Wywiady
Tim Shaw

Spotykamy się z Timem w Nashville, aby dowiedzieć się co nieco o jego najnowszych przetwornikach gitarowych Yosemite, które firma Fender zastosowała w serii American Performer…

2019-07-02

Projektowanie nowych przystawek, a potem ręczne wykonywanie ich we własnym warsztacie to hobby mogące dać sporo przyjemności i satysfakcji. Ale stworzenie przetwornika, który stanie się częścią ważnej premiery jednej z największych światowych marek, to już naprawdę poważna sprawa. Tim Shaw zmierzał w swym życiu ku takiemu wydarzeniu od dłuższego czasu. Z pewnością nie bez wpływu było to, że swoją pracownię ma w Nashville, gdzie zawsze może liczyć na utalentowanych przyjaciół, takich jak producent Dave Cobb (nagradzany prestiżowymi statuetkami Grammy, a współpracujący między innymi z wytwórniami Elektra Records i Atlantic Records).

Gitarzysta: Twoje nowe przystawki wykorzystują magnes Alnico 4, dość rzadko spotykany. Skąd ten pomysł?

Tim Shaw: Fender chciał, abym zaprojektował nowe pickupy single-coil do serii Performer, która miała wkrótce zadebiutować na rynku. Przede wszystkim miały mieć równe nabiegunniki, ale poza tym dostałem wolną rękę. Pomyślałem: „Super, to upraszcza sprawy.” Kiedy zastanawiałem się nad doborem materiałów dotarło do mnie, że właśnie magnesy Alnico 4 nigdy nie były jakoś szczególnie często stosowane w gitarach. Sam nie wiem z jakiego powodu – postanowiłem więc spróbować.

Co jest takiego wyjątkowego w Alnico 4?

Jak dobrze wiesz, każdy numer Alnico oznacza inny skład, inną recepturę – w sensie doboru poszczególnych materiałów i ich proporcji, co wpływa na właściwości. Przykładowo, Alnico 2 to 17% niklu, 10% aluminium, 12,5% kobaltu i resztę stanowi żelazo. Z kolei Alnico 4 to 28% niklu, 12% aluminium, 5% kobaltu i znów – reszta to żelazo. Tak więc Alnico 4 będzie się plasowało pomiędzy Alnico 2 i Alnico 5. Jest nieco mocniejsze od „dwójki”, niektóre pomiary pokazują więcej inne mniej, ale mieści się to w tym przedziale. Gibson używał kiedyś Alnico 4 w Firebirdach, ponieważ nie chcieli tam wsadzać czegoś tak jasnego i dzwoniącego jak Alnico 5.

Jaką rolę odegrał w tym wszystkim Dave Cobb?

W świecie muzyki country Dave jako producent jest bogiem. Mniej więcej rok temu przyszedł do mojego sklepu przynosząc ze sobą gitarę Esquire z 1969 roku. Miała ona przetwornik, który ktoś przewijał dwa, czy trzy razy, a Dave nie znosił jego brzmienia. Wykonałem wówczas dla niego singla Tele pod mostek opartego o magnesy Alnico 4. To był strzał w dziesiątkę – Dave był zachwycony. Esquire wrócił więc do studia i był używany do nagrań przez kolejne miesiące. W tym czasie zaczęli do mnie przychodzić muzycy mówiąc: „Och, grałem na tym Tele – naprawdę brzmi genialnie!” Sława tego wiosła zaczęła żyć własnym życiem, więc pomyślałem sobie, że trafiłem na coś konkretnego. Zacząłem eksperymentować z Alnico 4, ucząc się jak ten materiał działa. Brzmieniowo jest jaśniejszy niż Alnico 2, ale nie tak jasny jak Alnico 5.

Pomijając równe nabiegunniki, w których nie sposób rozpoznać nietypowego Alnico 4, te przystawki wyglądają na standardowe single...

W jaki sposób pracowaliście z Fenderem nad nowymi pickupami Yosemite?

Joey Brasler – wiceprezes działu rozwoju produktu w Fenderze – przyjechał tu do mnie na tydzień. Joey jest świetnym gitarzystą i ma niezwykle wyczulony na detale słuch. Razem opracowaliśmy całą serię. Graliśmy na każdym z przetworników, a on akceptował kolejne projekty. Single pod gryf i w środek Stratocastera zrobiliśmy błyskawicznie, ale nie do końca pasował nam przetwornik pod mostek. W tej pozycji zdecydowaliśmy się użyć Alnico 2, żeby zdjąć nieco wysokiego pasma. Mógłbym oczywiście osiągnąć to nawijając więcej drutu, ale nie chciałem tego robić. Zmieniłem więc magnesy.

Jak komentował te nowe przetworniki Joey Brasler?

Kiedy na nich grał zauważył, że brzmią tak jakby ktoś je nagrał i zrobił post-produkcję w profesjonalnym studio. Jednym słowem świetny, klasyczny sound przystawek single-coil jakie znamy z płyt.

...ale wystarczy zdjąć plastikowe obudowy, by zobaczyć mniej typowo wyglądające cewki zabezpieczone szelakiem.

Co niezwykłego jest w ich konstrukcji?

Kiedy analizujesz je patrząc na specyfikację, pozornie nic się nie zgadza. Mają nie ten magnes, który zwykle widziałeś w Stratach i zbyt dużo zwojów. Pierwsze egzemplarze były jaśniejsze niż bym chciał, więc zastosowałem więcej drutu niż w typowych przystawkach vintage. Tak to już jest – kiedy używasz nowego materiału, ale robisz to tak jakbyś pracował na starym. Po chwili zdajesz sobie sprawę, w którym kierunku to zmierza i dokonujesz poprawek. W tym przypadku więcej drutu oznacza większą indukcyjność, co działa tak jakbym skręcał górę potencjometrem.

Podobno do zabezpieczenia cewek użyłeś szelaku, a nie wosku?

Tak. W Fenderze używano szelaku do pickupów w latach 60. Wiedziałem, że Precision z roku 1963 ma szelak, ale nie wiedziałem dlaczego. Odkrywałem to wszystko krok po kroku, a obecnie stosuję zarówno szelakowanie jak i woskowanie. Do tego pierwszego stosuję Zinsser Bulls Eye – najlepsze co można dostać w Ameryce. Nie robi się tego na gorąco i cewkę zanurza się na ok. pięć minut. W przeciwieństwie do wosku stosowanego pod ciśnieniem, szelak nie penetruje całej cewki. Niektórzy używają także lakieru jako trzeciej metody, ale ja tego nie lubię, bo powierzchnia jest lepka. Wszystko zależy od rodzaju lakieru. Jeśli użyjesz lakieru katalitycznego, to całość zastyga jak cement. Jeśli miałbym ułożyć te metody w hierarchii ich wpływu na dźwięczność przystawek, to byłoby to: brak zabezpieczenia, szelak, większość lakierów i na końcu wosk. Wosk zabierze więcej góry niż lakier, lakier więcej niż szelak, a szelak – na moje ucho – ma tylko minimalnie mniej góry niż goła cewka. Tak więc szelakowanie to coś co miało kiedyś swój precedens w fabryce Fendera, potem jakby o tym zapomniano, ale obecnie ja to stosuję dość często.