Hunter - 06.12.2009 - Bielsko-Biała

Relacje

Przez cały dzień pogoda za oknem skutecznie zniechęcała mnie nawet do wyjścia przed dom w celu wyrzucenia śmieci. Zupełnie nieodpowiednia aura jak na mikołajki. Zresztą pal to licho! Sympatyczny i kiczowato ubrany grubas nie wpada do mnie od jakiś kilkunastu lat. Zamiast niego wór prezentów przywieźli ze sobą muzycy Huntera, promujący właśnie swój najnowszy album.

"Hellwood", bo o tym rzecz jasna krążku Łowców mowa, nie przekonuje tak jak dwie poprzednie płyty zespołu. Koncertowo grupa nadal jednak jest niezawodna. Po kolei jednak… Jeszcze w czasie, gdy Drak i jego koledzy kręcili się po klubie, rozgrzewając w specyficzny dla muzyków sposób zziębnięte zapewne podróżą gnaty, na scenie pojawiła się ekipa z Melancholy. Nieźli schizofrenicy, trzeba przyznać. Trochę rocka, sporo metalu, growle, czyste wokale. To wszystko składa się na grane przez nich dźwięki. I nie powiem, żeby na żywo brzmiało to źle. Występ ogólnie dość udany…

Gdy jednak na deski klubu weszła ekipa Huntera, okazało się dla kogo przyszło te ok. 200 osób wypełniających Rude Boy’a. Zaczęli od "Strasznika", by potem zaraz mocno uderzyć "$mierci $miechem" i załagodzić sytuację balladowym "Labiryntem Fauna". Nie mogło zabraknąć kultowych w pewnych kręgach "Kiedy umieram" oraz "Fallen". Co ważne odnotowania, trzeba przyznać, że te kawałki mają w sobie pewną magię i ich wykonania na żywo nawet na największych malkontentach muszą robić wrażenie. Hunterzy dobrze chyba zdają sobie też z tego sprawę, więc z "MedeiS" pojawiły się także "So…" czy "Greed".


Luzu na scenie i kontaktu z publiką może zespołowi zazdrościć sporo nawet "większych" od nich. Drak przez cały czas żartował, Jelonek, największy chyba showman grupie, szalał i czarował swoją grą na skrzypcach. Nie obawiał się nawet lekko zmieniać swoich aranżacji smyczkowych. Patrząc na cały band można było odnieść wrażenie, że ma się przed sobą paru kumpli, a nie muzyków, beznamiętnie odgrywających swoje partię. Istny rock’n’roll. Tyle, że z poważniejszym zacięciem tekstach…

Jacek Walewski