Zaginiony akcent

Sławomir Sobczak
Zaginiony akcent

Trudno wyobrazić sobie muzykę pozbawioną akcentów, w której brakowałoby tak naturalnego w odbiorze zróżnicowania dynamicznego i rytmicznego dźwięków.

Nie bez powodu porównuje się kanonadę jednolitych i granych z taką samą intensywnością dźwięków do efektu uzyskiwanego podczas strzelania z karabinu maszynowego. Z reguły takie określenie nie jest komplementem, lecz zwróceniem uwagi na fakt zbyt mechanicznego grania, bowiem słuchanie jednorodnej ściany podobnych do siebie dźwięków nie jest niczym przyjemnym. Także w metalu nie można bagatelizować roli tego środka wyrazu. Niestety granie na dużym przesterze nie ułatwia sprawy, ponieważ spora kompresja nie pozwala na zbyt swobodne decydowanie o tym, które dźwięki mają być zagrane głośniej, a które ciszej.

W bluesie czy jazzie odpowiednia artykulacja i smakowanie każdej nuty to cel, do którego dąży wielu gitarzystów. Wprawdzie w ostrzejszych odmianach muzyki nie jest to tak istotne, jednak warto zainteresować się tematem artykulacji i akcentów, ponieważ poszerza to nasze możliwości. Jest jeszcze jeden ważny powód, a mianowicie możliwość wyróżnienia się z tłumu innych muzyków powielających wciąż te same i jedynie słuszne ich zdaniem schematy.

Akcentowanie poszczególnych dźwięków w dłuższych przebiegach przy mocnym przesterze nie jest zadaniem łatwym, dlatego temat ten zostawimy sobie na kolejny miesiąc, a teraz zajmiemy się sprawą świadomego rozmieszczenia akcentów w takcie. Świadomego, ponieważ będziemy poszukiwać dla nich odpowiedniego miejsca nie tylko bazując na instynktownym poczuciu rytmu, ale również wykorzystując odrobinę kalkulacji. W tym ostatnim przypadku przyda Wam się przypomnienie materiału z dwóch poprzednich odcinków warsztatów: "Rytmiczne połamańce" (Gitarzysta, 9/2012) oraz "Dwie twarze polirytmii" (Gitarzysta, 10/2012).

Przykład 1 jest wyjątkowo prosty, składa się bowiem zaledwie z kilku powerchordów (E5, F5, G#5 oraz G5). To, co jest w nim najciekawsze, to oczywiście rozmieszczenie akcentów. Jest jasne, że przypadają one na każdy z dwudźwięków, dlatego nie umieszczałem pod nimi znacznika akcentu, jak ma to miejsce w przykładach 2 i 3. Pierwszy powerchord przypada na "1 i", jest więc wyraźnie opóźniony w stosunku do pulsacji 4/4 i naturalnego w tym przypadku akcentu z reguły obecnego na pierwszej ćwiartce taktu ("1"). Drugi akcent znajduje się na czwartej ćwiartce, a więc również w niezbyt typowym miejscu. Podczas gry ważne jest wyraźne poczucie pulsacji, w czym pomocne może być zwykłe tupanie nogą do gry. Odpowiednie wytłumienie strun w chwilach, gdy nie wydobywamy dźwięków z gitary, jest równie ważne jak samo atakowanie strun - w końcu akcentowanie czegokolwiek ma sens jedynie wtedy, gdy jest umieszczone na tle czegoś (dźwięków) nieakcentowanego…

W taktach 3 i 4 przed każdym akcentem dodajemy dźwięki strun E6 i A5 wytłumione lewą dłonią (oznaczenie "X"), co ułatwia grę i dodaje riffowi zadziorności.



Przykład 2 to porcja kalkulacji, które poznaliśmy już miesiąc temu. Tym razem akcenty rozmieszczamy na zasadzie umieszczenia motywu granego w metrum 7/8 na tle pulsacji 4/4, co da efekt widoczny w zapisie nutowym. Akcentujemy dźwięki nietłumione, a wszystkie pozostałe stanowią tło.



Przykład 3 rozpoczyna się w podobny sposób jak przykład otwierający ten warsztat, a po dwóch taktach zostaje uzupełniony wspomnianym wcześniej tłem, czyli tłumionymi dźwiękami granymi na pustej strunie E6. Zwróćcie uwagę, że pomiędzy taktami 1-2 a 3-4 nie ma żadnych różnic pod względem akcentów - są to wciąż te same powerchordy. Jedyna różnica polega na wypełnieniu pauz gęstą fakturą rytmiczną opartą na pustej strunie E6.



Przykład 4 pokazuje, że akcenty bardzo ciekawie brzmią przy umiejętnym połączeniu metrum 4/4 z pulsacją triolową. Takty 2 i 3 zawierają szereg dźwięków (i pauz) rozmieszczonych w ramach triol ósemkowych, które doskonale budują napięcie. Jeśli macie problemy z zagraniem tego motywu, to na początek w miejsce pauz wstawcie tłumione (np. lewą ręką) dźwięki. Na początku tego odcinka warsztatów pisałem o tym, że słuchanie jednorodnej ściany dźwięków jest męczące. Jest to prawda odnosząca się do wielu instrumentów w naturalny sposób kojarzonych z dużym zakresem dynamicznym, jednak nie można zapominać o sporej grupie instrumentów elektronicznych (a co za tym idzie także gatunków muzycznych tworzonych z ich użyciem), które dają z natury jednostajny efekt. No cóż, taki już ich urok, a odbiór wrażeń słuchowych to zawsze kwestia osobistych preferencji.

Dlatego zachęcam Was do dwóch rzeczy. Po pierwsze - zróbcie wszystko, co w Waszej mocy, aby poznać różne podejście do tematu z solidną dawką ćwiczeń praktycznych. Po drugie zaś - nie aplikujcie nabytych umiejętności wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe, ponieważ nie zawsze kombinowanie z akcentami jest zasadne. Czasem utwór aż prosi się o nieco spokojniejszy, hipnotyczny wręcz ciąg dźwięków bez wyraźnych akcentów, a w innym przypadku duża dynamika i przesunięcia akcentów są niezbędne dla uzyskania odpowiedniego efektu. Zaczynając pracę nad riffem czy utworem, nigdy nie wiadomo, dokąd nas to zaprowadzi - i to jest w tym procesie piękne. Powodzenia!