Nine Inch Nails

With Teeth

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Nine Inch Nails
Recenzje
2009-12-11
Nine Inch Nails - With Teeth Nine Inch Nails - With Teeth
Nasza ocena:
9 /10

Mamy rok 2005. Mija połowa pierwszej dekady XXI wieku, świat wciąż jest śmierdzącym miejscem, w którym czegoś brakuje. Brakuje NIN...Mamy rok 2009. Kończy się pierwsza dekada XXI wieku, świat śmierdzi jeszcze bardziej, a Trent zawiesił działalność dziewięciocalowych gwoździ na kołku. Ale w 2005 roku, po 6 letniej przerwie wydawniczej Nine Inch Nails uraczył nas albumem. Więc kto wie, może jest jeszcze nadzieja...? Ale do rzeczy.

Po niewątpliwie złotej erze dla NIN, latach 90-tych, w których to ukazały się tak legendarne albumy jak "Broken", "The Downward Spiral" i "The Fragile" Trent postanowił poczekać z wydaniem nowego materiału. Artysta skupił się na batalii z wewnętrznymi demonami, i po wygraniu walki ruszył do komponowania nowego materiału. Po 6 długich latach niektórzy zapomnieli już o NIN, inni mieli zbyt wygórowane oczekiwania. Gdy "With Teeth" aka "Halo_19" ujrzało już światło dzienne zdania fanów i krytyki podzieliły się jak Morze Czerwone pod Mojżeszową laską. A niesłusznie bo, odważę się to stwierdzić, wspomniany album to najbardziej dojrzała płyta w dorobku Nine Inch Nails. A przy tym "With Teeth", mimo iż zęba posiada głównie w nazwie, to prawdziwe El Dorado pomysłów.

Główna fala krytyki opierała się na fakcie, iż "With Teeth" to płyta, która straciła gitarową moc i elektroniczny brud poprzednich wydawnictw NIN. Bo "Halo_19" trzeba rozpatrywać w kontekście nowego rozdziału działalności Nine Inch Nails, oderwać się od porównań do starszych albumów, podejść bez "zaszłości". Bo "With Teeth" to w dużej mierze głęboka duchowa spowiedź artysty, który wracał długą drogą z piekła. I wrócił, a po drodze wiele się nauczył, sporo przemyślał i postanowił obrać to w treść i dźwięk. A do stworzenia bazy dla takiego przekazu bardziej pasują pianio i mniej heavy elektroniczne szmery.


Płyta zaczyna się zaskakująco dla NIN delikatnie, wręcz "smooth". "All The Love In The World" to kawałek, który niemal progresywnie wędruje z krainy łagodności w rejony bardziej szarpiące nerwy. Ale nie aż tak, żeby brodaty motocyklista zaczął machać przy tym banią. To zupełnie inna, nowa poetyka dla Nine Inch Nails, co potwierdzają następne kawałki. "You Know What You Are?" to rzecz z porażającym klimatem w refrenie, włosy na nogach stają dęba, a ty zastanawiasz się czy na pewno wiesz kim/czym jesteś. Magia. Namiastkę starego NIN dostajemy w singlowym "The Hand That Feeds", utwór ten zaskakuje jawną przebojowością i po raz kolejny mamy do czynienia z niezłym klimatem towarzyszącym kompozycji. Następny singiel, "Every Day Is Exactly the Same" (znanym tu i ówdzie dzięki "występowi" w "Wanted-Ścigani"), również buja niczym niejeden radiowy hicior. Wielu nie mogło darować Nine Inch Nails tej przebojowości, ale powiedzmy sobie szczerze, Trent od zawsze był ikoną szeroko pojętej pop-kultury.

Kwintesencją spiłowania dziewięciocalowych gwoździ jest kolejny singiel z "With Teeth", czyli "Only". Kawałek ten posiada niemal taneczny bit, sam osobiście słyszałem go kiedyś na dyskotece (sic!). Po nim dostajemy "Getting Smaller", rzecz w stylu "The Fragile", czyli coś co można nazwać industrial-grunge. Czyli kość rzucona na pocieszenie starszym fanom. Po tym utworze Trent oferuje nam już tylko wycieczkę po krainie łagodności. Ostatnie kompozycję to rzeczy z naprawdę sugestywnym klimatem. I tak jak "new romanticowy" "Sunspot" może jeszcze wywołać pewien niesmak, tak końcowa "trylogia" plus bonus "Home" to utwory z najwyższej możliwej półki. Generują one wspaniałą, nostalgiczną atmosferę; można słuchając ich odpłynąć w świat wyobraźni Reznora.


Warto wspomnieć też o fakcie, iż Trenta Reznora w paru miejscach na płycie wspomógł Dave Grohl. Ale tu nie chodzi o nazwiska a o muzykę. A ta się broni - klimatem, różnorodnością, pomysłami. "With Teeth" to dojrzała wersja Nine Inch Nails, która sprawdziła się w stu procentach. Bo ileż Trent mógł być "chory, pokręcony, brudny"? Prawdziwy artysta zaskakuje, siebie i innych, a przy tym pozostaje wciąż wiarygodny. I tak jest z Trentem i jego NIN. Bo mimo iż "Halo_19" to coś dla Reznora nowego to słuchając tego albumu ciągle wiemy z kim mamy do czynienia. Wyśmienita płyta, pełna smaczków i niuansów.

Grzegorz Żurek