Balthazar

Fever

Gatunek: Pop

Pozostałe recenzje wykonawcy Balthazar
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-03-07
Balthazar - Fever Balthazar - Fever
Nasza ocena:
7 /10

Maarten Devoldere i Jinte Deprez - czyli siła sprawcza belgijskiego zespołu - zrobili sobie kilkuletnią przerwę od Balthazar. Trochę żeby przewietrzyć głowy, trochę żeby popracować nad innymi projektami i otworzyć się na nowe muzyczne rewiry.

Nie próżnowali. W ciągu tych czterech lat Devoldere wydał dwa albumy pod nazwą Warhaus, a Deprez podpisał krążek "Running Days" (2017) jako J. Bernardt. Żaden z nich nigdy nie ukrywał, że powrót na stare śmieci jest kwestią czasu. Zresztą cztery lata od ostatniego "Thin Walls" (2015) to wcale nie tak dużo. Na pewno nie tyle, by przewrócić styl Balthazar do góry nogami. Wydany właśnie "Fever" wprowadza wprawdzie kilka istotnych zmian w estetyce grupy, ale na pewno dotychczasowi fani zespołu się na Devoldera i Depreza za te nowinki nie obrażą.

Tym bardziej, że ich zapowiedź mieliśmy już na wcześniejszym krążku - mówię tu przede wszystkim o utworze "Bunker", któremu chyba najbliżej do tego, czym Balthazar są na "Fever". Mam na myśli stonowaną, lekko zamgloną atmosferę, mocny, ale wciąż chillowy groove i sporo nawiązań do funk-popu. Prosty bit i wyraziste, piekielnie dobrze brzmiące basy będą się przewijać przez cały krążek nadając mu hipnotycznego charakteru, choć w całej rozciągłości będą panować klimaty raczej melancholijne - to również zasługa wycofanych wokali. Bo "Fever" to w gruncie rzeczy płyta leniwa, może nawet pościelowa, snująca się. Wprowadzająca już od pierwszego, świetnego numeru tytułowego w swego rodzaju trans. Takie kawałki jak "Changes", "Whatchu Doin'", przypominający delikatnie twórczość Leonarda Cohena "Phone Number" czy "You're So Real" będą coraz mocniej wciągać w chillowy, nieco soulowy nastrój swoją powolnością i spokojem. Słucha się ich zresztą fantastycznie.

Sporo na albumie R&B i funku, chociażby w nieco żwawszym "Entertainment" podładowanym na dodatek dęciakami, "Roller Coaster" gdzie pojawią się z kolei smyczki czy "Wrong Faces", który za sprawą saksofonu i atmosfery nasuwa skojarzenia z ostatnim albumem Davida Bowie, konkretnie utworem "Lazarus". W "I'm Never Gonna let You Down Again" zadźwięczą rozedrgane, synth-popowe syntezatory i disco-soulowe chórki. Rację mają jednak ci twierdzący, że "Fever" to najbardziej spójna płyta w dotychczasowym dorobku Balthazar. Może właśnie przede wszystkim dzięki tej klimatycznej klamrze nowego albumu Belgów słucha się tak wyśmienicie. Jego największa siła tkwi w spokoju, wychillowanej atmosferze i nienachalnym, stonowanym brzmieniu. Przy "Fever" godzinę relaksu macie jak w banku!