FENDER Bassbreaker 15 Combo

Autor testu: Marcin Komorowski

Nawiązań do klasyki nie sposób nie zauważyć już w wyglądzie zewnętrznym, jednak oprócz wzornictwa i lampowej konstrukcji, combo kryje również kilka interesujących rozwiązań.

BUDOWA

Obudowę wykonano z siedmiowarstwowej sklejki o grubości 3/4 cala, czyli około 19 mm, oklejonej szarym tweedem. Z przodu, pod czarnym grillem, umieszczono głośnik Celestion G12V-70 o średnicy 12 cali i mocy 70 W. Nad maskownicą umieszczono stalową listwę z napisem "BLUESBREAKER" w jej centralnej części, a nad nią umieszczono tabliczkę z logotypem "FENDER". Tylna ścianka w dolnej części ma dwa elipsoidalne otwory zamaskowane czarną tkaniną. Nad nią zamontowano metalową siatkę chroniącą trzy lampy przedwzmacniacza 12AX7 zamknięte dodatkowo w metalowych ekranach, oraz dwie lampy końcówki mocy EL84.

Tylny panel mieści od lewej strony: gniazdo zasilania, przełącznik impedancji głośników 4, 8, 16 Ohm, dwa gniazda głośnikowe (MAIN SPEAKER, EXTERNAL SPEAKER) połączone równolegle, gniazda pętli efektów (SEND, RETURN), włącznik symulacji kolumny i przełącznik odcięcia masy gniazda LINE OUT na złączu XLR. Patrząc z góry na panel sterowania od prawej strony zamontowano: wejście gitary (INPUT), przełącznik BRIGHT rozjaśniający brzmienie, trójpozycyjny przełącznik obrotowy STRUCTURE, którym ustawia się ogólny poziom czułości wzmacniacza (LOW, MED, HIGH), potencjometry trójpasmowej korekcji (BASS, MIDDLE, TREBLE), regulację głośności MASTER i pogłosu REVERB.

Po prawej stronie umieszczono kontrolkę zasilania z białą diodą LED w tradycyjnej obudowie, oraz dwa klasyczne odchylane przełączniki. POWER to wyłącznik zasilania, MUTE działa nieco inaczej niż zazwyczaj stosowane we wzmacniaczach lampowych - zamiast wyłącznika napięcia anodowego jest to wyłączenie głośnika, dzięki czemu można nagrywać po cichu wyprowadzając sygnał z wyjścia XLR, także ze wspomnianą wyżej symulacją kolumny. Górną ściankę wieńczy elegancka skórzana rączka przeszyta białą nitką. Stabilność na podłożu zapewniają gumowe nóżki.

WRAŻENIA

Po podłączeniu Stratocastera wyposażonego w trzy single od razu czujemy się jak w domu. Wzmacniacz nie ma może tego charakterystycznego dla konstrukcji "Blackface" wypukłego środka, ale ów słynny fenderowski charakter jest tu idealnie zachowany. Świetnym rozwiązaniem jest umożliwienie wyboru poziomu czułości - gałka STRUCTURE - wpływa ona znacząco na zakres przesterowania, który uzyskujemy przez podkręcanie gałki GAIN. Dzięki temu możemy osiągnąć tu praktycznie każdy stopień przesterowania, od barwy czystej, przez lekkie drive’y, crunche, aż po naprawdę solidny overdrive - oczywiście jego zakres będzie zależał również od poziomu wyjściowego przetworników w naszej gitarze (inaczej będzie się zachowywał na vintage’owych singlach, a inaczej na nowoczesnym humbuckerze).

Przycisk BRIGHT sprawdza się na ciemniejszych pickupach, tworząc dodatkowy stopień kontroli nad barwą oprócz pokładowej korekcji. Ta działa niezwykle skutecznie, nie tworząc martwych pól w skrajnych zakresach - w każdym ustawieniu znajdziemy użyteczną barwę i nawet przy maksymalnych ustawieniach basy nie mulą, a góra nie staje się druciana. Czuć, że nad tym segmentem wzmacniacza spędzono więcej czasu. Niekwestionowaną zaletą jest także gałka MASTER - przez purystów sceny przeklinana, ale niestety - jeśli combo ma mieć elastyczną funkcjonalność, musi mieć ten element. Także pokładowy REVERB pozytywnie zaskakuje, dając użyteczny i nienachalny pogłos, którego nie trzeba zastępować kostką.

PODSUMOWANIE

Fender Bassbreaker 15 Combo to naprawdę interesująca konstrukcja, dająca solidne fenderowskie brzmienie w kompaktowej obudowie, skuteczny komplet przyłączy i manipulatorów dający szerokie spektrum barw oraz funkcjonalność wystarczającą w większości muzycznych sytuacji od nagrywania w domu po próbę i koncert na małej, klubowej scenie.