Kwarty i legato
Zagranie dwóch dźwięków oddalonych od siebie o interwał kwarty nie jest wielkim wyczynem, w czym duża zasługa kwartowego stroju gitary.
Tematem kwart zajmowaliśmy się jakiś czas temu, a konkretnie w Gitarzyście 3/2008. Nie został on jednak wyczerpany, a kwarty same w sobie są przecież na tyle ciekawe, że dają się wykorzystać w ciekawych riffach zarówno o lekkim, jak i ciężkim charakterze. Należą one do grupy dosyć neutralnych interwałów, które bez obawy można stosować w wielu kontekstach harmonicznych, jak też w przypadku dla nas najczęściej spotykanym, czyli przy grze na silnych przesterach.
Wspomniałem, że na gitarze motywy kwartowe nie są trudne do zagrania, ale to nie znaczy, że tak jest zawsze. W tym miesiącu z premedytacją utrudnimy sobie zadanie i każdą z zagrywek, którymi się za chwilę zajmiemy, okrasimy solidną porcją legato - zarówno hammer-on, jak i pull-off.
Techniki legato są z reguły ćwiczone w kontekście gry single note, gdzie znajdują największe zastosowanie. Jako że nie zajmujemy się tu grą solową, sprawdźmy, co takiego oferuje nam wykorzystanie tych zabiegów artykulacyjnych przy grze rytmicznej. Jak się okazuje, nie zawsze silnie kostkowane, a co za tym idzie mocno brzmiące dźwięki są tym, co chcemy osiągnąć. Akcentowanie niektórych fragmentów riffu wymaga przecież bardziej delikatnego potraktowania pozostałych jego elementów. Uzyskany efekt zależy oczywiście od siły, z jaką zarwiemy (pull-off) lub uderzymy (hammer-on) struny, jednak ostatecznie i tak nie zatuszujemy faktu wykorzystania innego sposobu wydobycia dźwięków niż za pomocą kostki. I o to w sumie tu chodzi, przecież gra pozbawiona różnorodności artykulacyjnej sprawia wrażenie mechanicznej i nieludzkiej, a tego z reguły się unika (choć oczywiście nie zawsze, bowiem wszystko zależy od intencji muzyka). To szerszy problem, który szczególnie dotyka muzyków uprawiających gatunki niejako z definicji spłaszczone przez narzędzia służące do kształtowania brzmienia. Duża kompresja, silny przester, przetworniki o mocnym sygnale, potężny wzmacniacz - wszystko to nie ułatwia zadania, gdy zechcemy bardziej zróżnicować dynamikę gry.
Owszem, można zrezygnować z powyższych narzędzi, ale w efekcie straci się to, co w metalu jest częścią jego tożsamości, czyli - mówiąc najprościej - mocne brzmienie. Końcowy efekt jest więc zawsze wynikiem pewnego rodzaju kompromisu pomiędzy tak pożądaną ścianą dźwięku wgniatającą w fotel a wrażliwością całego sprzętu na niuanse artykulacyjne. Piszę o tym tak dużo, ponieważ ukręcenie właściwego brzmienia jest szczególnie istotne w przypadku tematu, jaki chcę poruszyć w tym odcinku warsztatu. Jeśli przesadzicie z ustawieniem gałki GAIN, to z jednej strony, owszem, łatwiej przyjdzie Wam wykonanie zaproponowanych obok ćwiczeń, ale z drugiej strony - będziecie się oszukiwać, mając złudne wrażenie poprawnej gry wynikające z dużej kompresji dźwięku. Dopiero zmniejszenie nasycenia sygnału do wartości, przy których jest jeszcze solidny przester, ale wyraźnie słychać różnicę pomiędzy dźwiękami kostkowanymi a tymi granymi jako legato - da znacznie lepsze rezultaty. Warto dodać, że temat łączenia kwart z legato jest wciąż chętnie wykorzystywany przez gitarzystów rytmicznych. Przykładów wykorzystania tego typu zagrywek nie trzeba szukać zbyt daleko, wystarczy sięgnąć po "Kill ’Em All" Metalliki czy płyty grupy Megadeth. Zanim to jednak uczynimy, sięgnijmy po gitary, aby spróbować własnych sił w zmaganiach z łączeniem kwart z legato.
Przykład 1 zawiera najłatwiejszy riff ze wszystkich w tym miesiącu. Rozpoczynamy od kwarty g-c na progu 5 strun D4 i G3, po czym za pomocą techniki hammer-on wchodzimy na próg 7. Po chwili gramy kolejną kwartę, tyle że na strunach A5 i D4, uzupełniając jednocześnie dwudźwięk tłumieniem prawą dłonią ułożoną na mostku (P.M.). W takcie 2 znajduje się fraza podobna do tej w takcie 1, jednak tym razem w pierwszej połówce stosujemy ósemkowe przesunięcie, co nadaje riffowi ciekawszy charakter pod względem rytmicznym, a poza tym zmieniamy pozycję z V na III. W taktach 3 i 4 gramy prosty motyw oparty na pustej strunie E6 i dwudźwięku b-e na strunach A5 i D4, który stanowi uzupełnienie prymy e i razem z nią tworzy powerchord E5. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób opalcować tę zagrywkę, aby uzyskać najlepszy efekt brzmieniowy, a jednocześnie zachować akceptowalną wygodę gry.
Do tego tematu możemy podejść na dwa sposoby, jednak moim zdaniem żaden z nich nie jest ani lepszy, ani gorszy, a wszystko zależy jedynie od oczekiwanego rezultatu i po prostu od preferencji grającego. Pierwszy, najbardziej intuicyjny, zakłada wykorzystanie jednego palca do każdego z progów, co wymaga ułożenia go w postaci minipoprzeczki (barré). W naszym przypadku (zakładając, że pozostajemy w obrębie taktu 1) oznacza to użycie palca serdecznego do wszystkich dźwięków leżących na progu 7, a palca wskazującego - do tych znajdujących się na progu 5. Trzeba tu zmierzyć się z kilkoma problemami. Po pierwsze, wykonanie techniki hammer-on jednocześnie na dwóch strunach jednym palcem nie jest najłatwiejszym zadaniem bez uprzedniego przygotowania. Po drugie, zgrabne (czyli pozbawione niezamierzonych artefaktów dźwiękowych) przejście z dwudźwięku x-x-7-7-x-x na x-7-7-x-x-x również wymaga pewnej wprawy. Są to jednak rzeczy, które można wyćwiczyć i które dają pewność, iż nauka ta zaprocentuje w przyszłości i ułatwi grę podobnych patentów. Przy okazji zyskujemy też na zwiększeniu siły palców lewej ręki, co również nie jest bez znaczenia.
Drugi sposób opalcowania zakłada również zastosowanie palca wskazującego do progu 5 (dla ułatwienia nadal mam tu na myśli takt 1), ale osobne użycie palców do wydobycia pozostałych dźwięków. Prowadzi to zatem do wniosku, że dźwięk a na progu 7 struny D4 gramy palcem serdecznym, natomiast d na tym samym progu struny G3 - palcem małym. Przy przejściu na strunę niżej wystarczy dołożyć palec środkowy na próg 7 struny A5 i jednocześnie zdjąć palec mały ze struny G3. Oczywiście palec serdeczny nie zmienia swojej pozycji. Pomimo większej łatwości drugiego sposobu opalcowania zachęcam Was do wypróbowania obydwóch wariantów.
Przykład 2 nie wymaga już podejmowania decyzji co do opalcowania, ponieważ jedyną sensowną metodą na poradzenie sobie z nim jest oddelegowanie jednego palca do konkretnego progu. Dźwięki pustej struny E6 można uzupełnić kwartą a na pustej strunie A5, co w połączeniu z tłumieniem strun prawą dłonią sprawi, że całość zabrzmi bardziej masywnie. Przy okazji warto sprawdzić, jak zabrzmi riff z przykładu 2 bez wykorzystania technik hammer-on i pull-off.
Przykład 3 składa się z samych ósemek, zatem pod względem rytmicznym nie zawiera niespodzianek. Chyba że zwrócimy uwagę na rozmieszczenie łuków legato, które przypadają nie tylko na typowe "1" i "3" (takty 2, 3, 5 i 7), ale również na "1" oraz "3 i" (takty 1, 4, i 6). Największym problemem w omawianym riffie jest duża rozpiętość pomiędzy dźwiękami wymagającymi wykonania techniki hammer-on w taktach 1 i 3. Natomiast dosyć niewygodna do opalcowania figura kryje się w takcie 6, gdzie hammer-on gramy palcem serdecznym, trzymając jednocześnie palec środkowy na progu 2 strun A5 i D4, a wskazujący - na progu 1 struny E6.
Przykład 4 nawiązuje do przykładu 1 w takcie 2, jednakże na początku zawiera gęstą fakturę rytmiczną, która stanowi duży kontrast dla triol ósemkowych. Powodzenia!