Gitara rytmiczna w bluesie

Gitara rytmiczna w bluesie

Wiem, tytuł brzmi nudnawo. W ogóle granie partii rytmicznych to niezbyt rajcujące zajęcie. Dla wielu gitarzystów partie rytmiczne to muzyczna pańszczyzna, na którą trzeba się godzić w przerwach między kolejnymi solówkami.

Oczywiście można pójść śladami B.B. Kinga i zająć się wyłącznie podciąganiem i wibrowaniem. Sam B.B. przyznaje, że granie rytmiczne nie jest jego atutem i najczęściej po prostu zatrudnia do tego ludzi. Z drugiej strony jednak mamy takiego mistrza, jak Stevie Ray Vaughan, który wyniósł bluesową gitarę rytmiczną na zupełnie nowe poziomy.

Najpierw uporajmy się ze stroną mentalną, czyli ze złym podejściem do sprawy. Spójrzmy na basistów i perkusistów. Stoją gdzieś z tyłu sceny i grają przeważnie jeden rytm albo groove w kółko, a jednak sprawia im to dużą frajdę. I tego właśnie musimy się nauczyć.

W zespole rola basisty i perkusisty polega na wytwarzaniu pulsacji. Grając partię rytmiczną, stajemy się częścią sekcji rytmicznej i "drużynowo" pracujemy nad dobrą pulsacją. Dobra pulsacja, szczególnie w bluesie, nie sprowadza się do grania równo — tutaj człowieka nie zastąpi żaden automat. Jest to umiejętność, którą nabywamy stopniowo, w miarę ćwiczenia partii rytmicznych, słuchania oraz wyrabiania w sobie wrażliwości na dobry puls.

Jak wobec tego ćwiczyć? Najlepiej z metronomem, ale ze zwykłym, prostym klikiem, a nie zaprogramowaną perkusją, która sprawi, że będziemy grali "do" niej zamiast kreować dobrą pulsację. Klika najlepiej ustawić tak, by uderzał na 2 i 4, sugerując nam akcentowanie charakterystyczne dla bluesowego idiomu. Jeżeli potrzebujemy gęstszego klika, możemy zaprogramować go sobie na komputerowym sekwencerze tak, by uderzenia na 2 i 4 były nieco głośniejsze. W ten sposób nasz bezduszny metronom zyska choć odrobinę bluesowego feelingu.

Teraz czas na coś, czego po prostu nie da się uniknąć. Najpopularniejszy riff bluesowy, na widok którego progmetalowcy zwijają się w dywan ze śmiechu. Trudno powiedzieć, kto pierwszy zagrał na gitarze te sakramentalne kwinty i seksty (przykład 1), ale to właśnie one jednoznacznie kojarzą się z bluesową gitarą rytmiczną. Zwracam uwagę na to, że zagrywka została tu zapisana w metrum 12/8, co oznacza, że na jeden takt bluesa przypada 12 ósemek. W ten sposób zwykle zapisuje się charakterystyczny dla bluesa podział triolowy, w którym każdy "raz" dzieli się na trzy triole ósemkowe. Dzięki takiemu metrum nie trzeba co rusz zapisywać w nutach grupowania triolowego.

 

Aby "usłyszeć" ten podział taktu, najlepiej wystukać na kolanie rytm pokazany w przykładzie 2, licząc: 1, 2, 3, 2, 2, 3, 3, 2, 3, 4, 2, 3. W zwykłym podziale 4/4 rytm ten trzeba zapisać tak, jak w przykładzie 3.

  

Do różnych podziałów rytmicznych i wywodzących się z nich form bluesa powrócimy w którymś z następnych odcinków, a tymczasem wyrzucimy przez balkon zrolowany dywan z progmetalowcem w środku i spróbujemy wyciągnąć maksimum możliwości z "podstawowej bluesowej zagrywki".

Skuteczne korzystanie z tego riffu nie jest wcale takie proste. Mamy tu stosunkowo duży rozstaw palców, który szczególnie daje się we znaki, jeżeli nasz gryf ma dłuższą, fenderowską menzurę, a blues, którego gramy, trwa osiem minut. Właśnie dlatego bluesowi gitarzyści wybierają tonacje E i A, w których mogą używać pustych strun i nie muszą aż tak nadwerężać nadgarstka i kciuka.

Różni gitarzyści preferują odmienny sposób pracy prawej ręki przy tego rodzaju zagrywkach. Warto nauczyć się grać kilkoma metodami, bo każda daje nieco inny efekt brzmieniowy. Przykład 4 ukazuje brzmienie takiej zagrywki granej uderzeniami wyłącznie z góry. W przykładzie 1 tę samą zagrywkę grałem uderzeniami naprzemiennymi z góry i z dołu - wówczas efekt brzmieniowy jest inny. To samo można zagrać również uderzeniami wyłącznie z dołu (przykład 5). Rezultat jest ciekawy: fraza staje się cięższa i leniwa. W stylowych wykonaniach takiego bluesowego shuffle często daje się wyczuć to, że trzecie triole (czyli w przykładzie 1 wszystkie uderzenia do góry) są nieco opóźniane. Rytm zaczyna wtedy swingować i nabiera niesamowitego napędu. Efekt ten spróbowałem przybliżyć w przykładzie 6 (w nieco wyolbrzymiony sposób). Nuty, które mają być opóźnione, oznaczone są strzałkami. Najważniejsze jest tutaj zachowanie konsekwencji, czyli opóźnianie cały czas o tyle samo, a w grze zespołowej - współdziałanie sekcji rytmicznej, która również w podobny sposób "zaostrza" triole.

  

  

  

Nasza zagrywka bluesowa grana bez tłumienia brzmi dość bezkompromisowo i natarczywie, co czasami może być pożądane, a czasem nie. Spróbujmy ją zagrać z tłumieniem prawą ręką. Wariant z uderzeniami z góry (przykład 7) jest łatwiejszy, ale już uderzanie obustronne z jednoczesnym tłumieniem (przykład 8) wymaga większej praktyki.

  

  

Spróbujmy teraz wykorzystać tłumienie lewą ręką, polegające na podnoszeniu dociśniętych strun, jednak bez zupełnego ich puszczania. Pozwoli nam to uzyskać efekt stacatto, czyli skrócenia czasu wybrzmienia poszczególnych dźwięków riffu (przykład 9).

  

Na koniec przykład kreatywnego zastosowania tego, co tu opisaliśmy. Zagrany jest, dla odmiany, w podziale czwórkowym, w którym zastosowałem różne warianty tłumienia prawą i lewą ręką oraz dość nieoczywiste kostkowanie, pozwalające wydobyć z tej zagrywki odpowiedni napęd (przykład 10).

{player{blues_4_10.mp3}{}}