Daniel Paluszek (Manescape)
Wywiady
2010-03-18
Manescape dopiero co debiutowali, a już wywołują duże emocje. Niektórzy chcą widzieć w nich nawet nadzieję polskiej muzyki alternatywnej... Na temat grupy rozmawiamy z Danielem Paluszkiem.
Wasza nazwa oznacza "ucieczkę człowieka". Czy taki jest cel waszej muzyki? Oderwać się od rzeczywistości?
Poniekąd, lecz nie należy jej tłumaczyć dosłownie. Jest to nazwa własna, pochodna angielskiego wyrażenia "escapism", co w wolnym tłumaczeniu oznacza ucieczkę od rzeczywistości i chyba dla każdego człowieka uprawiającego pracę artystyczną jest to większym lub mniejszym oderwaniem od ziemi. Celem naszej muzyki jest poruszenie wnętrz własnych i wnętrz odbiorców, bez żadnych ideologii.
W jednym z wywiadów jeden z was przyznał, że granie muzyki jest dla was pewnym katalizatorem emocji…
To prawda.
Co więc czujesz w czasie grania koncertu?
Spełnienie. Po to wychodzę na scenę, by wylać z siebie cały nadmiar emocji, przekazać je publiczności i z ulgą oraz bez ciężaru z niej zejść.
Przejdźmy do waszego debiutu. Na "Ex-Internal" zaprezentowaliście swoje niejednoznaczne oblicze. Jednocześnie umieściliście na niej utwory brzmiące stoner-rockowo jak i bardziej post-rockowe, niektórzy słyszą u was też wpływy shoegaze…
Jeżeli chodzi o terminy shoegaze, stoner i post-rock to odcinamy się od nich. Jest to łatka przylepiona nam głównie przez recenzentów, którzy nie mogąc jednoznacznie określić naszej muzyki obdarowują nas nazwami, których do końca nie rozumiemy. A niestety nasz manager robi z tego użytek. Gramy po prostu szeroko rozumianą muzykę rockową i jeżeli już musimy być wrzuceni do jakiejś szuflady to, właśnie wolimy do takiej. Różnorodność utworów wynika przede wszystkim z tego, że powstawały one przez dłuższy okres, w którym zespół dopiero się formował i przechodził przez różne etapy. Uważamy jednak że "Ex-Internal" łączy wspólny mianownik. Następna płyta na pewno będzie bardziej spójna.
Cały album posiada dość duszny, mroczny klimat.
Myślę że wynika to z naszych osobowości, raczej neurotycznych i mrocznych, a więc w takich klimatach jesteśmy naturalni i w takiej duszności lepiej i łatwiej nam się oddycha.
Jak dla mnie najciekawszymi momentami są numery, które znalazły się już na EP-ce. Nie wiem tylko czy to dlatego, że bardziej lubimy zawsze to, co lepiej znamy, czy po prostu wynik tego, że dłużej nad nimi siedzieliście.
Raczej z tego pierwszego powodu. To jest tak jak z publiką na koncercie, inaczej reaguje na utwory, które już zna, a inaczej na te zupełnie nowe. Nad numerami z EP-ki wcale nie siedzieliśmy dłużej niż nad pozostałymi utworami. Zresztą o jakości kompozycji nie decyduje przecież ilość godzin nad nią spędzonych.
Przez cały czas słuchania albumu zwraca uwagę twoja nietypowa gra na gitarze...
Po prostu staram się cały czas odkrywać ten instrument po swojemu. Szukam nowych rozwiązań technicznych i brzmieniowych, by instrument ten nie brzmiał banalnie, zwłaszcza, że mamy tylko jedną gitarę w zespole. Lecz przez większość czasu typowo szarpię struny (śmiech).
Czytałem krytyczne opinie o brzmieniu "Ex-…". Czy lekkie ukrycie wokalu za instrumentami było celowe?
Co do brzmienia to zdecydowanie nie jest to to o co nam chodziło. O to właśnie toczył się największy spór pomiędzy nami i producentem, Szymonem Swobodą. Za namową Maćka Cieślaka całą warstwę instrumentalną nagraliśmy na tzw "setkę" w niecałe dwie godziny, a niestety etap miksów i post-produkcji zajął kilka tygodni, w którym to czasie naszym zdaniem cała pierwotna moc została po drodze zagubiona. Dźwięk stał się głuchy i zbyt skompresowany. Jest to na pewno dla nas lekcja na przyszłość, wiemy teraz czego unikać. Wokal od początku jest zabiegiem świadomym, traktujemy go jako dodatkowy instrument kolejną linię melodyczną niekoniecznie wybijającą się na pierwszy plan. Zresztą nie mam natury charyzmatycznego frontmana o niesamowitym głosie. Nie ma więc sensu robić czegoś na siłę.
Dlaczego w książeczce z tekstami umieściliście tylko zdjęcia ze studia nagraniowego? Nie ma tam tekstów utworów.
Wynika to po prostu z tego, że nie jesteśmy zwolennikami umieszczania tekstów w książeczkach i powiem szczerze, że rzadko spotykam się obecnie z taką praktyką. Teksty dostępne są na naszym profilu MySpace. Opowiadają one przede wszystkim o różnych stanach emocjonalnych, potrzebach, bodźcach zewnętrznych, zmysłach, przemijaniu i raczej o mrocznej stronie ludzkiej natury. Myślę, że tematycznie pasują do warstwy muzycznej choć ich forma może być dla słuchacza trudna do zrozumienia. Najlepiej wszystko brzmi po ''norwesku" (śmiech).
Co właściwie przedstawia okładka? Wygląda mi to na jakiś piec... Albo twarz transformersa (śmiech).
Okładkę pozostawiamy do dowolnej interpretacji odbiorcy. Jest to tylko opakowanie, najważniejsze jest te dziewięć utworów i cisza pomiędzy nimi.
W zeszłym roku zagraliście trasę po Polsce. Jak wypadły te koncerty pod względem frekwencji? Niestety u nas cały czas do klubów muzycznych nie przychodzi wielu fanów…
Niestety wizje a rzeczywistość trochę się różnią. Tak naprawdę z całej gamy zaplanowanych na jesień koncertów odbyła się połowa. Bardzo liczyliśmy na koncert w Warszawie w klubie Jadłodalnia Filozoficzna, w którym to gościnnie miał wystąpić z nami Maciej Cieślak, notabene nasz co-producent. Niestety klub spłonął dwa tygodnie wcześniej no i cały temat stołecznego występu spłonął wraz z nim.
Takie są obecne realia, na koncerty mało znanych alternatywnych zespołów w Polsce nie przychodzi nikt lub garstka ludzi. Na pewno chodzi tu o odpowiednią reklamę promocję, a to wiąże się z nakładami finansowymi i tak w kółko. Po owej trasie dochodzimy do wniosku, że jedynie sens mają występy przed bardziej rozpoznawalnymi zespołami - o co nie jest łatwo - i to raczej w dużych miastach, gdzie zauważyliśmy, że nasze dźwięki są bardziej strawne dla słuchacza. Jest to smutne i raczej nie dodaje energii młodym zespołom. Na pewno na naszej drodze pomóc mogłaby nam promocja w większych stacjach radiowych np. Trójce lub recenzje w bardziej poczytnych magazynach muzycznych, lecz przebić się przez ten mur medialny jest niezwykle trudno.
Obecnie pracujemy nad nowym materiałem, chcemy jak najszybciej nagrać nową, inną, świeżą rzecz. Bardzo chcielibyśmy zagrać na wiosnę choć kilka koncertów u naszych sąsiadów w Czechach i Niemczech. Pertraktacje trwają. No i bardzo liczymy na letnie festiwale, choć wiemy, że nie będzie łatwo się na nie dostać.
Takie są obecne realia, na koncerty mało znanych alternatywnych zespołów w Polsce nie przychodzi nikt lub garstka ludzi. Na pewno chodzi tu o odpowiednią reklamę promocję, a to wiąże się z nakładami finansowymi i tak w kółko. Po owej trasie dochodzimy do wniosku, że jedynie sens mają występy przed bardziej rozpoznawalnymi zespołami - o co nie jest łatwo - i to raczej w dużych miastach, gdzie zauważyliśmy, że nasze dźwięki są bardziej strawne dla słuchacza. Jest to smutne i raczej nie dodaje energii młodym zespołom. Na pewno na naszej drodze pomóc mogłaby nam promocja w większych stacjach radiowych np. Trójce lub recenzje w bardziej poczytnych magazynach muzycznych, lecz przebić się przez ten mur medialny jest niezwykle trudno.
Obecnie pracujemy nad nowym materiałem, chcemy jak najszybciej nagrać nową, inną, świeżą rzecz. Bardzo chcielibyśmy zagrać na wiosnę choć kilka koncertów u naszych sąsiadów w Czechach i Niemczech. Pertraktacje trwają. No i bardzo liczymy na letnie festiwale, choć wiemy, że nie będzie łatwo się na nie dostać.
Jacek Walewski