Wywiady
Plini

Zastanawialiście się może kim jest gitarzysta, który wystąpił gościnnie w utworze "Run!" na płycie naszego rodzimego czarodzieja gitary Jakuba Żyteckiego?

2017-08-31

Spotykamy się z wirtuozem muzyki progresywnej, którego zeszłoroczny debiut - "Handmade Cities" - odbił się szerokim echem wśród światowej społeczności wioślarskiej…

Kiedy sam Steve Vai mówi o twoim debiutanckim albumie "To jedna z najlepszych, najgłębszych melodycznie, harmonicznie i rytmicznie płyt instrumentalnych jakie kiedykolwiek słyszałem", cały świat wstrzymuje na chwilę oddech i odwraca głowę. Jakkolwiek by było naprawdę, pochwały takie jak ta to coś, czego australijski instrumentalista Plini stara się nie dopuszczać do świadomości. "Nie wiem czy jestem w stanie uszczypnąć się - wystarczająco mocno, kiedy ktoś taki jak Steve Vai wypowiada się tak pochlebnie o moim graniu." - mówi nam 24-letni wirtuoz gitary, szykując się do swojego kolejnego występu - "Jakimś cudem, idol, którego podziwiałem dorastając, spontanicznie kibicuje temu co robię!"

W ciągu zaledwie pięciu lat, ten pochodzący z Sydney progresywny shredder wyrobił sobie markę wśród gitarzystów na całym świecie, za sprawą swych unikalnych kompozycji oraz niezwykłej sprawności technicznej. Niemniej nawet po zagraniu trasy koncertowej w Ameryce Północnej wraz z zespołem Animals As Leaders, pochwała z ust tak znamienitego gitarzysty jak Vai nie była czymś, obok czego Plini mógłby przejść spokojnie.

"Płyta ‘Real Illusions: Reflections’ ukazała się w czasie, kiedy zagłębiałem się w tę muzykę, dlatego to ta płyta pozostanie dla mnie jedną z najważniejszych. Moim ulubionym utworem na tym krążku jest ‘Freak Show Excess’, bo jest tam praktycznie wszystko, łącznie ze zwariowanymi aranżacjami i dziwnymi brzmieniami. Jestem też wielkim fanem Guthrie Govana i Bretta Garseda, którego solo w utworze ‘Alien Hip Hop’ zespołu Planet X jest prawdopodobnie moją ulubioną solówką wszech czasów. Z Guthriem spotkałem się, kiedy przyleciał do Australii z Arystokratami promować nową płytę. Po koncercie spędziliśmy ze sobą sporo czasu. To była świetna zabawa."

POD WPŁYWEM


Chyba najbardziej imponującym aspektem zeszłorocznego debiutu ‘Handmade Cities’ jest mistrzowskie operowanie dynamiką - aspektem często zaniedbywanym na instrumentalnych płytach gitarowych. Są tam nawet momenty, w których gitara jest obecna jedynie symbolicznie, ukryta wśród oceanu sampli i klimatycznych planów dźwiękowych, ale nie brakuje także zdrowej dawki zakręconych riffów i przesterowanego diabelstwa. Właśnie ta delikatna równowaga pomiędzy różnymi elementami jest tak godna pochwały i sprawia, że płyty słucha się z wielką przyjemnością.

Niemniej umiejętność operowania niuansami nie jest czymś czego ten młody mistrz nauczył się w świecie przesterowanej gitary metalowej. "Moją wielką inspiracją jest armeński pianista folk-fusion Tigran Hamasyan." - zdradza Plini - "A szczególnie inspirujące jest jego podejście do kompozycji, leżące gdzieś w pół drogi pomiędzy muzyką świata i klasyczną… Szczerze mówiąc, jego muzyka brzmi jak Meshuggah w wykonaniu jazzowego trio (śmiech). Tigran jest liderem, ale jego partie wpasowują się w szerszy plan całego zespołu w dość demokratyczny sposób. Staram się to robić w swojej własnej muzyce, bo dzięki temu aranżacje są znacznie ciekawsze - biorąc pod uwagę wszystko to co dzieje się wokół gitary, a co zwykle jest ignorowane przez gitarzystów. Wszyscy oni skupiają się zwykle na tym, aby ich partie brzmiały interesująco, kiedy tak naprawdę liczy się kontekst. Można na gitarze zagrać jeden dźwięk, a za nim stworzyć koronkowe faktury z milionów innych dźwięków, które uczynią tamtą jedną gitarową nutę czymś wyjątkowym. Myślę, że takich spraw często się nie dostrzega, skupiając się na zagraniu owych milionów dźwięków na samej gitarze."

SPÓJRZ W LUSTRO DAW


Spróbujcie zapytać Pliniego o sekret kryjący się za jego wszechstronnym opanowaniem rozmaitych technik gitarowych, a okaże się, że odpowiedź na takie pytanie nie przychodzi mu łatwo. Zamiast przesiadywać przed pulpitem z nutami w towarzystwie metronomu, on wolał szlifować swe umiejętności w procesie nagrywania. Ścieżki zarejestrowane na komputerze nie kłamią i pozostawiają artystę tak nagim, jak go natura stworzyła.

"Nie miałem jakiegoś pojedynczego momentu olśnienia. To był raczej szereg małych kroczków do przodu, kiedy odsłuchując nagrane tracki i odnajdując w nich detale zdawałem sobie sprawę, że pewne rzeczy mi się w mojej grze podobają, a inne wręcz przeciwnie. Tak jak wielu innych ludzi, próbowałem ukraść wibrato od jednego gitarzysty, a zagrywki tappingowe od innego. Wszystkie te wpływy mieszały się potem jak w wielkim kotle. Słuchając sam siebie, podejmowałem często nieświadome decyzje, które rzeczy zatrzymać na dłużej, a których nie. To proces eliminacji tego z czym nie jest ci po drodze - umiejętność powiedzenia samemu sobie, co we własnej grze ci się nie podoba jest równie ważna co dostrzeganie rzeczy wartościowych. Im dłużej dokonujesz takiej selekcji, tym mocniej definiuje się twój własny styl i przestajesz brzmieć jak ktoś inny.

Nigdy nie byłem wielkim fanem metronomu. To nagrywanie zmusiło mnie do równego grania. Po zarejestrowaniu ścieżki słuchasz i decydujesz, czy zostaje, czy musisz to nagrać od nowa. Opanowywanie jakichś nowych technik gitarowych zawsze wynikało u mnie z konieczności zarejestrowania ich na śladzie w DAW. Nie byłem w stanie czegoś zagrać w danej chwili, ale osiem godzin później - o ile nie padłem pod stołem ze zmęczenia - wszystko zaczynało się już kleić".

SNUCIE OPOWIEŚCI


A jednak to nie wszystko co musi opanować współczesny gitarzysta fusion - potrzebna jest także gruntowna znajomość akordów i tego jak funkcjonują w harmonii. Trzeba wiedzieć jakie rozszerzenie wykorzystać na górze w melodii, aby doprawić muzyczną potrawę. Jak nam wyjaśnia Plini - to czego poszukuje to połączenia dźwięków, które będąc pozornie właściwymi, tworzą razem brzmieniowo intrygujące i przyciągające uwagę klastry.

"Akord nonowy jest tym, którego używam chyba zbyt często." - śmieje się gitarzysta - "Spróbuj zagrać VII próg na strunie G, V próg na strunie B i IX próg na strunie E. Masz tu prymę, sekundę wielką i septymę wielką. Połączenie tych dźwięków daje specyficzny dysonans. Wesoły akord, ale nie głupkowato wesoły… raczej inteligentnie wesoły. Innym ulubionym połączeniem jest - przykładowo - VI próg na strunie D i V próg na strunach B i E. Podwyższenie najniższej nuty o pół tonu w górę daje przyjemne rozwiązanie napięcia. Lubię wplatać tego typu kolory do moich kompozycji. To samo tyczy się partii solowych - być może najlepszym dźwiękiem w danej sytuacji nie jest ten, który nasze ucho chciałoby usłyszeć, ale właśnie ten kolejny, o stopień wyżej od niego. To jak z opowieściami, które mają nieprzewidywalne zwroty akcji - pociągasz za sobą słuchacza i utrzymujesz jego uwagę w napięciu - to właśnie sprawia, że nadal mam ochotę słuchać gitarzysty."

TWÓRCZOŚĆ SOLOWA


Kolejną niezwykłą właściwością "Handmade Cities" (a jest ich wiele) jest zróżnicowanie wykorzystanych technik gitarowych. Znajdziemy tapping, skipping czy kostkowanie obustronne tu i ówdzie, kilka sweepów w innym miejscu, ale żadna z tych technik nie jest dominująca na płycie. Podobną taktykę stosuje Guthrie Govan - mieć pod palcami wszystkie gitarowe techniki i używać ich po trochu tylko tam, gdzie jest to konieczne.

"Wykorzystuję te techniki, które w danej sytuacji wydają mi się najbardziej naturalne i dają najlepsze rezultaty." - zaznacza Plini - "Obecnie coraz więcej gram samymi palcami, sprawdzając jakie barwy da się uzyskać różnicując dynamikę, szczególnie przy mniejszych przesterowaniach. To niesamowite, jak bardzo różne rezultaty generują mocne kostkowanie oraz delikatne szarpnięcie struny palcem. Dźwięk jaki generuje gitara jest dobry sam w sobie, nie potrzeba nic więcej. Nie powiedziałbym, że granie jednej nuty to lenistwo. Lubię myśleć, że staję się po prostu coraz bardziej efektywny muzycznie."

Rola jedynego człowieka, dzierżącego w rękach kierownicę jego muzycznej kariery, to coś co bardzo pasuje Pliniemu. W jego opinii, bycie muzykiem solowym wiąże się z mniejszą presją i większą swobodą artystyczną…

"Myślę, że teraz mogę być o wiele bardziej kreatywny, niż kiedy bym był częścią jakiegoś zespołu." - konkluduje obserwując, jak przed klubem zbiera się grupka fanów, oczekując na jego dzisiejszy koncert - "Zespoły po paru płytach stają się marką, od której ludzie oczekują konkretnych rzeczy. Nie zamierzam tego robić w najbliższym czasie, ale jako artysta solowy mam większą wolność w wymianie muzyków grających ze mną. Lubię czerpać z tego inspirację i grać z różnymi ludźmi. W tym układzie nikogo to by nie zdziwiło, a przy zmianie składu zespołów fani zwykle popadają w histerię. Tutaj konkretną marką jestem ja sam i mogę robić cokolwiek mi tylko przyjdzie do głowy."

PLINI PREZENTUJE NAM SPRZĘT, KTÓRY ZABRAŁ W SWĄ EUROPEJSKĄ TRASĘ…


"Przed tą trasą zwykle używałem modelu Mesa/Boogie na swoim Fractalu Axe-FX. Obecnie korzystam z Atomic AmpliFire - to mały efekt, ale ma w sobie sporo z Axe-FX. Podoba mi się tu model Friedmana HB, a także z 10 innych barw. Mogę tu uzyskać wszystkie jakich potrzebuję, a urządzenie jest naprawdę niewielkie, co jest zaletą w trasie. Odkryłem, że efekty nie są czymś bez czego nie mogę żyć, grając na żywo. Jednakże na ostatniej trasie z Tosinem Abasi i Aaronem Marshallem zacząłem w to coraz mocniej nurkować - ci kolesie siedzą naprawdę mocno w technologii. Zacząłem więc używać więcej efektów i jakaś część mnie bardzo chce zacząć je kolekcjonować!"

"Jeśli chodzi o gitarę - pierwszy raz, kiedy zobaczyłem Strandberga na zdjęciu, nie mogłem od niego oderwać wzroku. Zajęło mi trochę czasu zdobycie takiego instrumentu, ale potem szybko zobaczyłem, że Tosin Abasi, Chris Letchford ze Scale The Summit i Misha Mansoor z Periphery także ich używają na koncertach. Pomyślałem więc, że musi to być naprawdę dobra gitara, pomimo że nie pochodzi z jakiejś dużej i sławnej marki. Dość szybko się w Strandbergu zakochałem i uwielbiam sposób w jaki brzmi. Reszta jest historią."

"Wypuściliśmy limitowaną serię mojego sygnowanego modelu, żeby sprawdzić zainteresowanie i o dziwo, sprzedała się naprawdę dobrze. Myślę, że skoro utrwaliłem już swoją pozycję na rynku, będziemy mogli zrobić z tego model produkcyjny w okolicach lata. To co lubię w tej gitarze - w porównaniu do innych modeli bezgłówkowych - to pragmatyczność designe’u i doskonała inżynieria. Wygląd ma mniej tradycyjny, ale prezentuje się świetnie i dzięki temu jest lżejsza, a także bardzo ergonomiczna. Można powiedzieć, że to usprawiedliwiona niekonwencjonalność."