God Seed & Cult of Luna - 29.04.2014 - Warszawa
Wspólna trasa Cult of Luna i God Seed od początku wydawała się dość karkołomnym przedsięwzięciem. Nie wiem, jak w innych europejskich miastach, ale koncert w Warszawie pokazał, że baza fanów obydwu zespołów niekoniecznie się pokrywa.
Od razu przypomniał mi się niecodzienny zestaw sprzed lat, kiedy to również w Proximie za sprawą Metal Mind na jednej scenie w ramach jednego wieczoru wystąpił Carpathian Forest, a po nim Anathema. Tym razem, szwedzko-norweski alians zespołów występujących pod skrzydłami Indie Recordings dotyczył jednak nie jednego koncertu, a całej wspólnej trasy. Swoją drogą, pomysł nie musiał być wcale aż tak szalony, w końcu dziś black metal, zwłaszcza od momentu, w którym zaczęto przed stylistyką niektórych jego przedstawicieli dodawać przedrostek 'post', cieszy się znacznie większym poważaniem. Inna rzecz, że ma ono swoje źródło w modzie - wśród bardziej alternatywnej publiczności.
Być może do Polski nowinki wciąż docierają z lekkim poślizgiem, faktem jest w każdym razie, że warszawska publiczność potraktowała God Seed co najmniej nieufnie. Nie tylko, jeśli chodzi o frekwencję, ale również o samo zaangażowanie w koncert. Szkoda, bo założony przez odszczepieńców z Gorgoroth God Seed to w tej chwili jeden z moich faworytów na scenie norweskiego blacku. Niesamowite, jaki progres poczyniła ta ekipa, startując od prowokacyjnych klisz wyniesionych z macierzystego zespołu, by już na debiutanckim albumie "I Begin" z 2012 roku pod każdym względem o lata świetlne wyprzedzić swych utalentowanych inaczej ex-kumpli, którzy wciąż niezmiennie tłuką swoją firmową, kwadratową muzykę.
God Seed znacznie lepiej radzi sobie nawet z kawałkami Gorgoroth, które wciąż stanowią konkretną część jego koncertowej setlisty. Uzupełnia ją materiał z debiutu, który świetnie sprawdza się na żywo i dobrze pasuje do starszych utworów (choć to raczej starsze dobrze pasują do tych nowszych). Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie tradycyjnie beznadziejne brzmienie w Proximie. Całość działała jako tako w momentach wolniejszych lub utrzymanych w średnich tempach, na szczęście takie dominują w twórczości God Seed, gdy jednak formacja przyspieszała, z głośników dobiegały niestety jedynie popierdujące zgrzyty, sprzężenia i buczenia. Czekam na koncert God Seed w lepszych warunkach klubowych, bowiem Norwegowie mają naprawdę duży potencjał.
Setlista:
Sign of An Open Eye
Awake
Aldrande Tre
Carving a Giant
From the Running of Blood
Forces of Satan Storm
Lit
Exit - Through Carved Stones
Wound Upon Wound
Alt Liv
The Wound
Prosperity and Beauty
Cult of Luna to Cult of Luna. Ich koncerty nie schodzą poniżej pewnego, odpowiednio wysokiego poziomu, a wpływ na jakość show mogą mieć jedynie takie okoliczności, jak na przykład… wspomniane już wyżej brzmienie. To dlatego ubiegłoroczny gig z Asymmetry był lepszy, bardziej klimatyczny i mroczny, a jednocześnie ze znacznie czystszym i potężniejszym soundem. Nie znaczy to, że w Proximie Szwedzi, formalnie wciąż promujący ostatni album "Vertikal", wypadli słabo, jako tako poradzili sobie bowiem z technicznymi ograniczeniami. Znacznie liczniejsza - niż przy God Seed - publiczność przyjęła zespół bardzo ciepło (ten zaś tradycyjnie nie zawracał sobie głowy kontaktem z publiką) i nic dziwnego, bo zafundował on blisko półtorej godziny naprawdę świetnej muzyki, pokazując równocześnie, jak dużo brakuje do podobnego poziomu wielu innym kapelom tej stylistyki. I pomyśleć, że to kiedyś Cult of Luna traktowani byli jako epigoni Neurosis, przeżywającego dziś wyraźny kryzys twórczy. Może tylko nieco inaczej skomponowałbym setlistę, ale to w gruncie rzeczy nie ma większego znaczenia. Norwesko-szwedzki wieczór okazał się bowiem bardzo udany.
Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka