Agnieszka Chylińska

Forever Child

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Agnieszka Chylińska
Recenzje
2016-10-28
Agnieszka Chylińska - Forever Child Agnieszka Chylińska - Forever Child
Nasza ocena:
6 /10

Niekoronowana królowa polskiego rocka po siedmiu latach powróciła z nowym albumem, choć może to powrót ze znaczniej głębiej osadzonego okresu?

O Agnieszce Chylińskiej zrobiło się w ostatnich latach bardzo głośno ze względu na jej aktywność w popularnych mediach. Charyzmatyczna wokalistka stępiła drapieżne rockowe pazury i rozstała się z buntem, przekreślając równocześnie grubą krechą swoją wrażliwość w ramach zespołu O.N.A., a także pod szyldem Chylińska. Przypieczętowaniem takiego obrotu spraw był wydany w 2009 roku album "Modern Rocking", którym artystka zjednała sobie współczesne pokolenia słuchaczy muzyki popularnej. Chylińska przestała być Chylińską, stała się popularną piosenkarką, która zamiast kazać wypierdalać podłym ludziom, zaczęła im wybaczać. Jej nowy album "Forever Child" częściowo utrzymuje ten etap w życiu wokalistki.

Krążek zawiera dziesięć kompozycji, a w jego pracach w sensie instrumentalnym i dźwiękowym wzięła udział niemal ta sama ekipa, co przy "Modern Rocking", choć pojawili się tutaj m.in. Krzysztof Tonn i Robert Venable, coraz bardziej znani w branży inżynierowie dźwięku. Pierwszy zajmuje się raczej muzyką popularną, elektroniką i lekkim rockiem, zaś drugi stawia na klimaty hardrockowe, czasem metal. Taki tez jest nowy album, łączy bowiem nośne elektroniczne melodie i patenty z ostrzejszymi zagrywkami gitarowymi i perkusyjnymi. Pośrodku znajduje się Agnieszka, która jakby niepewna swego, nie chce utracić kontaktu z nastolatkami, ale próbuje też przypomnieć o swoim muzycznym rodowodzie. To rozdarcie sprawia, że "Forever Child" miewa swoje słabsze momenty i rozchwiania, niekiedy traci wiarygodność, acz utrwala masowe wyobrażenie o kapitalnych warunkach wokalnych i potężnej charyzmie Chylińskiej. Cały album jest więc prawdopodobnie wynikiem etapu życiowego pod postacią: "Zrobię jeszcze jedno szaleństwo, ale tym razem kontrolowane!".

Chylińska na "Forever Child" rockowa jest tylko na singlach. Nagłośniony ostatnio utwór "Królowa łez" stanowi przykład zręcznego nawiązania do przeszłości artystki, przypomina nie tylko o jej niebanalnych możliwościach wokalnych, ale też o umiejętności pisania zapadających w pamięć tekstów. Prawdziwym brylantem okazuje się jednak kompozycja "Kiedy przyjdziesz do mnie", która swoją premierę miała jeszcze dwa lata temu. To Chylińska w starym, dobrym stylu, który okazuje się wartościowy i potrzebny nawet dziś. Utwór zresztą sprawia wrażenie wepchniętego na siłę do pozostałej tracklisty albumu, aby równocześnie i paradoksalnie pokazać w czym Chylińskiej jest naprawdę do twarzy. To w tym wydaniu przedstawia się nam artystka mądra życiowo, trochę zbuntowana, wywołująca dreszcze na skórze. W sumie więc to zestawienie rockowej i elektronicznej muzy, które przypadkiem otrzymaliśmy na "Forever Child", to przede wszystkim seria nokautów wyprowadzonych przez tą pyskatą rockówę wobec czterdziestoletniej bizneswoman. Dlaczego nie nagrałaś całej takiej płyty? Pokolenia Twoich fanów czekają, abyś wreszcie skopała im tyłki!


W każdym razie na krążku nieźle brzmią też kawałki utrzymane w stylistyce nowoczesnego industrialu, choćby "Klincz", gdzie Chylińska daje biczujący ducha upust swojemu znakomitemu wokalowi, świadomie poruszając się w otoczeniu pobudzających zimnych dźwięków, a nie naiwnych, chwytliwych melodyjek. Łatwo zatem dostrzec, że legenda O.N.A. ewidentnie przyrzekła wierność elektronice, ale na szczęście poszukuje w tym gatunku nowych rozwiązań, czego dowodzą utwory "Jak dawniej" i "KCACNL", kolejne przykłady umiejętnego wykorzystania mocnego wokalu w otoczeniu nieożywionych dźwięków, elektronicznych teł, poszarpanych zagrywek i nieregularnych uderzeń. Eksperymenty z elektroniką mają też swoje drugie oblicze - pourywane, chaotyczne i sprawiające wrażenie niedokończonych dziwactwa w stylu "Borderline" czy też "Zostaw" (zaprzepaszczony potencjał!) chwały Chylińskiej na pewno nie przyniosą. Artystka też, jak już wcześniej wspomniałem, nie rezygnuje z tego, aby podtrzymywać kontakt z nastolatkami, oferując zupełnie niewyróżniające się i dobre na pierwszą miłość numerki pod postacią "Rozpal", "Mona Liza Twoich snów" i "Fajerwerk".

Jaki jest zatem "Forever Child"? To pytanie, na które trudno udzielić prostą odpowiedź. Agnieszka Chylińska w wielu fragmentach krążka potwierdza, że jest świetną wokalistką, której reguły czasu nie obejmują. W finałowym momencie dzieła przypomina nawet o tym, że polską scenę rockową może bez wysiłku wciągnąć nosem, niczym Tomek Lipiński białą ścieżkę. Problem w tym, że Chylińska jest rozdarta, być może przyzwyczajona do taniej popularności, nie ma bowiem w niej już dziś tej szczerości, którą zjednywała i, uwaga, wychowywała pokolenia słuchaczy. Dla mnie ona zawsze będzie głosem mojego pokolenia… żałuję zatem, że "Forever Child" to tylko ciche i nieregularne echa tego głosu…  

Konrad Sebastian Morawski