GARRISON G4CE

Pozostałe testy marki GARRISON
Testy
2006-03-01
GARRISON - G4CE
Gdyby przyjrzeć się bliżej historii ludzkości, okazałoby się, że wielu odkryć dokonano w najbardziej niespodziewanym momencie. Efekt poszukiwań był niekiedy przeciwny do zamierzonego. Czasem zaś, przechodząc wszelkie nasze oczekiwania, przyczyniał się on do zdobycia całkiem nowych doświadczeń poznawczych
Dlaczego o tym piszę? Otóż, pewnego dnia, w trakcie podróży samolotem, Chris Griffiths przebudził się z drzemki i naszkicował na serwetce pewien pomysł. W ten sposób zrodziła się idea rewolucyjnej konstrukcji Garrisona. Banalne, prawda? Zapewniam jednak, że instrument, który chciałbym przedstawić, zdecydowanie nie jest banalny. Wnioski zostawmy jednak na koniec, a teraz zobaczmy, na co stać bohatera dzisiejszego testu - Garrisona G4CE.

BUDOWA

Jak przystało na instrument z wyższej półki, Garrison G4CE zbudowany jest z litego drewna. Top wykonano ze świerku sitka, a boki i tył - z sapele. Otwór rezonansowy ozdabia prosta, a zarazem bardzo ładnie zaprojektowana drewniana rozeta. Strunnik, który umieszczono w palisandrowym mostku, wykonany jest z materiału zwanego Tusq. To świetna alternatywa dla kości, gdyż, ze względu na dużą twardość, materiał ten doskonale przenosi drgania, a w przypadku obniżania akcji strun jest łatwy do obróbki. Zresztą, z tego samego materiału wykonano także siodełko.

Mahoniowy gryf posiada doklejaną główkę, wyposażoną w solidne, złocone klucze. Tutaj mamy też dojście do pręta regulującego krzywiznę gryfu. Zaślepione jest ono drewnianą płytką. Na główce znajduje się logo Garrisona. Na palisandrowej, ożyłkowanej podstrunnicy nabito 20 progów typu medium. Wycięcie w pudle pozwala z łatwością wykorzystywać całą skalę dźwiękową instrumentu.

W gitarze zamontowano układ elektroniczny renomowanej firmy Fishman. Składa się on z klasycznego przetwornika piezo, umieszczonego pod mostkiem, oraz z preampu Prefix. Oprócz potencjometru głośności do dyspozycji mamy płynne przestrajanie częstotliwości środkowych w zakresie od 250Hz do 10kHz, a także regulację sopranu, konturu i basu.

Jak widać, Garrison niczym nie różni się od innych instrumentów. Wystarczy jednak zajrzeć do pudła... Nie spotkamy tam klasycznego ożebrowania, gdyż Chris Griffiths oparł swój patent na odważnym pomyśle. Cała konstrukcja wykonana jest z kompozytu żywiczno-szklanego. Ożebrowanie, wraz z bindingiem, stanowi rodzaj klatki - stelażu, do którego doklejono drewniane płyty, wierzchnią i tylną, oraz boczki. Rozwiązanie takie gwarantuje wysoką wytrzymałość mechaniczną instrumentu i sprawia, że w całości doskonale podlega on wibracjom.

Już widzę malkontentów, którzy na wiadomość, że gitara ta nie jest całkowicie wykonana z drewna, krzywią się z lekkim niesmakiem. Zobaczmy więc, w jaki sposób takie rozwiązanie technologiczne przekłada się na brzmienie.

JAK GRA GARRISON G4CE?

Bardzo naturalnie. Brzmienie jest bardzo "drewniane", żywe i przekonujące. Instrument jest głośny, zwraca uwagę długi sustain. Tonalnie daje się wyczuć lekkie wycofanie środka, na rzecz mocnego basu i przejrzystej góry. Częstotliwości niskie to jeden z atutów tej gitary. Nie spotkałem jeszcze instrumentu, który tak ładnie przenosiłby dół, bez niechcianego dudnienia. Szczególnie przy grze akordowej daje to uczucie mocnej podstawy i niesamowitej energii, która wręcz uderza przy wydobyciu każdego dźwięku.

Przejrzysta góra nadaje nieco delikatności i subtelności uzyskiwanemu tonowi. Zastrzeżenia można mieć jedynie do zakresu częstotliwości średnich. O ile przy grze akordowej ten rodzaj brzmienia jest pożądany, to w przypadku gry solowej może się okazać, że poszczególne nuty nie mają odpowiedniej siły przebicia, wtapiając się w tło innych instrumentów. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

Na szczęście Garrison G4CE, mimo swojego nieco konturowego brzmienia, doskonale przebija się w zespole. Duża w tym zasługa ogromnej dynamiki, jaką oferuje gitara, oraz bogatych harmonicznych, które słychać w każdej nucie.

Jak by nie scharakteryzować otrzymanego soundu, trzeba powiedzieć jedno: jest po prostu zawodowy. Podczas gry zdecydowanie czuć, że mamy do czynienia z profesjonalnym instrumentem, poprawnie reagującym na dynamikę gry, niemal współpracującym z muzykiem. Pięknie wybrzmiewające flażolety są głośne i wydobywa się je z łatwością. Ciężko jest mówić o tak abstrakcyjnym zjawisku, jakim jest brzmienie, dlatego też na dołączonej do magazynu płycie znajdziecie próbki, na podstawie których sami będziecie mogli ocenić przedstawiany instrument.

Dużo za to można powiedzieć na temat wygody gry. Wszystko jest absolutnie pod kontrolą. Gryf jest dość cienki i wąski. Matowe wykończenie ułatwia grę, zapobiegając ślizganiu się dłoni. Progi są nabite perfekcyjnie. Idealnie wykończone, dają gwarancję niskiej akcji strun i czystego dźwięku. Jako że Garrison stosuje system Buzza Feitena, strojność instrumentu jest idealna. Niezależnie od pozycji i interwałów, akordy brzmią spójnie.

Nagrywanie tej gitary jest czynnością łatwą i przyjemną. Jakkolwiek ustawimy mikrofony, brzmienie jest dobre. To zaleta charakteryzująca tylko instrumenty z najwyższej półki. Znalezienie tzw. "sweet potu" jest niezwykle proste. W przypadku korzystania z wbudowanego przetwornika Fishmana, otrzymujemy poprawne, właściwe dla takich rozwiązań brzmienie.

Układy piezo mają swoje wady: płaski, skwierczący ton i nadmierne eksponowanie częstotliwości wysokich. Dlatego rzadko korzysta się z tej opcji w studiu. Jednak przydaje się ona jak najbardziej na scenie.

Zastosowanie Fishmana nie przyniosło nam żadnych rewelacji. Pod tym względem jest po prostu bardzo dobrze. Szeroko działająca korekcja pozwala dowolnie kształtować brzmienie, które nie jest przesadnie podkoloryzowane, a niski poziom szumów preampu pozwala na dalszą obróbkę dźwięku. Testowany model gra bardzo szerokim pasmem i ma wyeksponowane częstotliwości niskie i wysokie, a zatem w celu uzyskania zadowalającego brzmienia wystarczy ustawić regulatory barwy w pozycji zero. Garrison gra świetnie z pudła i to wystarczy, żeby się obronił, nawet nagłaśniany przetwornikiem piezo. W brzmieniu niczego nie trzeba sztucznie poprawiać.

PODSUMOWANIE

Ojczyzną Garrisona jest Kanada. Z czym się ona kojarzy? Oczywiście z wielkimi połaciami lasów, a co za tym idzie, z bardzo bogatą tradycją lutniczą. W państwie tym znajdziemy miejscowości, w których 90 procent mieszkańców zajmuje się wyrobem instrumentów. Zatem wcale bym się nie zdziwił, gdyby pewnego dnia wprowadzono naukę lutnictwa jako jeden z przedmiotów obowiązkowych w szkołach. A tak poważnie - mimo, że Garrison jako firma nie posiada wieloletniej tradycji, to dostęp do doskonałych materiałów oraz do stosownej wiedzy sprawia, że fabrykę tę opuszczają zawodowe instrumenty.

Jak wypada testowany model na tle gitar innych firm, z podobnego przedziału cenowego? Myślę, że w swojej klasie cenowej jest to najlepiej brzmiący instrument, z jakim miałem do czynienia. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że powinno się Garrisona G4CE porównywać z gitarami znacznie droższymi. Zarówno pod względem wykonania, jak i możliwości brzmieniowych, wszystko jest tutaj najwyższej próby. Żadnych kompromisów.

Barwa, jaką oferuje testowany model, oprócz tego, że jest bardzo dobra, zdecydowanie ma własny, specyficzny charakter. Potężny bas i lekko wycofany środek sprawiają, że Garrison może być rozpoznawalny. Taka właściwość posiada jednak i ujemne strony - nie wszystkim ten charakter dźwięku może się spodobać. Ale o gustach się nie dyskutuje.

Niewiele jest gitar, od których ciężko jest się oderwać. W tym przypadku przyjemność gry jest tak wielka, że nie chce się przerywać... Wpływa na to niewątpliwie wysoka jakość wykonania omawianego modelu. Dbałość o szczegóły jest nieprawdopodobna. Mimo usilnych starań, nie byłem w stanie znaleźć żadnych niedoróbek ani innych dróg na skróty. Uczciwe wykonanie od początku do końca.

Mimo, że znacząca część procesu produkcji wykonywana jest przez maszyny, które z nieludzką precyzją wycinają laserami kompozytową konstrukcję, ostatnie słowo ma do powiedzenia człowiek. Garrison G4CE jest wykończony ludzką ręką i to po prostu widać. Matowy lakier, którym pokryto instrument, niesie kilka korzyści. Przede wszystkim, jest na tyle cienki, że w znikomy sposób ogranicza wybrzmiewanie. Kwestia estetyki to subiektywna sprawa, ale fakt faktem - ten typ powłoki jest odporniejszy na zarysowania. Podczas gry pojawia się także inspirujące uczucie bliskiego kontaktu z drewnem. Oczywiście dla zwolenników lakierów z wysokim połyskiem możliwe jest, za niewielką dopłatą, zamówienie wersji z takim właśnie wykończeniem.

Chociaż konstrukcja Garrisona wygląda na bardzo solidną, producent wszystkie swoje wyroby objął aż 5-letnią gwarancją. Pamiętać należy, że gitara skonstruowana z litego drewna jest dużo bardziej podatna na niekorzystne działania czynników atmosferycznych, niż instrumenty wykonane ze sklejek. Jeśli jednak przestrzegać będziemy kilku zaleceń producenta, jestem przekonany, że G4CE będzie nam służyć przez długie lata. Zresztą, do transportu przeznaczony jest bardzo dobry futerał z logo Garrisona, który znajduje się w komplecie.

Teraz, dla zachowania równowagi, należałoby o tym modelu napisać kilka uwag krytycznych - tym razem jednak nie będzie żadnych. Bezbłędnie wykonany instrument, zawodowe brzmienie i cena, w którą ciężko uwierzyć. Idźcie do dobrego sklepu muzycznego i sprawdźcie sami.

Krzysztof Błaś
 
Kształt pudła rezonansowego:
drednought cutaway;
Płyta wierzchnia:
lity świerk; Płyta spodnia i boczki: lite sapele;
Mostek:
palisander; Gryf: mahoń, pokryty matowym lakierem;
Podstrunnica:
palisander; Progi: 20 medium; Klucze: Garrison, złocone;
System elektroniki:
przetwornik piezo pod mostkiem, uzupełniony preampem
Fishman Prefix;
Wykończenie: lakier matowy; Kraj produkcji: Kanada


 
Wynik testu
Funkcjonalność:
6
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6