LINE 6 Line6 Variax 300

Rodzaj sprzętu: Pozostałe

Pozostałe testy marki LINE 6
Testy
2006-02-01

Przyznaję, że kiedy dowiedziałem się o planach przetestowania instrumentów firmy Line6 z serii Variax, od razu zainteresowałem się tym tematem. Jako znany sceptyk, od dawna miałem ochotę na dłuższe, osobiste spotkanie z tymi owianymi już legendą instrumentami. Nieprzypadkowo używam słowa "instrumenty", gdyż nawet teraz, po kilku dniach spędzonych na rozgryzaniu tajemnic Variaxa, mam wiele wątpliwości, czy nazwa "gitara" jest tu właściwym określeniem

Jak wszyscy dobrze wiedzą, żyjemy w epoce komputerów, internetu i wszechobecnej dominacji technologii cyfrowej. Nic więc dziwnego, że tak tradycyjna - wydawałoby się - dziedzina, jak konstruowanie gitar, również nie oparła się wpływowi najnowszych zdobyczy techniki. Po zapoznaniu się z możliwościami Variaxa i technologii, którą reprezentuje, uważam, bez najmniejszych wątpliwości, że w niedługim czasie wszyscy staniemy się jej zwolennikami. Jest to, niestety, prawdziwa rewolucja. Oby przynajmniej jak najdłużej udało się żywym muzykom pozostać niezastąpionymi - na szczęście, kiedy komputery będą twórcami muzyki, co poniektórzy z nas będą mogli dalej opisywać nowe instrumenty. Po tych pesymistycznych dla braci muzycznej informacjach mała dawka optymizmu: rewolucja nadciąga, ale jeszcze nie zwyciężyła. Bezduszny matrix jeszcze musi powalczyć z nieodwołalnie skazanymi na przegraną, ostatnimi zwolennikami prawdziwej sztuki lutniczej. Dlaczego - o tym napiszę za chwilę.

Do testu trafiły modele Variax 300 i Variax 600. Pełna oferta modeli tej firmy obejmuje jeszcze gitary z serii 500, 700 oraz Variax Acoustic 700. Wszystkie oferują podobną paletę brzmień (oprócz Variax Acoustic - tu mamy tylko brzmienia gitar akustycznych). Różni je tylko dobór materiałów, z jakich są zbudowane oraz kształt i profil gryfu. Po wzięciu do ręki Variaxa nasuwa się pytanie: jak to w ogóle działa? Szukając materiałów na ten temat, niestety, niewiele znalazłem. Inżynierowie z firmy Line 6 pilnie strzegą swych tajemnic. Oficjalne źródła podają jedynie ogólne informacje. Generalna zasada (odmiennie niż w wypadku instrumentów MIDI) polega tu na wykorzystaniu próbki dźwięku, wydobytego z gitary i przekazanego za pośrednictwem przetwornika piezoelektrycznego ukrytego w mostku. Sygnał ten podlega cyfrowemu modelowaniu, które upodabnia go do brzmienia pożądanego modelu gitary. Wzorcem, na którym opierają się konstruktorzy, są klasyczne, najbardziej znane konstrukcje takie jak: Fender Telecaster, Stratocaster, Gibson Les Paul i inne. Oczywiście, ze względu na zastrzeżenie praw do nazw, Line 6 nie mógł użyć ich w oryginalnym brzmieniu i musiał zastąpić je podobnie kojarzącymi się odpowiednikami.

Wielkie novum, dostępne w Variaxach, to możliwość symulacji brzmień różnych gitar akustycznych, banjo czy gitary dobro.W ten sposób w jednym instrumencie mamy do dyspozycji ogromną paletę barw, osiągalną za pomocą jednego ruchu gałki. Trzeba przyznać, że w warunkach scenicznych jest to rozwiązanie nadzwyczaj funkcjonalne.

LINE6 VARIAX 300

Variax 300 to najtańsza gitara w ofercie firmy. Mimo ewidentnie budżetowego charakteru (co widać na pierwszy rzut oka), konstruktorzy wyposażyli model 300 w te same barwy, które występują w droższych konstrukcjach. Korpus gitary wykonano z tajemniczego drewna o nazwie agathis, zaś klonowy gryf i palisandrowa podstrunnica to klasyczne i spotykane w wielu konstrukcjach połączenie. Klucze pozbawione są oznaczenia producenta. Ich działanie, przynajmniej na początku, nie powinno przysparzać kłopotów. Gitara pozbawiona jest tradycyjnych, magnetycznych przetworników. Elementy zbierające drgania strun umieszczono w mostku. W tylnej części korpusu jest miejsce na baterie zasilające (6 szt. AA). Według instrukcji, pozwalają one na 10-12 godzin efektywnej pracy. Instrument wyposażony jest także w XPS Mini Power Supply, czyli moduł zasilający, który wykorzystuje zewnętrzny transformator, dołączony do zestawu. Rozwiązanie to, choć uwalnia nas od obowiązku i kosztów wymiany baterii, nie jest zbyt wygodne w warunkach koncertowych. Na scenie pojawia się wówczas zbyt duża ilość delikatnych i zazwyczaj splątanych kabelków. Wiadomo, czym to się może skończyć. Obok gniazda jack 1/4" (zasilanie poprowadzono przez to właśnie gniazdo kablem TRS), w instrumencie umieszczono drugie gniazdo, służące do podłączenia urządzenia o nazwie Workbench (patrz ramka poniżej). Ogólnie jakość wykonania gitary i użyte materiały nie napawają potencjalnego użytkownika optymizmem. Jest to tania, indonezyjska konstrukcja, wykonana bez zbytniej dbałości o szczegóły, ale też nie odbiegająca poziomem od innych instrumentów z podobnej klasy cenowej. Jest tylko jeden drobiazg, który różni Variaxa od tradycyjnych gitar. Mamy tu do czynienia z zupełnie innym sposobem kształtowania dźwięku. Od razu nasuwa się pytanie: czy na rewolucyjne, Line6- -owe modelowanie barwy duży wpływ ma jakość materiałów, użytych do budowy gitary? Mam wrażenie, że nie aż tak bardzo, co w pewien sposób tłumaczyłoby ich dobór. Choć, z drugiej strony, zwolennicy instrumentów Line6, zachowując całą elektronikę zamontowaną w gitarach, bardzo często wymieniają resztę na markowy osprzęt firmy Warmoth (gryfy, korpusy). Odpowiedź na nasze pytanie z pewnością da nam porównanie nagranych próbek, zarejestrowanych przy użyciu dwóch Variaxów, różniących się doborem materiałów do ich budowy - modelu 300 i 600.

Z czysto gitarowego punkto widzenia, Variax 300 nie jest niczym specjalnym. Na sucho instrument brzmi słabo, mamy do czynienia z wyraźnie stłumionym, mało dynamicznym i krótko wybrzmiewającym dźwiękiem. Średnia jakość wykonania gryfu również nie dostarcza wielkiej przyjemności podczas gry, choć niesprawiedliwym byłoby powiedzieć, że grać się na tym nie da. Tak jak napisałem, jest to na pierwszy rzut oka przeciętna,wykonana na Dalekim Wschodzie gitara, jakich pełno w każdym sklepie muzycznym. Pozory jednak mylą. Moje zaskoczenie było bowiem ogromne, kiedy rozpocząłem sprawdzanie barw, oferowanych przez instrument i zrozumiałem ideę, jaką kierowali się jego wynalazcy.

W gitarze mamy zamontowane trzy, wydawałoby się standardowe, potencjometry oraz tradycyjny, pięciopozycyjny, znany ze Stratocasterów ślizgowy przełącznik. Działa to jednak zupełnie inaczej. Jeden z potencjometrów to przełącznik główny, który odpowiada za wybór konkretnej symulacji. Kolejny potencjometr działa jako zwykły VOLUME. Trzeci z nich, w zależności od wybranego brzmienia, funkcjonuje jako TONE lub, w przypadku symulacji instrumentów akustycznych, jako imitacja zmiany pozycji wirtualnego mikrofonu, którym nagłaśniana jest gitara. Dodatkowo możemy zapisać wybrane barwy w jednym z banków Custom (1 lub 2; w każdym 5 barw) i mieć do nich szybki dostęp. Do wyboru barwy służy ślizgowy przełącznik. Jak już wspomniałem, mamy tu do dyspozycji wiele brzmień, zarówno klasycznych gitar solid-body (Tele, Strat czy Les Paul), jak i gitar typu semi-acoustic czy nawet w pełni akustycznych instrumentów.

Jakość brzmień bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Oczywiście, jak bywa w przypadku, gdy chcemy mieć wszystko w jednym, niektóre barwy nieco mniej mi się podobały. Ogólnie jednak mamy do czynienia z nadzwyczaj udanymi symulacjami. Wysokiej klasy są zwłaszcza brzmienia Telecastera, Strato, mniej przypomina oryginał Les Paul, lecz, jak na cenę gitary, jest zupełnie do przyjęcia. Mówiąc ogólnie: wszystkie brzmienia gitar elektrycznych solid-body są na dobrym poziomie. Zdecydowanie gorzej brzmią gitary z banku Jazzbox. W porównaniu do prawdziwego, jazzowego pudła, słychać wyraźnie różnicę, na niekorzyść symulacji. Podobnie instrumenty rezofoniczne niewiele mają wspólnego z rzeczywistymi odpowiednikami. Tu jedna ważna uwaga: sprawdzając brzmienia akustyczne należy korzystać z innego sposobu nagłaśniania instrumentu. W modelu Variax 600 standardowo dołączono footswitch z wmontowanym di-boxem, dzięki któremu możemy wysłać sygnał bezpośrednio na konsoletę bądź też na drugi wzmacniacz. Jest to znakomity pomysł, ponieważ instrumenty akustyczne na zwykłym gitarowym wzmacniaczu nigdy dobrze nie zabrzmią. Wymagają one pełnego pasma, a tego na gitarowym piecyku nie uświadczysz. Footswitch sprawę załatwia, szkoda tylko, że nie ma go standardowo w modelu Variax 300. Brzmienia gitar akustycznych, które oferuje kolejna symulacja, sprawdzałem dokładnie w ten sposób. Ich jakość nie jest doskonała, lecz w sytuacjach live niejednokrotnie słyszałem wysokiej klasy instrumenty akustyczne brzmiące dużo gorzej. Do studia raczej tego nie polecam, ale na żywo może się to stać znakomitym i niesamowicie wygodnym substytutem prawdziwego instrumentu. Dla pełnej jasności wywodu dodam jeszcze, że mam pełną świadomość, iż jest to sytuacja przejściowa. W miarę rozwoju technologii symulacje staną się naprawdę bardzo wierne. Już teraz niektóre z tych barw odpowiadają, a nawet przewyższają brzmienia instrumentów ze średniej klasy cenowej.

W każdej z symulacji niewątpliwie wymaga poprawienia oferowany zakres dynamiki. Mamy tu do czynienia z ograniczeniem software’u, które powoduje, że na tym instrumencie nie da się grać bardzo cicho. Delikatne uderzenie w struny (zwłaszcza na przesterze) wywołuje niewspółmierny do tego efekt, niejako kompresję. To oczywiście niuans, bo przecież wiadomo, że gitarzyści zazwyczaj walą w struny z całej siły, ale, z poczucia kronikarskiego obowiązku, nie mogę tego pominąć. Podobne ograniczenie dynamiki występuje podczas głośnego grania. Instrument nie zachowuje się jak zwykła gitara, wyposażona w magnetyczne przetworniki. Powtarzam jednak, że to chyba tylko kwestia czasu i pracy nad poprawieniem algorytmów symulacji. Ogólnie mamy do czynienia z brzmieniami dość wysokiej klasy, przy ogromnej funkcjonalności urządzenia. Co najważniejsze, wszystko to jest dostępne w ramach jednego instrumentu.

PODSUMOWANIE

Jako podsumowanie naszych rozważań, nasuwa mi się kilka wniosków. Idea, którą prezentują modele gitar Variax, ma przed sobą wielką przyszłość. Przy obecnym tempie rozwoju technik cyfrowych naprawdę niedługo poczekamy na perfekcyjnie zbliżone do oryginału symulacje legendarnych modeli gitar. Na obecną chwilę Variax daje nam ogromną funkcjonalność, niezłe barwy, ogromne możliwości kreacji dźwięku, przy, niestety, średniej jakości wykonania instrumentu, jeżeli chodzi o lutnicze rzemiosło. Za cenę jednej przeciętnej gitary dostajemy tu jej kilkadziesiąt wirtualnych odpowiedników. Nie muszę mówić, że w wielu sytuacjach (zwłaszcza koncertowych) jest to instrument wprost wymarzony. Poczekajmy jeszcze trochę, a i gitarowi puryści, pielęgnujący w zaciszu domowym swoje PRSy, Gibsony i Custom Straty, będą używać na koncertach kolejnych wersji Variaxa. Kto raz tego spróbował, tak łatwo już się nie uwolni... Drodzy Czytelnicy, nie ma wątpliwości: za kilka lat wszyscy będziemy na czymś podobnym grali.

Jest to specjalny, podłączany do portu USB komputera interfejs, pozwalający na kształtowanie dowolnych, własnych brzmień i zapisywanie ich w pamięci naszego Variaxa. Instalacja urządzenia przebiegła bezproblemowo. Każdy, kto ma minimalne doświadczenie w pracy z komputerem, jest w stanie błyskawicznie wykonać tę czynność. Gitarę podłączamy do interfejsu za pomocą specjalnego przewodu. Po uruchomieniu programu mamy dostęp do ogromnej ilości kombinacji, pozwalających nam na stworzenie niespotykanych w naturze barw. Możemy wybrać jeden z kilkunastu korpusów (Tele, Strat, Les Paul, ES-175, banjo itp.) i wyposażyć go w komplet dowolnych przetworników. Tworzymy w ten sposób na przykład kombinację gitary semi-acoustic z klasycznymi stratocasterowskimi single coil albo też popuszczamy wodze fantazji i konstruujemy elektryczny sitar z humbuckerami. Na tym nie koniec. Każdy z przetworników możemy umieścić w dowolnym miejscu na korpusie gitary, obracać go, łączyć równolegle, szeregowo itp. Możliwości co niemiara. Na dodatek mamy tu różne opcje przestrajania gitary, zarówno w postaci gotowych presetów (np. Open G czy Drop D), jak i własnych, dowolnie zdefiniowanych strojów. Gotową próbkę zapisujemy w pamięci Variaxa i w każdej chwili możemy ją zastosować w grze. Program jest bardzo prosty, jego obsługa jest intuicyjna, a możliwości naprawdę ogromne. Mówiąc krótko, Workbench to znakomita zabawka. Zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.

Artur Lesicki