Farben Lehre

Stacja Wolność

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Farben Lehre
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-02-06
Farben Lehre - Stacja Wolność Farben Lehre - Stacja Wolność
Nasza ocena:
6 /10

Stylistycznie, w szeregach dryfującej przez całe dziesięciolecia po polskich punkowych scenach ekipy Farben Lehre, nie zmieniło się praktycznie nic od czasów debiutanckiego albumu "Bez pokory" z roku 1991.

Jasne, jedni muzycy odchodzili, inni przychodzili, Farbeni coraz mocniej odsuwali się od brudnego, garażowego soundu, ale nie było to raczej podyktowane ewolucją stylistyki zespołu, ale coraz większym profesjonalizmem w pracy w studiu nagraniowym. Wszystkie elementy ska i reggae, które na przestrzeni lat pojawiały się w muzyce Wojtka Wojdy były potrzebne, przecież Farben Lehre stali się zespołem juwenaliowym i od lat wzbudzają studentów całej Polski do szalonego pogo pod sceną. Zresztą te ocieplające brzmienie nowinki zawsze były tylko dodatkiem, a sam zespół nigdy nie przestał grać archetypicznych dla punka trzech akordów. Nieważne więc, czy słuchałeś Farbenów dziesięć, czy dwadzieścia lat temu - w tej ekipie najzwyczajniej nie zmieniło się wiele. "Stacja Wolność" jest tego najlepszym przykładem.

Takie numery jak "Stacja Wolność", "12 pytań", "Prawdziwka", "Kontrakt", "Marionetka" czy "Wódz" to utwory, których na dwunastu studyjnych płytach Farbeni nagrali już setki. Trzy akordy, wściekła sekcja, wpadający w ucho refren oparty na protestowym aforyzmie. Jeśli słuchałeś chociaż jednego z nich, to tak jakbyś słyszał wszystkie. I nawet nie jest to zarzut rzucony w Wojdę, to po prostu niezachwiany styl jego zespołu. Zresztą słucha się tych motorycznych, odpowiednio pieprznych utworów wyjątkowo dobrze. Nie jest to już wytarzany w błocie punk nagrywany na magnetofonie i rozprowadzany po podziemiu, ale solidnie brzmiący materiał, niepozbawiony jednak młodzieńczego buntu zarówno na gruncie muzycznym, jak i w tekstach. Wojda zwyczajowo wykrzykuje oskarżenia we wszystkich kierunkach, naśmiewa się z artystów jednego sezonu ("Prawdziwka"), śpiewa o hipokryzji ("Nie lubię"), w lirykach opowiadających przeróżne historie, namawia do niepodporządkowania i świadomego podejmowania decyzji ("Stacja Wolność", "Marionetka"). W najcięższym na płycie, poruszającym problem hejtu "Zero", Wojda bez kozery krzyczy: "Jak cię można nazwać, mały, wredny skurwysynu!", Mam wrażenie, że sporo jest tu nawiązań do bieżącej sytuacji politycznej (mocny tekstowo "Kontratak", za którego pointę może służyć proste pytanie stawiane przez wokalistę: "Kurwa, co dzieje się z tym pięknym krajem?!").

Są też łagodniejsze fragmenty w postaci ska i reggae "Kamienie" i "Tak niewiele", akustycznych "Metafor" podkolorowanych skrzypkami Jelonka, który na płycie pojawi się kilkakrotnie. Akustyczną balladą, trochę w stylu bieszczadzkiej części twórczości KSU zapachnie przy okazji zaśpiewanego w duecie z Agatą Wojdą "Przebudzenia". Quasi-orientalizmy wepchnięto w "Ali-Babę", a album zwieńczy kolejna pościelówka "Ludzie we mgle" z naprawdę podniosłym refrenem podrasowanym jeszcze smykami.

"Stacja Wolność" to album jakiego można się było po Farben Lehre spodziewać. Wojtek Wojda nie kombinował, nagrał to co zawsze z taką mocą jak zwykle. Wielu pewnie mogłoby mu zarzucić, że ten jego punk jest juwenaliowy, zbyt kolorowy. Faktem jest, że jeśli słyszeliście wcześniejsze krążki Farben Lehre, to słyszeliście też "Stację Wolność". Jeśli więc podobały wam się poprzednie blaszki Farbentów, to i najnowszą porcją dźwięków się nie zawiedziecie.