"Tak się nie gra"… a powinno. Z sercem na dłoni - wyhaftowanym w ludowe wzory, z ukłonem w stronę nowoczesnych aranżacji. W dodatku ci, co tu grają mają coś do powiedzenia - i słucha się tego w skupieniu.
W tej muzyce nie ma przypadkowości. Miejscovi powstali z zamiarem łączenia brzmień tradycyjnych i współczesnych. Udowadniają, że w dzisiejszym świecie wciąż jest miejsce na odwołania do korzeni, i że ludowe zapożyczenia zawsze znajdą entuzjastyczne grono odbiorców.
Zespół nie jest jednak muzyczną nowalijką - jego twórcy, Ula i Bartek Mieszkuniec, dali się poznać szerszej publiczności już parę lat wcześniej w ramach projektu The Boogie Town, nominowanego do Fryderyka 2011 w kategorii Fonograficzny Debiut Roku. Ich "Emily" zapewne do dziś odbija się echem w niejednym nastoletnim serduszku.
Co sprawia, że ta muzyka jest tak łatwo przyswajalna? Z pewnością uniwersalna tematyka, ale również język, jakim zespół się posługuje - bynajmniej nie uniwersalny, ponieważ oparty na słownictwie minionych epok, ale dzięki temu intrygujący.
Co do konstrukcji samych kompozycji - zostały one oparte na oryginalnych polskich melodiach: oberach, mazurach, kujawiakach i polkach. Z kolei odwołanie do typowej kapeli ludowej odnajdziemy w wykorzystanych instrumentach: skrzypcach, akordeonie, kontrabasie i bębnach.
Artyści przyznają, że zależało im na ujęciu swojej twórczości w nośne ramy, nadaniu jej lekkiej formy, by stała się przystępna również dla młodzieży. Co jest posunięciem o tyle chwalebnym, o ile ryzykownym - dzisiejsza młodzież nie zawsze bywa bowiem otwarta na zagłębianie się w arkana rodzimej kultury. W tym jednak przypadku jest nikła szansa, by rzeczeni adresaci przeszli obok obojętnie.
Zespół w którymś momencie wymyślił sobie też, że byłoby miło, gdyby ludzie zaczęli bawić się i tańczyć do ich piosenek. Trudno powiedzieć, na ile jest to możliwe w miastach - obawiam się jednak, że pozycja monumentalnego dzieła muzycznego, jakim jest "Ona tańczy dla mnie" na prowincji jeszcze długo pozostanie niezagrożona.
Czy stylistyczna transformacja wyszła zatem zespołowi na dobre? Zdecydowanie tak. Dajcie się na chwilę przenieść do czasów, kiedy kilka prostych słów niosło większy ładunek (a przy tym wartość) niż lawiny frazesów, jakimi dziś wzajemnie się zasypujemy. "Za Wasze zdrowie", drodzy twórcy!
Marta Święcka