Przyznaję, że kiedy dowiedziałem się o planach przetestowania instrumentów firmy Line6 z serii Variax, od razu zainteresowałem się tym tematem. Jako znany sceptyk, od dawna miałem ochotę na dłuższe, osobiste spotkanie z tymi owianymi już legendą instrumentami. Nieprzypadkowo używam słowa "instrumenty", gdyż nawet teraz, po kilku dniach spędzonych na rozgryzaniu tajemnic Variaxa, mam wiele wątpliwości, czy nazwa "gitara" jest tu właściwym określeniem
Jak wszyscy dobrze wiedzą, żyjemy w epoce komputerów, internetu i wszechobecnej dominacji technologii cyfrowej. Nic więc dziwnego, że tak tradycyjna - wydawałoby się - dziedzina, jak konstruowanie gitar, również nie oparła się wpływowi najnowszych zdobyczy techniki. Po zapoznaniu się z możliwościami Variaxa i technologii, którą reprezentuje, uważam, bez najmniejszych wątpliwości, że w niedługim czasie wszyscy staniemy się jej zwolennikami. Jest to, niestety, prawdziwa rewolucja. Oby przynajmniej jak najdłużej udało się żywym muzykom pozostać niezastąpionymi - na szczęście, kiedy komputery będą twórcami muzyki, co poniektórzy z nas będą mogli dalej opisywać nowe instrumenty. Po tych pesymistycznych dla braci muzycznej informacjach mała dawka optymizmu: rewolucja nadciąga, ale jeszcze nie zwyciężyła. Bezduszny matrix jeszcze musi powalczyć z nieodwołalnie skazanymi na przegraną, ostatnimi zwolennikami prawdziwej sztuki lutniczej. Dlaczego - o tym napiszę za chwilę.
Do testu trafiły modele Variax 300 i Variax 600. Pełna oferta modeli tej firmy obejmuje jeszcze gitary z serii 500, 700 oraz Variax Acoustic 700. Wszystkie oferują podobną paletę brzmień (oprócz Variax Acoustic - tu mamy tylko brzmienia gitar akustycznych). Różni je tylko dobór materiałów, z jakich są zbudowane oraz kształt i profil gryfu. Po wzięciu do ręki Variaxa nasuwa się pytanie: jak to w ogóle działa? Szukając materiałów na ten temat, niestety, niewiele znalazłem. Inżynierowie z firmy Line 6 pilnie strzegą swych tajemnic. Oficjalne źródła podają jedynie ogólne informacje. Generalna zasada (odmiennie niż w wypadku instrumentów MIDI) polega tu na wykorzystaniu próbki dźwięku, wydobytego z gitary i przekazanego za pośrednictwem przetwornika piezoelektrycznego ukrytego w mostku. Sygnał ten podlega cyfrowemu modelowaniu, które upodabnia go do brzmienia pożądanego modelu gitary. Wzorcem, na którym opierają się konstruktorzy, są klasyczne, najbardziej znane konstrukcje takie jak: Fender Telecaster, Stratocaster, Gibson Les Paul i inne. Oczywiście, ze względu na zastrzeżenie praw do nazw, Line 6 nie mógł użyć ich w oryginalnym brzmieniu i musiał zastąpić je podobnie kojarzącymi się odpowiednikami.
Wielkie novum, dostępne w Variaxach, to możliwość symulacji brzmień różnych gitar akustycznych, banjo czy gitary dobro.W ten sposób w jednym instrumencie mamy do dyspozycji ogromną paletę barw, osiągalną za pomocą jednego ruchu gałki. Trzeba przyznać, że w warunkach scenicznych jest to rozwiązanie nadzwyczaj funkcjonalne.
LINE6 VARIAX 600
Rzućmy teraz okiem na drugi testowany model - gitarę Variax 600. Instrument ma identyczne brzmienia, jak model 300, zbudowany jest jednak z innych materiałów. Korpus gitary wykonano z lipy, gryf i podstrunnicę - z klonu. W porównaniu z modelem 300, podstrunnica ma nieco inny promień (między nami mówiąc - to kosmetyka). Testowany egzemplarz miał, niestety, wyjątkowo niestarannie wykończone progi. Przesuwając szybko rękę, bałem się obrażeń.
Na sucho gitara robi lepsze wrażenie, jest dynamiczna i gra bardziej otwartym tonem. Niewiele więcej można dodać, jeżeli chodzi o jakość wykończenia instrumentu. Właściwie wszystkie uwagi, odnoszące się do modelu 300, są i w tym przypadku obowiązujące. W modelu tym pojawiało się natomiast coś, co znów wzbudziło u mnie wielki szacunek i zachwyt nad możliwosciami techniki cyfrowej. Urządzenie to nazwano Workbench (patrz ramka na str. 71).
Nadal nie mamy odpowiedzi na pytanie, czy słychać różnicę, wynikającą z odmienności zastosowanych do budowy gitary materiałów. Przy bezpośrednim porównaniu mogę stwierdzić, że jest to zauważalne. Variax 600 gra bardziej dynamicznie, jaśniejszą barwą. Lepiej sprawdza się w brzmieniach fenderopodobnych, natomiast przy gitarach z banku Semi czy Jazzbox nie ma specjalnej różnicy. Co ciekawe, problem z kompresją najcichszych dźwieków jest w tym instrumencie dużo bardziej wyczuwalny. Wniosek nasuwa się jeden. Sygnał piezoelektryczny, jaki odbiera hardware instrumentu, jest istotnym elementem, kształtującym jego jakość. Może nie jest to aż tak znaczące, jak w tradycyjnej gitarze, lecz pomyślmy, co by się stało, gdyby umieścić elektronikę z Variaxa w mistrzowskim, lutniczym instrumencie, wykonanym z najlepszych gatunków drewna. Taki model Variax Custom mógłby zabrzmieć o niebo lepiej, nie mówiąc o sprawach dotyczących wygody gry.
PODSUMOWANIE
Jako podsumowanie naszych rozważań, nasuwa mi się kilka wniosków. Idea, którą prezentują modele gitar Variax, ma przed sobą wielką przyszłość. Przy obecnym tempie rozwoju technik cyfrowych naprawdę niedługo poczekamy na perfekcyjnie zbliżone do oryginału symulacje legendarnych modeli gitar. Na obecną chwilę Variax daje nam ogromną funkcjonalność, niezłe barwy, ogromne możliwości kreacji dźwięku, przy, niestety, średniej jakości wykonania instrumentu, jeżeli chodzi o lutnicze rzemiosło. Za cenę jednej przeciętnej gitary dostajemy tu jej kilkadziesiąt wirtualnych odpowiedników. Nie muszę mówić, że w wielu sytuacjach (zwłaszcza koncertowych) jest to instrument wprost wymarzony. Poczekajmy jeszcze trochę, a i gitarowi puryści, pielęgnujący w zaciszu domowym swoje PRSy, Gibsony i Custom Straty, będą używać na koncertach kolejnych wersji Variaxa. Kto raz tego spróbował, tak łatwo już się nie uwolni... Drodzy Czytelnicy, nie ma wątpliwości: za kilka lat wszyscy będziemy na czymś podobnym grali.
Jest to specjalny, podłączany do portu USB komputera interfejs, pozwalający na kształtowanie dowolnych, własnych brzmień i zapisywanie ich w pamięci naszego Variaxa. Instalacja urządzenia przebiegła bezproblemowo. Każdy, kto ma minimalne doświadczenie w pracy z komputerem, jest w stanie błyskawicznie wykonać tę czynność. Gitarę podłączamy do interfejsu za pomocą specjalnego przewodu. Po uruchomieniu programu mamy dostęp do ogromnej ilości kombinacji, pozwalających nam na stworzenie niespotykanych w naturze barw. Możemy wybrać jeden z kilkunastu korpusów (Tele, Strat, Les Paul, ES-175, banjo itp.) i wyposażyć go w komplet dowolnych przetworników. Tworzymy w ten sposób na przykład kombinację gitary semi-acoustic z klasycznymi stratocasterowskimi single coil albo też popuszczamy wodze fantazji i konstruujemy elektryczny sitar z humbuckerami. Na tym nie koniec. Każdy z przetworników możemy umieścić w dowolnym miejscu na korpusie gitary, obracać go, łączyć równolegle, szeregowo itp. Możliwości co niemiara. Na dodatek mamy tu różne opcje przestrajania gitary, zarówno w postaci gotowych presetów (np. Open G czy Drop D), jak i własnych, dowolnie zdefiniowanych strojów. Gotową próbkę zapisujemy w pamięci Variaxa i w każdej chwili możemy ją zastosować w grze. Program jest bardzo prosty, jego obsługa jest intuicyjna, a możliwości naprawdę ogromne. Mówiąc krótko, Workbench to znakomita zabawka. Zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.