miesiącu. Albowiem grając tę zagrywkę, łatwo jest ulec pokusie przyśpieszania z jednoczesnym zatraceniem selektywności. Glissando, które tu widzimy, wymaga dużej szybkości oraz pokonania sporej odległości (zmiana pozycji z 6 na 3). Jeśli jednak odpowiednio przyłożyliśmy się do ćwiczenia z nieruchomym kciukiem, to nie powinno być problemów z wykonaniem prezentowanej tu zagrywki.



Jak widać, glissando może stać się naprawdę potężnym narzędziem w rękach wprawnego gitarzysty. Warto jednak pamiętać, aby nie przesadzić z jego (nad)użyciem, gdyż w zbyt dużych ilościach przyniesie on więcej szkody niż pożytku. Życzę powodzenia i pozwolę sobie zakończyć ten warsztat słowami, które usłyszał główny bohater filmu "Podziemny Krąg" ("Fight Club"): "Ślizgaj się". W końcu nie samym kostkowaniem człowiek żyje...