Fani to taki specyficzny podgatunek człowieka. Od swoich idoli wymagają, by czymś ich zaskakiwali, ale zarazem by byli ciągle tacy sami. Najprostszym wyjściem dla sztukmistrzów z tej patowej sytuacji, jest nieoglądanie się na innych i robienie tego, na co akurat w danej chwili ma się ochotę.
Jestem już z tej generacji, dla której takie (niezrozumiałe dla starszych fanów rocka) zespoły jak Linkin Park są istotne. Wszystkie studyjne płyty chłopaków na półce mam, przy "In The End" banią machałem do teledysku w Vivie. Ale pewne rzeczy są domeną przeszłości, i doskonale rozumiem, że nie wolno stać w miejscu i trzeba się rozwijać.
Linkin Park stworzył swego czasu popową efemerydę opartą o ciężkie rockowe gitary i hip-hopowy vibe. Słowo "popową" napisałem w pełni świadomy swoich słów. Dla mnie Amerykanie od zawsze grali pop. To, że zarzeźbili od czasu do czasu mocniejszym motywem na wiośle nigdy mnie nie zmyliło. To był zawsze "radio friendly" zespół, którego mocne refreny mamiły po prostu dobrze "rockujące" serduszka młodzieży.
Toteż zupełnie nie rozumiem utyskiwań i narzekań fanów na "Minutes To Midnight". Duch pozostał ten sam. Muzycy po prostu zdjęli maski i nagrali płytę szczerą. Nie od dziś wiadomo, że gdy za produkcję albumu bierze się Rick Rubin zespół jakoś dociera do sedna swego brzmienia. Tak było z Red Hot Chili Peppers, ze Slipknot na "Vol. 3", czy nawet ostatnio Metallicą. I to w brodatym jegomościu, mistrzu konsolety, upatruje katalizatora przemian muzyki Linkin Park.
A jak już wspomniałem, oblicze "Minutes To Midnight" jest jawnie popowe... I dobrze! Wolę słuchać mainstreamowej muzyki, która niekiedy romansuje z mocniejszą gitarą ("No More Sorrow") albo posiada ciekawy aranż ("In Pieces") niż słuchać kolejnych hitów diamentowych suk.
Starego brzmienia Linkin Park nie ma na "Minutes To Midnight" (no może trochę w "No More Sorrow" i "Valentine's Day"). Mamy za to tutaj różnorodną (choć lekko przeballadowaną) mainstreamową muzykę, która jednak gdy chce to pobuja. Amerykanie dojrzeli do zmian, i do tego by pokazać swe prawdziwe oblicze. Do odważnych świat należy.
Grzegorz Żurek