Asphyx

Live Death Doom

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Asphyx
Recenzje
2010-11-17
Asphyx - Live Death Doom Asphyx - Live Death Doom
Nasza ocena:
10 /10

Asphyx, po reaktywacji, nie zasypuje gruszek w popiele. Nie zawiódł fanów świetną powrotną płytą, zagrał masę koncertów, wreszcie wydał pierwsze oficjalne DVD. Na najbardziej rozbudowaną wersję tego wydawnictwa składa się płyta DVD wraz z dwoma krążkami audio, a wszystko to zapakowane w solidny box.

I pomyśleć, że za takie cudo trzeba dać tylko kilka złotych więcej niż jeszcze parę lat temu za 40-minutowe DVD Cathedral, wydane więcej niż ubogo. Kryzys w branży muzycznej działa wyraźnie na korzyść konsumenta.

"Live Death Doom" podzielono na trzy części. Pierwsza ('Live') to koncert zarejestrowany w lipcu 2009 w Essen, podczas specjalnego show z okazji premiery "Death... The Brutal Way". Cztery struny szarpał tu więc jeszcze Wannes Gubbels, który opuścił holenderską ekipę w tym roku. Asphyx nigdy nie gra na pół gwizdka, a pojęcie krótkiego setu jest im całkowicie obce. Gig trwa zatem niemal dwie godziny i składa się z intro oraz 18 kawałków. Co ciekawe, dwie płyty audio z zapisem tego samego występu, zawierają jeden utwór więcej ("Diabolical Existence").

Kto widział Holendrów w akcji ten wie, że to perfekcyjna, niesamowicie żywiołowa koncertowa machina. Żaden z muzyków nie stoi w miejscu, a zdolności nieustannego headbangingu mógłby pozazdrościć im właściwie każdy inny band. Szaleństwo kapeli udzieliło się również publice, co ułatwiała dodatkowo bardzo nisko osadzona scena, nieoddzielona od ludzi fosą ani ochroniarzami. Dzięki temu na deskach co chwila lądowali kolejni fani, by następnie radośnie wskoczyć ponownie w tłum. Tak właśnie powinna wyglądać prawdziwa deathmetalowa sztuka. Klimatu dopełniły niedbałe zdjęcia, nie do końca ostre kolory i liczne czarno-białe ujęcia. Dla mnie rewelacja.


Część drugą, nazwaną 'Death', poświęcono historii Asphyx. Przedstawiają ją, w chronologicznym porządku, poszczególni członkowie zespołu, a przede wszystkim perkusista Bob Bagchus - jedyny z założycieli, wciąż obecny w składzie, długoletni gitarzysta Eric Daniels oraz rzecz jasna Martin van Drunen. Pojawia się również Gubbels oraz młody Paul Baayens, który zastąpił w kapeli Danielsa. Line-up Asphyx zmieniał się na przestrzeni lat nieustannie, a jego historia bywała pokręcona niczym domek ślimaka, przez co mówić zdecydowanie było o czym. Mniej więcej godzinna opowieść koncentruje się przede wszystkim na kolejnych albumach (nie pominięto nawet materiału zarejestrowanego pod szyldem Soulburn), ale muzycy zdradzają też całą masę ciekawostek, dotyczących choćby początków i obranego stylu muzycznego, czy okoliczności opuszczenia pokładu przez van Drunena wkrótce po wydaniu "Last One On Earth".

Część trzecia ('Doom') to materiały bonusowe. Składają się nań fragmenty koncertów z festiwali Hammer of Doom (Holendrzy udowodnili, że zaproszenie ich na ten fest nie było żadną pomyłką), With Full Force oraz Maryland Deathfest. Jakość zdecydowanie bootlegowa, a najzabawniejszy fragment to film z Maryland, nakręcony drżącą ręką przez kogoś usadowionego na tyłach sceny, przy zestawie perkusyjnym. Dorzucono tu również dwa koncertowe starocie z lat 1990 (za mikrofonem Theo Loomans) i 1991 (van Drunen gra tu dodatkowo na basie), video do "Death...The Brutal Way" oraz pozdrowienia od Desaster i Necros Christos, które supportowały Holendrów przy okazji koncertu w Essen.

Podsumowując, doskonałe wydawnictwo, a zarazem rzecz obowiązkowa dla wszystkich fanów prawdziwego death metalu.

Szymon Kubicki