Adam Palma
Wywiady
2013-01-17
Adam Palma to jeden z najlepszych polskich gitarzystów, absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach. Jako muzyk sesyjny występował z większością rodzimych artystów.
Po przeprowadzce do Manchesteru (UK) występuje u boku najlepszych gitarzystów na świecie. W 2009 roku Tommy Emmanuel zaprosił Adama do udziału w CAAS, prestiżowym festiwalu gitarowym w Nashville, i od tego czasu gości go na koncertach w UK, USA i Polsce.
Piotr Słapa
Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Gitarą zarazili mnie koledzy z bloku, którzy grali piosenki harcerskie, więzienne i rockowe. Po krótkim czasie miałem już całkiem pokaźny repertuar utworów, a starsi koledzy sami pytali mnie o chwyty. Kolejnym doświadczeniem było harcerstwo i piosenki obozowe, aż w końcu trafiłem do szkoły muzycznej. Ze szkołą był pewien problem - zdałem egzaminy i okazało się, że nie ma klasy gitary. Grono pedagogiczne doszło do wniosku, że instrumentem najbardziej zbliżonym do gitary rockowej będzie kontrabas ze smyczkiem (śmiech). Tak zaczęła się moja sześcioletnia przygoda z kontrabasem. Wtedy też pojawiła się myśl, aby startować na Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach, ale na gitarę. Kiedyś był tylko jeden wydział i miejsce dla jednego gitarzysty na całą Polskę. Ten kto się dostał miał wielkie szczęście i mnie się to udało.
Dorastałeś w rodzinie z muzycznymi tradycjami?
Absolutnie nie. Nikt u mnie w rodzinie ani nie muzykuje, ani nie potrafi śpiewać. Dziadek grał na łyżkach, ale słabo. Moi rodzice nie chcieli żebym był muzykiem, a gitara w domu była traktowana raczej jako chwilowe hobby.
Co uważasz za najbardziej przełomowy moment w Twojej karierze?
Najbardziej przełomowe momenty to te, w których spotkałem świetnych ludzi, niekoniecznie muzyków. Ludzi, którzy potrafili przestawić moje myślenie na inne tory. Zawsze w chwili niepewności trafiał się ktoś, kto moje wątpliwości rozwiewał, dawał dużo do myślenia i podsuwał awaryjną ścieżkę. To właśnie uważam za tajemnicę mojego skromnego sukcesu.
Skąd pomysł na gitarę akustyczną i fingerstyle?
Na gitarze akustycznej gram od 2004 roku. Tuck Andress był pierwszym gitarzystą fingerstyle, który skierował moją uwagę na ten styl gry. Zafascynowało mnie prowadzenie dwóch czy trzech linii melodycznych w tym samym czasie oraz perfekcyjny groove, jaki tworzył. To było niesamowite, ale jednocześnie bardzo trudne do nauki. Później poznałem Tommy’ego Emmanuela. Pamiętam, że płytę "The Day Finger Pickers Took Over The World", którą kupiłem na Stadionie X-lecia, słuchałem cztery godziny w samochodzie i nie mogłem ruszyć z miejsca (śmiech). Doszło do mnie, że to jest to co chciałbym robić w życiu. Podobał mi się optymizm i radość muzykowania uderzająca z utworów na tej płycie.
Trudno było przeskoczyć z gitary elektrycznej na akustyczną?
Oczywiście, że tak. Na początku myślałem, że gram na akustyku dobrze. Wydawało mi się, że technika elektryczna niczym się nie różni. Oczywiście to nieprawda, ale zrozumiałem to dopiero na przestrzeni ostatnich lat. Wszystko jest inaczej. Dobra rzecz jest taka, że jeśli bardzo dobrze znasz technikę akustyczną to również świetnie grasz na elektryku. To jest inne ułożenie rąk, kostkowanie w dół po to, aby dźwięk był potężny, a nuty odpowiednio zaakcentowane. Inne są też akordy - większość z nich jest z pustymi strunami - oraz pojawiają się techniki, które w ogóle nie istnieją na elektryku np. "banjo rolls". Tak naprawdę trzeba się uczyć wszystkiego od początku.
Opowiedz o swoim pierwszym spotkaniu z Tommy’m Emmanuelem.
To było w 2004 roku podczas jego trasy koncertowej w Polsce. Spotkaliśmy się w sklepie Empik, gdzie grał 15-minutowe show promujące wieczorny koncert. Odczekałem swoje w kolejce po autograf i zapytałem czy mógłby mi udzielić lekcji. Tommy w bardzo elegancki sposób odmówił z powodu napiętego planu dnia, ale udało mi się go namówić do przesłuchania moich nagrań. Kolejka za mną była już naprawdę spora i ludzie zaczęli się denerwować. Wyglądało to komicznie (śmiech). Nagranie mu się spodobało i zaprosił mnie, abym przyjechał następnego dnia rano do hotelu Sobieski. To było spotkanie, który otworzyło mi oczy na mnóstwo rzeczy. Po dwugodzinnej rozmowie oraz wspólnym jamowaniu dostałem wskazówki. Tommy powiedział, że jak przyjedzie za rok to mnie sprawdzi. I tak się zaczęła nasza wieloletnia przyjaźń.
Od wielu lat mieszkasz w Wielkiej Brytanii. Jak wygląda miejscowa scena gitary fingerstyle?
Jeśli chodzi o fingerstyle to w Anglii wcale nie jest tak różowo. Oczywiście oni mają ogromną historię grania na gitarze akustycznej, bo kiedy przeanalizujemy sobie nagrania rockowych zespołów lat 60., 70. i 80. to tam zawsze była obecna gitara akustyczna. Jest tam bardzo duża scena gitarzystów fingerstyle, ale ukierunkowanych na muzykę folkową. Taki styl grania różni się od klasycznego fingerstyle m.in. użyciem alternatywnych strojów. Przeloty melodyczne są inne i bazują na innych schematach. Nurt Cheta Atkinsa nie jest tak bardzo popularny. Znam pięciu czy sześciu przedstawicieli, natomiast nie są to mistrzowie świata. Najbardziej znanymi brytyjskimi gitarzystami fingerstyle są Richard Smith i Clive Carroll, ale ten drugi wywodzi się z muzyki klasycznej.
Wielokrotnie gościłeś na najbardziej prestiżowym festiwalu gitary fingerstyle na świecie - Chet Atkins Appreciation Society w Nashville, USA. Co ciekawego przyniosła tegoroczna edycja?
W tym roku była promocja płyty duetu Martin Taylor & Tommy Emmanuel. Muzycy przygotowują się do światowego tournée. Miałem ogromną przyjemność ich posłuchać i wspólnie pojamować. To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Od lat spotykam w Nashville dwóch gitarzystów, którzy nie są popularni w Polsce, natomiast są absolutnymi mistrzami świata. Jack Pearson to gość, który przez 5 lat grał w "The Allman Brothers Band", a teraz jest jednym z najlepszych muzyków sesyjnych. On umie grać wszystko i zawsze gra pięknie, szczególnie bluesa. Drugi gość to Rory Hoffman, niewidomy gitarzysta, który trzyma gitarę na kolanach. Rory potrafi zagrać wszystko od fingerstyle po heavy metal i robi to świetnie. Jego gra wydaje się niemożliwa, a jednak on to potrafi. Na CAAS nie mogło zabraknąć takich osobistości jak Frank Vignola czy Richard Smith.
W kwietniu tego roku ukazała się Twoja druga solowa płyta: "2012“. Zdradzisz źródło muzycznych inspiracji?
Inspiruje mnie wszystko co się wokół mnie dzieje. Komponując utwory zaczynam od melodii, zbioru akordów lub wymyślając groove. W większości przypadków na początku tworzę partię basu. Jest mi łatwiej ponieważ studiowałem kontrabas i przychodzi mi to bez problemu.
Opowiedz w jaki sposób nagrywasz akustyczną gitarę.
Gitarę nagrywam na kilka mikrofonów i linię. Jeden z góry, drugi na środek i kolejne dwa po bokach. Wykorzystuję także pickup w gitarze po to, żeby podbić uderzenia perkusyjne. Sygnał z linii jest jednak minimalny. Nigdy nie nagrywam gitary z pogłosem tylko dodaje go dopiero przy miksowaniu. Generalnie staram się to zrobić najprościej jak się da. Lubię jak gitara ma piękny, drewniany sound. Najnowszą płytę "2012" nagrałem w studio u Adama Pawlikowskiego we Włocławku. Użyliśmy pary mikrofonów Neumann TLM 103, Microtech Gefell GMBH oraz linii z gitary. Mastering został zrobiony przez Jacka Gawłowskiego w Warszawie.
Porozmawiajmy o Twoim instrumentarium. Jakich gitar używasz w studio i na scenie?
Moim głównym instrumentem jest australijski Maton EBG808 Artist Cutaway. Posiadam też dwa egzemplarze modelu Michael Fix. W przyszłości prawdopodobnie dołączę do grona oficjalnych artystów Matona. Jestem także endorserem brytyjskich gitar Fylde. Jest to bardzo poważny lutnik, który buduje instrumenty dla takich ludzi jak Al Di Meola, Ritchie Blackmore czy Eric Bibb. Mój Fylde jest połączeniem gitary do fingerstyle i gypsy jazz. Ma zerowy próg i to dla mnie bajka. Dzięki temu wszystko jest bardziej klarowne i lepiej brzmi. W tym momencie szukamy najlepszej elektroniki do tej gitary. Posiadam także polski instrument T.Burton Bobby MJ13. To jest fajna, bardzo uniwersalna gitara o niewielkich gabarytach. Po prawidłowym ustawieniu brzmi zawodowo.
W listopadzie zagrasz polską trasę koncertową z Tommy’m Emmanuelem. Czy przygotowałeś na tę okazję coś specjalnego?
Jeszcze o tym nie myślałem. Będę grać półgodzinny set, zagram to co najlepiej potrafię i będą to moje kompozycje. Mam kilka nowych utworów, które jeszcze są w trakcie produkcji i muszę je doszlifować. Ostatnio dużo gram kostką i efekty będzie widać podczas listopadowego koncertu. Na pewno zagramy razem w duecie, tylko nie wiem jeszcze jakie utwory, bo Tommy zawsze dobiera repertuar w ostatniej chwili. Pamiętam jak graliśmy razem 2 lata temu i do samego wejścia na scenę nie wiedziałem co się wydarzy. Czasem Tommy zaczynał grać zupełnie nowy utwór poza ustaleniami, a ja musiałem szybko reagować i się dołączyć. Nie odbieram tego negatywnie tylko pozytywnie - wiem, że w ten sposób mnie testuje. Ale jest to chyba najbardziej stresujący sprawdzian, jaki może się przytrafić. Z nim przygotowania wyglądają właśnie w ten sposób.
Plany na przyszłość?
Mam w planach akustyczną płytę z wokalami. Chciałbym zaprosić do współpracy kilku moich wybitnych wokalnie przyjaciół, z którymi miałem okazję występować, takich jak Ewa Bem, Ewelina Flinta, Kasia Wilk, Kuba Badach, czy Sebastian Riedel. Do płyty dołączona będzie książka z prostymi akordami oraz dokładna transkrypcja partii, które rzeczywiście gram. Ostatnio jestem również pod wpływem stylu gypsy jazz. Jest to wspaniała muzyka, które nie była obecna w Polsce. Pracuję nad połączeniem tej muzyki z gitarą fingerstyle. Efekt będzie widoczny na kolejnej płycie.
Piotr Słapa